search
REKLAMA
Recenzje

PARK ROZRYWKI. Ważne przesłanie z przeszłości

“Park rozrywki” pokazano podczas wydarzenia SPLAT!FILMFEST 2021.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

6 grudnia 2021

REKLAMA

Tegoroczna edycja Splat!FilmFest obfitowała w filmowe perełki. Nikt jednak nie spodziewał się, że mistrz horroru, czyli George A. Romero, który powołał do życia – o ironio – żywe trupy, postanowi w swoim życiu stworzyć film edukacyjny. I to nie byle jaki film, bo balansujący na granicy horroru, absurdu i surrealizmu. Efekt końcowy okazał się na tyle przerażający, że produkcja na wiele długich lat zniknęła z powierzchni ziemi – została bowiem zrealizowana w 1975 roku. Czy jest to jednak film warty uwagi?

W dobie pandemii koronawirusa oraz nieustającej debaty na temat seniorów i ich roli w społeczeństwie myślę, że to produkcja, która najpierw raczy nas prawym sierpowym, by potem porządnie „skopać dupsko” nic niespodziewającego się widza. Już sama metafora parku rozrywki dostępnego tylko dla pięknych i młodych, gdzie starsze osoby prędzej zostaną okradzione i wystawione w sekcji dziwolągów niż zaproszone do zabawy, jest niezwykle wymowna w swojej prostocie. Każdy z nas stara się przeżyć kolejny dzień naszego jestestwa, zupełnie zapominając – w większości przypadków – o bezbronnych osobach, jakimi są seniorzy. Wydaje mi się, że Romero nie miał zamiaru bawić się w półśrodki i pokazał horror bycia osobą starszą, w którym jest się pogardzanym, narażonym na przemoc oraz pozostawionym niejako samemu sobie.

Odnoszę wrażenie, że zleceniodawca filmu, czyli stowarzyszenie luterańskie z Pensylwanii, nie do końca zdawało sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądał produkt finalny, jednak zatrudnienie ojca żywych trupów w roli edukatora było strzałem w dziesiątkę. Film od pierwszych minut do samego końca trzyma widza za gardło, pokazując, że nawet zwykłe spotkanie stanowi dla ludzi starszych największą radość. Patrząc na to, czego po kolei doświadcza główny bohater, w którego wcielił się Lincoln Maazel, zaczynamy się autentycznie zastanawiać nad tym, co sami moglibyśmy zrobić dla seniorów, gdyż ich los jawi się jako pasmo niekończących się nieszczęść. Jako widz niejako czułam się winna. Szczególnie że do ról seniorów zatrudniono naturszczyków, którzy wyznali, że było to najlepsze przeżycie ich ostatnich lat, co dużo mówi nie tylko o amerykańskim społeczeństwie, ale także o nas – młodych.

Romero pokazuje, że nieważne, kim byliśmy, mając dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat, wszyscy skończymy praktycznie tak samo. Życie podobnie jak park rozrywki jest bowiem dostępne wyłącznie dla młodych ludzi. Miejsce to nie jest przystosowane do seniorów, którzy także chcieliby korzystać z czasu, który im pozostał, ale jedyne, na co mogą liczyć, to protekcjonalne traktowanie. Są ignorowani, zastraszani, okradani i terroryzowani. Jeśli kiedykolwiek pomyśleliście, że nigdy nie dopuścicie do tego, by spotkało Was to na starość, to muszę Was rozczarować. Nie wiem, jaki pierwotny zamysł tkwił w produkcji Parku rozrywki, jednak w efekcie końcowym reżyser – będąc u szczytu swoich możliwości – ukazuje otaczający nas cyniczny świat, w którym przyszło nam funkcjonować, jednocześnie pochylając się nad coraz bardziej gnijącą moralnością Stanów Zjednoczonych. Dzięki temu otrzymujemy jeden z bardziej niepokojących filmów lat 70. XX wieku. Nawet dziś wywołuje on dreszcze i niepokój, ale nie z takich powodów, jakich byśmy oczekiwali.

Reżyser przez cały czas trwania filmu stara się zwrócić uwagę widza na rzeczy, które na co dzień są dla nas niewidoczne bądź których umyślnie nie chcemy ich widzieć. To nie tylko pochylenie się nad problemem seniorów, ale także osób biednych. Idealnie widać to na przykładzie sceny, gdzie bogaty mężczyzna każe odwrócić swój stolik w restauracji, by nie widzieć biednych seniorów próbujących się posilić. Człowiek sam zaczyna się zastanawiać, ile razy metaforycznie odwrócił się plecami do tych, którzy potrzebowali ciepłego posiłku. Wiem, że w dzisiejszych czasach nie można nikomu ufać, gdyż oszuści czekają na każdy kroku, ale czy naprawdę zaproponowanie ciepłego posiłku bezdomnej osobie przekracza nasze możliwości? Gdzie podziało się nasze katolickie miłosierdzie?

Bardzo się cieszę, że dzieła takie jak Druga strona wiatru Orsona Wellesa czy właśnie Park Rozrywki Romero w końcu pokazywane są szerszej publiczności. Jednak za tym konkretnym seansem kryje się coś więcej aniżeli wyłącznie świetnie zrealizowany „horror”. Ludzie muszą zdawać sobie sprawę z tego, że reżyser nie tylko chce nas przestraszyć, ale chce również pokazać nam, że możemy coś zmienić w naszym otoczeniu; że przerażająca wizja przyszłości wcale nie musi się ziścić, a emocje doświadczane w trakcie seansu można przekuć w coś dobrego. To bez wątpienia jedno z ważniejszych przesłań z przeszłości, które mamy w końcu możliwość obejrzeć na dużym ekranie.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA