search
REKLAMA
Recenzje

THOSE ABOUT TO DIE. Zmarnowany prolog do „Gladiatora 2” [RECENZJA]

„Ci, którym przeznaczona jest śmierć” – tak bym najchętniej przetłumaczył tytuł nowego serialu „historycznego”.

Odys Korczyński

21 lipca 2024

REKLAMA

Ci, którym przeznaczona jest śmierć – tak bym najchętniej przetłumaczył tytuł nowego serialu „historycznego” dostępnego na Prime Video. Jego gwiazdą i magnesem na widzów jest niewątpliwie Anthony Hopkins w roli Cesarza Wespazjana. W tle cesarskiego blasku stara się ogrzać Iwan Rheon, ale nad nimi wszystkimi lewituje inna gwiazda, która zdecydowała się wziąć za seriale, bo ostatnio w pełnometrażowym świecie jej mocno nie idzie – Roland Emmerich. I to jest największy problem serialu, ciągnący go w dół, bo estetycznie świat Those About to Die, wygląda tak jędrnie, jak zaróżowione fluidem policzki praceo oznajmiającego tłumowi głodnych Rzymian, że oto rozpoczęły się wyścigi rydwanów w Amfiteatrze Flawiuszów. Tak więc angielski tytuł mi przeszkadza i chciałbym nadać serialowi jakiś inny, bardziej sugestywny po polsku, ale tego nie zrobię, bo tym samym zgodziłbym się, że ta produkcja jest dobra, a nie jest, bo to piaskownica Emmericha, w której klei ze swoich filmowych rozczarowań swoje zameczki.

Pomyślałem, że jeszcze przed premierą Gladiatora 2, przydałby się w streamingu serial, który przypomni, jak wdzięczny to dla filmu temat, ten okres w historii świata między rokiem 100 p.n.e., a mniej więcej 300 n.e. Może wtedy Gladiator znalazłby więcej młodszej publiczności, bo tego mu potrzeba, a nie zjadliwych, podstarzałych krytyków około 45–50 lat, zakochanych w filmie Ridleya Scotta jak w swoich wyidealizowanych filmowych wzorcach. Myślę również o sobie, bo legendarny Gladiator wrył się w moją pamięć emocjonalną niewątpliwie już na stałe, ale chciałbym, żeby sequel się udał, bo niby dlaczego mam chcieć, żeby tak wielka legenda została zmarnowana, a ludzie zaangażowani w pracę nad kontynuacją ponieśli sromotną porażkę? Kino wtedy ucierpi w sensie całości, a kino historyczne zwłaszcza. Kibicuję więc Gladiatorowi 2, żeby był produkcją, która zaskarbi sobie uczucia kolejnych pokoleń widzów, a Those About to Die mógłby być jedną z trampolin tego sukcesu. Nie będzie jednak, chyba że ktoś bardzo źle życzy najnowszej produkcji Ridleya Scotta.

A dlatego tak jest, bo Roland Emmerich zapragnął nie tylko wyreżyserować 5 odcinków, ale i nadać styl reżyserii swojego zmiennika Marco Kreuzpaintnera. Najlepszym więc stanowiskiem do tego okazała się fucha producenta, więc scenariusz Roberta Rodata, skądinąd twórcy hitów takich jak Szeregowiec Ryan czy też Patriota, padł ofiarą katastroficznego stylu Emmericha. Jest więc dla mnie swoistego rodzaju szokiem, że historia władzy Flawiuszów oraz druga linia narracji, czyli losy gladiatorów, zostały w taki pretensjonalny sposób opowiedziane. Co do intryg w przejmowaniu władzy na samej górze z udziałem Hopkinsa jest na poziomie Gry o tron, ale w serialu upchnięto o wiele więcej pobocznych historii, a co najważniejsze, wymyślono specyficzny sposób ich prezentacji widzom. Przypomina on trochę grę komputerową, elementarz do nauki czytania lub bardzo prostą w konstrukcji powieść dla młodszych czytelników, którzy dopiero uczą się, jak postrzegać niechronologiczne prowadzenie narracji. Zgodnie z tym sposobem w ramach jednego odcinka prezentowane są najważniejsze postaci w formie ekspresowo opowiadanych minihistorii z wielkimi kapitalizowanymi tytułami miejsc, w których się rozgrywają. Wygląda to bardzo nieintuicyjnie i pretensjonalnie. Sytuacja poprawia się, gdy już znamy główne postaci, ale wciąż to wszystko jest rozwijane bez żadnego polotu, bez twistów, z Hopkinsem, który jest tylko figurantem, a bohater, którego gra, stoi nad cesarskim grobem. Dwie główne postaci, które ubiegają się o schedę po nim: Tytus Flawiusz i Domicjan, są bardzo nijakie i odgrywane przez kompletnie anonimowych aktorów, a przecież to one mają za zadanie ciągnąć ten człon fabuły, który podobno miał zrobić z serialu nową Grę o tron. Polski dubbing nie pomaga, niemniej nawet z nim widać, jak bardzo Emmerich chce nadrabiać braki treściowe charakterystycznym dla siebie patosem. Brakuje tylko, żeby gladiatorzy wchodzili na arenę z amerykańskimi flagami. Serial za to broni się graficznie i scenograficznie. Szerokie ujęcia Rzymu są zrobione realistycznie, a walki nie oszczędzają widza, jeśli chodzi o krew i przemoc. Jest jednak nawet w nich coś, co ogólnie przeszkadza w odbiorze świata przedstawionego w serialu – nie widać, chociaż bardzo starałem się zobaczyć, zaangażowania bohaterów. Nie chodzi o grę aktorską, ale w ogóle o to, co mówią, jacy są, jak są pokazani.

Nic więc serialowi nie pomoże. Nie widzę również szansy na drugi sezon. Jeśli się jednak pojawi, a jego produkcją zajmie się Roland Emmerich, będzie podobnie trudną w oglądaniu historią. Nie chodzi mi o to, że reżyserowi zabrakło historycznych ambicji. Gladiator wcale nie jest wierny historii. Opowiada tylko legendę osadzoną w starożytnych czasach. Robi to jednak tak sugestywnie, że nie można jej już nigdy w życiu zapomnieć. Twórcy Those About to Die udają, że coś poruszającego widzom pokazują, jakby scenarzysta oraz reżyserzy nie rozumieli, co to znaczy współczesna recepcja starożytności, a chcieli nakręcić tylko ruchowe widokówki za miliony dolarów, które zresztą na siebie nie zarobią.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA