search
REKLAMA
Archiwum

WSZYSCY ALBO NIKT. Scenariusz pisany przez życie

Krzysztof Gonerski

8 marca 2018

REKLAMA

Wszyscy albo nikt, odwołując się do paradokumentalnej stylistyki, nawiązuje zarówno do wiejskich filmów Yimou (Czerwone sorgo, Ju Dou, Historia Qiu Ju, Droga do domu, Tysiące mil samotności), jak i angielskiego neorealizmu (filmy Kena Loacha i Mike’a Leigh). Jest także interesującym przykładem współzależności fikcji i pozafilmowej rzeczywistości. Z jednej strony dzieło Yimou odtwarza autentyczne wydarzenia, bohaterami są prawdziwi uczestnicy, grający samych siebie, z drugiej strony zaś film nie wyzbywa się ingerencji artysty. W filmie nie brak przecież kadrów, które nie maja charakteru odtwórczego. Jest też wiele innych przejawów wkraczania w materię napisanej przez życie historii: montaż, muzyka, zdjęcia. W jakim więc stopniu kamera rejestruje życie, a w jakim go kreuje? Czy Zhang Yimou jest jedynym autorem filmu?

W filmie, nie po raz pierwszy, pojawia się portret chińskiej prowincji, o której w naszym kręgu kulturowym, powiedzielibyśmy, że jest zapomniana przez Boga i ludzi. Yimou znał z autopsji życie i mieszkańców wiejskich terenów Chin. Jako “źle urodzony”, syn byłego oficera Kuomintangu oraz młodszy brat oskarżonego o szpiegostwo, skrywającego się na Tajwanie, poddany został “reedukacji”. Siedem lat spędził na wsi, pracując w fabryce włókienniczej. Ponieważ były bystrym obserwatorem, wiele z doświadczeń zdobytych w tamtym czasie wykorzystał w pracy nad “wiejskimi filmami”. Ale Yimou nie tylko portretuje prowincję, on także konfrontuje ją z miastem, pokazując jak wielka przepaść dzieli miasto i wieś. Miasto jawi się jako zupełnie obca, niezbadana planeta, na której nawet czas płynie inaczej, szybciej. Tym większy heroizm Wei, która w całkowicie obcej jej rzeczywistości, potrafiła nie tylko przetrwać, lecz również osiągnąć wytyczony cel.

Z pewnością to dzięki młodym, wyjątkowym aktorom Wszyscy albo nikt jest przede wszystkim film wielkiego wzruszenia. Z pozoru wywołanie u widza emocjonalnego odbioru nie było zadaniem trudnym, skoro film “oparto na faktach”, najważniejszymi postaciami są w nim dzieci, a fabuła jest opowiedziana z punktu widzenia trzynastoletniej Wei. Lecz w istocie, trzeba było ręki mistrza, aby z jednej strony historia nie zamieniła się w natrętną publicystykę, a z drugiej – by film nie wpadał w pułapkę taniego sentymentalizmu. Yimou z gracją i niebywałym wyczuciem ominął wszelkie czyhające na niego niebezpieczeństwa, opowiadając jedną z najpiękniejszych, najbardziej wzruszających i zachwycających historii, jakie było dane mi obejrzeć.

PS Niezwykłą wartość tego wyjątkowego filmu doceniło jury licznych międzynarodowych festiwali, z których Yimou przywiózł pokaźną kolekcję nagród. Najcenniejsze były zapewne trofea zdobyte na MFF w Wenecji w roku 1999, na którym uhonorowano film Złotym Lwem, Nagrodą Laterna Magica, Nagrodą Sergio Trasettiego oraz UNICEFU. Ważną nagrodę, bo publiczności, przywiózł także z MFF w Sao Paulo. Ogółem obraz chińskiego reżysera wyróżniono dziesięcioma nagrodami filmowymi.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA