Najlepsze POLSKIE KOMEDIE WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników
30. Kochaj albo rzuć (1977)
Finał trylogii o Pawlakach i Kargulach to podróż za ocean, do USA, dzięki czemu wychodzimy trochę poza schemat bezustannych walk pomiędzy sąsiadami i ścieramy polską, zaściankową mentalność wiejską z zachodnim, wielkomiejskim dobrobytem i kosmopolityzmem. Skutkuje to kilkoma kiksami, bo film względem poprzedników wydaje się przydługi i jakby pozbawiony sielskiego klimatu, wręcz „spięty”. Sprawdza się jednak to tarcie z nową „ziemią obiecaną”, sporo żartów stanowi prawdziwe perełki, a aktorzy ponownie nie zawodzą. I jakkolwiek część ta uważana jest ogółem za najsłabszą w cyklu, to stanowi godne jego zwieńczenie. W dodatku takie ładne, amerykańskie. [Jacek Lubiński]
29. Vabank II, czyli riposta (1984)
Sequel komedii kryminalnej o królu kasiarzy Henryku Kwincie, jest przykładem klasycznej i fachowej roboty na polu kontynuacji. Wykorzystuje on popularność i świeże wrażenie po części pierwszej, w ciekawy sposób dopisuje historie bohaterów po wielkim finale „jedynki” i co najważniejsze – proponuje pomysłową i oryginalną fabułę, nawiązującą do pierwowzoru, ale niekopiującą go. Szkoda jedynie, że wbrew wplecionej w zakończenie filmu zapowiedzi Machulski nie zdecydował się na dokręcenie części trzeciej, tworzącej unikatowy w polskim kinie tryptyk sensacyjnej komedii retro. [Tomasz Raczkowski, fragment zestawienia]
28. Testosteron (2007)
Motorem napędowym Testosteronu jest przesympatyczna, świetna obsada – aktorzy mają doskonałą chemię i znakomicie odnajdują się w swoich rolach. To film oparty na dialogach, które być może nie zawsze trafiają (choć i tak celniej, niż zbędne CGI w niektórych scenach), ale każdorazowo są pierwszorzędnie zagrane i nieraz wywołują śmiech tylko dzięki temu, jak zostają wypowiedziane przez aktorów. Faworytami są tu chyba Krzysztof Stelmaszyk i Borys Szyc. [Łukasz Budnik]
27. Vinci (2004)
Czy można w Polsce nakręcić solidny film gatunkowy z pogranicza komedii kryminalnej i świetnego heist movie inspirowanego amerykańskim kinem sensacyjnym, nie wpadając przy tym w pułapkę nieudolnej podróbki? Można – gdyby to było niemożliwe, w 2004 roku Juliusz Machulski nie stworzyłby Vinci. Reżyser, bez wahania czerpiąc z dokonań swoich bardziej znanych i utytułowanych kolegów po fachu z Zachodu, zrealizował film oparty na schemacie skoku i poradził sobie z tym doskonale. Dzieło twórcy Seksmisji ma wciągającą, wielowątkową intrygę ze znakomicie wyważonym tempem, perfekcyjnie łączy humorystyczną lekkość z adrenaliną, a dobrze napisane postaci, w które bez trudu weszli choćby Robert Więckiewicz, Borys Szyc czy Marcin Dorociński, przesądzają o tym, że Vinci to jeden z najciekawszych filmów w dorobku Machulskiego. [Dawid Konieczka]
26. Piłkarski poker (1988)
Aż trudno uwierzyć, że film Janusza Zaorskiego powstawał jeszcze w trakcie trwania poprzedniego systemu politycznego. Piłkarski poker, mimo ponad trzydziestu lat na karku, nadal jawi się jako uniwersalna opowieść o świecie, w którym wartości ustępują kombinatorstwu, cwaniactwu i egoizmowi. Choć puentą produkcji jest obraz trzech kumpli z boiska kopiących puszkę na opustoszałym stadionie, to ważniejsze są wcześniejsze sceny, ukazujące nie tylko polski sport, ale także całą rzeczywistość jako miejsce przeżarte korupcją. Piłkarski poker jest komedią z niezapomnianymi cytatami i wspaniałymi rolami Gajosa i Opanii, lecz po głębszym zastanowieniu okazuje się, że film nie jest tylko o środowisku piłkarskim, a jego siła nie skończyła się wraz z upadką komuny. Polityczne machlojki, albo niedawne historie z kupczącym meczami „Fryzjerem” udowadniają, że tamta Polska nadal istnieje w 2020 roku, tyle że mamy ładniejsze stadiony. Nawet Dariusz Szpakowski ze swoim perlistym głosem przetrwał do dzisiaj. [Marcin Kempisty]
25. Rozmowy kontrolowane (1991)
Najbardziej Barejowy z filmów nie nakręconych przez Bareję, zresztą sequel Misia. Być może nie tak udany, ale z pewnością zachowujący poziom absurdu. Klasycznych momentów i pamiętnych cytatów tutaj zresztą nie brak, a całość od oryginału odróżnia w sumie tylko fakt, iż tutaj mamy do czynienia z konkretniejszą fabułą i „jakąś” intrygą. Jest to zatem mniej skondensowany względem humoru, ale bardziej dosłowny atak na władzę – tutaj też jakby bardziej obecną, zawsze wyczuwalną gdzieś tam w kadrze. Poza nią jest oczywiście cała galeria dziwacznych postaci, no i on – Ochódzki Ryszard, czyli jedyna słuszna twarz ludu. Jarząbek lajkuje. [Jacek Lubiński]
24. Kariera Nikosia Dyzmy (2002)
Z kultową powieścią Tadeusza Dołęgi-Mostowicza mierzono się w Polsce trzykrotnie. Za pierwszym razem „Karierę Nikodema Dyzmy” przeniesiono na ekran w 1956 roku, później, w formie serialu, w 1989 roku, a na koniec w 2002 roku. Każda z tych adaptacji jest swoistym znakiem czasu. Ostatnia, wyreżyserowana przez Jacka Bromskiego stara się uchwycić okres postsocjalistyczny, w którym Polacy zachłystują się możliwościami kapitalizmu. Osobiście uważam Karierę Nikosia Dyzmy za najgorszą z trzech ekranizacji, choć nie jest ona całkowicie pozbawiona zalet – największą z nich jest na pewno Cezary Pazura, który znajdował się wówczas u szczytu swoich komediowych zdolności. [Jan Brzozowski]
23. Nie ma róży bez ognia (1974)
Dowód na to, że Jacek Fedorowicz był kiedyś śmieszny. Choć u Barei wszyscy byli, nawet jeśli czasem był to śmiech przez łzy. Mieszkaniowe perypetie dwójki młodych ludzi są w sumie taką tragiczną walką z systemem i zarazem z przeznaczeniem, jakie personifikuje tu znakomity Jerzy „Jogi Babu” Dobrowolski, którego nasza para nie może się pozbyć ze swego życia, mimo często dramatycznych prób (dosłownie) wysokich lotów. Tradycyjnie zresztą, jak na tego reżysera przystało, galeria postaci jest tu niezwykle barwna, a humor najczęściej mocno życiowy. Acz, w tym konkretnym przypadku, wychodzący nieco poza PRL-owskie realia, bo daną historię z powodzeniem można by było przenieść na dzisiejszy grunt w stosunku niemal 1:1. Co tylko potwierdza jakość całej fabuły – jakby żywcem wyjętej z Alternatyw 4. [Jacek Lubiński]
22. Hydrozagadka (1970)
Kto stoi na straży prawdziwej polskości i wschodniego stylu życia? Niezawodny AS. Bohater nie gorszy, aniżeli niejeden superheros Marvela czy DC. Niczym Kapitan Ameryka jest przeciw narkotykom, alkoholowi i przemocy, zaś jego tożsamość został ukryta równie dobrze, co samego Supermana. Pierwszy seans tego kultowego już dzieła sprawił, że mocno zastanawiałam się, czy może jest to zrobione na poważnie czy też taka została przyjęta konwencja? Dla mnie to będzie jednak zawsze jedna z najlepszych kampowych polskich komedii. Mamy więc geniusza zbrodni, tajemniczego maharadżę, krokodyla Hermana – świeć Panie nad jego duszą – i zagadkę na miarę polskiego superbohatera. Absurd goni absurd, kiczowatość wylewa się z ekranu, zaś bohaterowie ni stąd ni zowąd cytują Hamleta. [Gracja Grzegorczyk]
21. Nie ma mocnych (1974)
Gdy przed Chęcińskim stanęła propozycja nakręcenia drugiej części Samych swoich, początkowo był wobec niej sceptyczny, ale w końcu się zdecydował. Nie ma mocnych opowiada o czasach, gdy urodzona w pierwszej części wnuczka Kargula i Pawlaka, Ania, jest już dorosła i ma wyjść za mąż. To ona wraz z mężem mają odziedziczyć ziemię Pawlaka, wbrew swoim rodzicom. Wydanie jej za Zenka staje się wspólnym celem Pawlaka i Kargula. Duet ten wspaniale się dopełnia i trudno jest wybrać, który z nich budzi większą sympatię. Nie ma Pawlaka bez Kargula i na odwrót. Sądzę, że gdyby jeden z nich został zastąpiony innym aktorem, film nie byłby już taki sam. Ale trzeba zaznaczyć, że Kowalski przysporzył Chęcińskiemu pewnych problemów. Stało się bowiem jasne, że zestawienie jego dialogów z dialogami pozostałych aktorów, którzy nie władali tak dobrze gwarą z Kresów Wschodnich wypada bardzo kiepsko. Dlatego w Samych swoich nie usłyszymy głosu Władysława Hańczy, a Bolesława Płotnickiego. Jednak gdy zaczęto prace nad drugą częścią trylogii, aktor grający Kargula uzależnił swój udział w przedsięwzięciu od tego, że tym razem nikt nie będzie go zastępował. W 2012 roku pierwsza część znalazła się na szczycie rankingu najliczniej oglądanych filmów telewizyjnych. Nie ma mocnych znalazło się w tym rankingu na siódmym miejscu. [Anna Niziurska, fragment recenzji]