Najlepsze POLSKIE FILMY XXI wieku! Ranking czytelników
Narodowe Święto Niepodległości to doskonała okazja, aby przyjrzeć się wszystkiemu, co polskie. Dwa tygodnie temu oddaliśmy w Wasze ręce listę rodzimych filmów powstałych w XXI wieku. Spośród ponad 250 tytułów wybraliście te, które są Waszym zdaniem najdoskonalsze. Oto 50 najlepszych polskich filmów XXI wieku według czytelników portalu Film.org.pl. Gdzie w tym rankingu znajdują się Wasi indywidualni faworyci? Jesteście zadowolenia z wyników? Koniecznie dajcie nam znać w komentarzach!
50. „U Pana Boga w ogródku” (2007)
W 2007 roku Jacek Bromski po 10 latach ponownie zaprosił widzów do Królowego Mostu. Znów udało mu się zagwarantować publiczności sielankową historię o miejscu, w którym czas płynie powoli, i ludziach, którzy wiodą spokojną egzystencję z dala od wielkomiejskich dżungli. U Pana Boga w ogródku do dziś broni się idylliczno-nostalgicznym klimatem, serdecznym humorem i mnóstwem przyjemnego ciepła. [Przemysław Mudlaff]
49. „Teściowie” (2021)
Czyż można sobie wyobrazić temat do żartów bardziej wyeksploatowany w gronie rodzinnym niż konflikty z teściami? Jakub Michalczuk w swoim debiucie fabularnym wraz z mistrzami polskiego aktorstwa przenosi ten, wydawałoby się oklepany motyw na zdumiewający wręcz poziom. Jego Teściowie to artystyczna jazda bez trzymanki, szalona mieszanka gatunkowa, w klimacie groteski przedstawiająca niesnaski między tytułowymi rodzicami państwa młodych, jednocześnie ani na chwilę niepozwalająca widzowi odpocząć i trzymająca go w niepewności w najbardziej nieoczywistych momentach. Dramaturgia, choć momentami nieco przeszarżowana, z każdą kolejną weselną katastrofą buduje wyjątkowe napięcie i niesamowicie bawi, a rywalizujący między sobą bohaterowie o kompletnie różnych statusach i przywilejach stanowią mocny społeczny komentarz i bezbłędnie odnotowują „typowo” polskie przywary. [Mary Kosiarz]
48. „Sala samobójców” (2011)
Sala samobójców to film, który z pewnością nie jest pozbawiony wad. Nie zmienia to jednak faktu, że od 2011 roku stanowi jeden z najważniejszych i najciekawszych rodzimych debiutów reżyserskich. Już wtedy bowiem Jan Komasa doskonale czuł filmową materię, potrafił doskonale opowiedzieć historię, wyróżniała go niezwykła wyobraźnia i odwaga, świetnie prowadził aktorów. Do dziś Sala samobójców to ponadto doświadczenie niezwykle mocne, trudne, intensywne i ważne. [Przemysław Mudlaff]
47. „Rewers” (2009)
Rewers to kino piekielnie inteligentne; dzieło zbudowane przede wszystkim na detalach. Borys Lankosz w swoim debiucie z niezwykłą łatwością miesza gatunki (dramat, komedia, dokument), wykorzystuje groteskę. Okazało się, że taka forma przedstawienia historii Sabiny doskonale odzwierciedla grozę stalinowskich czasów. Doskonale pamiętam premierowy seans Rewersu na gdyńskim festiwalu filmowym. Pamiętam nieśmiałe reakcje widzów, odrobinę zakłopotania i wreszcie euforię. Tylko świetne tytuły z doskonałą grą aktorską gwarantują takie emocje. [Przemysław Mudlaff]
46. „Jasminum” (2006)
Film 2D, podczas oglądania którego można uruchomić zmysł węchu. Takie rzeczy w polskim kinie potrafi robić tylko Jan Jakub Kolski! Jasminum to opowieść magiczna, tajemnicza, traktująca o pięknie miłości. Mnóstwo tu wdzięku, uroku i humoru. Idealny seans na poprawę nastroju. [Przemysław Mudlaff]
45. „Generał Nil” (2009)
Film Ryszarda Bugajskiego z Olgierdem Łukaszewiczem w tytułowej roli to jedna z chwalebnych prób przedstawienia młodym Polakom przy pomocy kina bohaterskich postaci z historii ich kraju, o których mówi się zdecydowanie za mało. Generał Nil robi to dobrze, mocno, dosadnie i jest przy tym realistyczny. Łukaszewiczowi udaje się tu stworzyć bohatera, w którego postawę i poświęcenie można uwierzyć, a na pewno je podziwiać. [Przemysław Mudlaff]
44. „Demon” (2015)
Jeden z najciekawszych dialogów z polską historią, ale i kulturą (romantyzm, Wesele) w rodzimym kinie ostatnich lat. Film osobny i osobliwy, któremu dzisiaj towarzyszy czarna legenda związana z tragiczną śmiercią reżysera. To jeden z wielu przykładów tego, że prawdziwą oryginalność często docenia się zbyt późno. [Katarzyna Kebernik]
43. „Pieniądze to nie wszystko” (2001)
Pieniądze to nie wszystko to dość zaskakujący film w dorobku Juliusza Machulskiego. Zwrócenie uwagi na Polskę popegeerowską, na trudną sytuację polskiej wsi po transformacji z dużą czułością, humorem i ciepłem było przedsięwzięciem dość ryzykownym. Machulski wyszedł jednak z tego z klasą. Wraz ze scenarzystą Jarosławem Sokołem stworzył film, który nie tylko bawi, ale często dokonuje pełnych współczucia celnych społecznych obserwacji. [Przemysław Mudlaff]
42. „Obława” (2012)
Rodzimi twórcy rzadko przykładają tak wielką uwagę do zdjęć, montażu, kolorystyki kadrów. U Krzyształowicza strona wizualna idealnie wpasowuje się w to, co dzieje się w warstwie fabularnej – zdjęcia są szaro-brązowe, wyprane z kolorów, ale jednocześnie rewelacyjnie skomponowane, a cięcia montażowe następują dokładnie wtedy, kiedy powinny, żeby utrzymać widza w odpowiednim nastroju. Klimat pomagają też budować aktorzy, obsadzeni w większości na przekór ich dotychczasowemu emploi – Marcin Dorociński może nie zaskakuje, bo miał już kilka podobnych ról, ale wielkie wrażenie robi znany z komediowego repertuaru Maciej Stuhr i nadzwyczaj skromna Weronika Rosati, zupełnie nieprzypominająca tej Weroniki Rosati, którą znamy z rubryk towarzyskich i mało elokwentnych wypowiedzi w wywiadach. Krzyształowicz nakręcił film mądry i dojrzały, zostający w głowie na długo (widziałem go pół roku temu, a do dziś pamiętam prawie każdą scenę), wypełniony bohaterami, w których po prostu chce się wierzyć. To właśnie na Obławę, a nie na żenującą Bitwę pod Wiedniem, powinny pójść polskie szkoły. [Grzegorz Fortuna, fragment recenzji]
41. „Nigdy w życiu!” (2004)
Nigdy w życiu! to kino sympatyczne, miłe, zabawne i podnoszące na duchu. Czy można chcieć czegoś więcej od komedii romantycznej? No właśnie! Film Ryszarda Zatorskiego często przyrównywany był do słynnych przygód Bridget Jones. Trudno się z tym nie zgodzić, ale mam wrażenie, że nasza Judyta Kozłowska jest tak wspaniała, że żadne porównywanie jej do Bridget nie było wcale potrzebne. [Przemysław Mudlaff]
40. „Znachor” (2023)
Znachor pozostaje, rzecz jasna, historią zadłużoną, niemogącą się uwolnić od ciężaru nostalgicznego powrotu i mierzenia się z oryginałem. Dlatego twórcy wybrali jedyną możliwą i słuszną ścieżkę podejścia do ponownego ukazania tej historii – postanowili stworzyć ją na nowo, po swojemu, jednocześnie szanując jej wymowę i zachowując emocjonalny charakter. Na tym polu wygrywają. Nikomu nie chciałoby się oglądać tego samego, tylko bez ukochanych aktorów. To byłby przepis na artystyczną porażkę. Dlatego tę historię eksploruje się z zaciekawieniem, szuka się różnic i ocenia bez wielkiego oburzenia, bo dokonano je odważnie, ale z poszanowaniem oryginału. [Marcin Kończewski, fragment recenzji]
39. „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” (2006)
Po Dniu świra przed Markiem Koterskim stało duże wyzwanie w postaci realizacji kolejnego rozdziału z jego antologii o zubożałym inteligencie Adamie Miauczyńskim. Tym razem twórca postawił na osobiste sportretowanie choroby alkoholowej, a tym samym zabrał Adasia z uniwersalnego świata problemów Dnia świra do przejmującego, bolesnego i nieziemsko prawdziwego zderzenia z konkretnym tematem. Bez wątpienia wyszedł jednak z tego obronną ręką. Świetni Andrzej Chyra i Marek Kondrat (jedna z ostatnich ról tego emerytowanego, wspaniałego aktora) w roli Miauczyńskiego. Bardzo często wracam myślami do kwestii wypowiadanej przez głównego bohatera tej historii w kontekście drogi krzyżowej: „w Chrystusie upadło to, co ludzkie”. Mocne kino. [Filip Pęziński]
38. „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” (2020)
Czy warto zobaczyć 25 lat niewinności. Sprawę Tomka Komendy? Tak. Andrzej Gołda i Jan Holoubek wzięli na warsztat naprawdę ważną i straszną historię, która zasługuje na opowiedzenie w atrakcyjny i rzetelny sposób. I to właśnie robią twórcy w swoim filmie. Oddają symboliczną sprawiedliwość Komendzie, a nawet jeśli są dość zachowawczy (by nie powiedzieć przesadnie ostrożni) w krytyce systemu, który go zniszczył, to po seansie na pewno nie wychodzi się z kina mniej wyczulonym na możliwość krzywdy wyrządzanej jednostce przez patologiczny aparat państwowy. I – jako że film Holoubka prowadzi do klasycznych konkluzji – to jest morał tej historii. Na niektóre ludzkie (lub filmowe) słabości można przymknąć oko, ale na realną niesprawiedliwość już się nie powinno. [Tomasz Raczkowski, fragment recenzji]
37. „Pod Mocnym Aniołem” (2014)
Między kolejnymi aktami filmu następują płynne przejścia, niezauważalnie zmieniając charakter kolejnych scen na coraz poważniejszy, mroczniejszy i drastyczniejszy. To działanie przypomina równie subtelne przejście od jednego piwa po pracy do alkoholowych ciągów – zaczyna się lekko i zabawnie, a może skończyć obrzydliwym nałogiem i koniecznością picia. I choć trudno podejrzewać Smarzowskiego o tak ordynarne umoralnianie, nie da się ukryć, że po seansie Pod Mocnym Aniołem zostaje w pamięci sporo trunkowych scen, z czego większość jest dość przykra. Reżyser, jak sam przyznał, uważa, że „robienie filmów ma sens wtedy, kiedy te filmy prowokują, czy emocjonalnie, czy intelektualnie, czy wzruszają”. Jego bezkompromisowe i barwne studium alkoholizmu zasługuje na uwagę przede wszystkim dlatego, że nie zabrakło tu odwagi realizacyjnej, by opowiadanie konkretnej historii zostawić na dalszym planie, a skupić się na wrażeniach i emocjach związanych z uzależnieniem oraz ukazaniem go z perspektywy pijanego pisarza. [Jan Dąbrowski, fragment recenzji]
36. „Komornik” (2005)
Historia z morałem, niekiedy mocno nachalnym. Broni się jednak z uwagi na poruszany temat, jak i główną rolę Andrzeja Chyry. Aktor z jednej strony powtarza tu znany z Długu wizerunek pozbawionego duszy i żerującego na innych, nieprzyjemnego faceta, z którym lepiej nie zadzierać, a z drugiej potrafi nawiązać nić porozumienia z widzem i sprawić, że jego przemiana nie kłuje w oczy. Nie jest to może wielkie kino, ale ma parę natchnionych momentów i jest z pewnością warte uwagi – dobre po prostu. [Jacek Lubiński, fragment plebiscytu]
35. „Cześć, Tereska” (2001)
Chociaż dramaty społeczne w najnowszym kinie polskim uchodzą raczej za plagę, to film Roberta Glińskiego – mistrza gatunku – nadal robi wrażenie i w żadnym miejscu nie ociera się o paradokumentalny kicz. Historia Tereski poraża, zwłaszcza kiedy zestawimy je z podobnie pogmatwanymi losami aktorki nieprofesjonalnej, która wcieliła się w tę rolę. Zło u Glińskiego jest takie jak w życiu: banalne, proste, wszechobecne. [Katarzyna Kebernik]
34. „Najlepszy” (2017)
Najlepszy to brawurowa historia o przełamywaniu ograniczeń, której wartością dodatkową jest antynarkotykowe przesłanie; niemniej jest to także film z przepisu, według którego tworzy się oscarowe dramaty. Nie nudzi, w ani jednej sekundzie nie zniechęca do kontynuowania seansu. [Jarosław Kowal, fragment recenzji]
33. „Kos” (2023)
Nowy film Maślony to triumf wyobraźni i narracyjnej swobody. Środkowy palec wymierzony we wszystkie pompatyczne, nieznośne freski historyczne. A jednocześnie dowód na to, że najlepsze scenariusze wcale nie muszą być pisane przez absolwentów ekskluzywnych szkół filmowych. Dyplom nigdy nie zastąpi kreatywnego myślenia. Do świata kina można trafić na wiele różnych sposób, o czym na polskim podwórku przypominają nam dzisiaj takie osoby jak Jakub Żulczyk, Szczepan Twardoch czy Michał A. Zieliński. Każdy film zaczyna się w końcu od zapisanego na kartce papieru bądź na ekranie smartfona pomysłu – a pomysł scenarzysty Kosa był, co tu dużo mówić, wybitny. [Janek Brzozowski, fragment recenzji]
32. „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa” (2019)
I chociaż w pewnym momencie reżyser, podobnie jak w przypadku Underdoga, szarżuje, wkładając w swoje ciasto chwyty narracyjne podpatrzone w reklamach piwa, czyli spowolnienia, pompatyczne, sentymentalne sceny, to okazuje się, że potrafi tworzyć zachodnie kino na polskiej zasmażce. Nic tutaj nie wywołuje efektu „wow”, ale bardzo trudno stworzyć w tym kraju kino środka, które nie zaczyna się w pewnym momencie zataczać niczym pijany wujek na weselu. Kawulski, co jest przedziwne i na swój sposób cudowne, kręci bez zająknięcia takie filmy, jakie chce oglądać. A chce oglądać filmy oglądalne. [Jakub Koisz, fragment recenzji]
31. „Skazany na bluesa” (2005)
Filmowa biografia charyzmatycznego wokalisty Dżemu to pogłębiony i przeszywająco dotkliwy portret kultowej postaci polskiej sceny muzycznej – Ryśka Riedla. Reżyser w swoim filmie pokazuje go jako człowieka przede wszystkim poszukującego wolności. Z drugiej strony obnaża jego słabości jako człowieka nieumiejącego odnaleźć się w otaczającej rzeczywistości, zatracającego się w nałogu. W stworzeniu tak przejmującej i autentycznej ekranowej postaci Ryśka pomogła świetna gra aktorska Tomasza Kota, który – choć trudno w to uwierzyć – debiutował tą rolą na dużym ekranie. To, jak odbierzemy film Jana Kidawy-Błońskiego zależy głównie od emocjonalnego zaangażowania się w historię. Podejrzewam, że fani Dżemu uznają Skazanego na bluesa za film o wiele bardziej wartościowy niż widzowie, którzy z historią rockmana nie mieli wcześniej styczności. Mimo wszystko należy przyznać, że Skazany na bluesa to przejmujący film biograficzny, który z autentycznością oddaje obraz nie tylko intrygującego muzyka, ale i postaci tragicznej, nieposkromionej i wyalienowanej. [Maja Budka]