POD MOCNYM ANIOŁEM. Tym razem będzie inaczej
Odmienne stany świadomości #9: Pod Mocnym Aniołem
Jerzy (Robert Więckiewicz) to intelektualista i literat w średnim wieku. Jest osobą może nie tyle publiczną, co popularną, bywałą w telewizji i radiu, dającą wykłady. W dodatku wydał właśnie kolejną książkę. Niedawno związał się ze znacznie młodszą od siebie studentką (Julia Kijowska), z którą planuje się ożenić. We wszystkich aspektach swojego życia Jerzy mógłby uważać się za spełnionego, kochanego i interesującego człowieka. Mógłby mieć przed sobą znakomite perspektywy sławy i szczęścia, być może nawet własną rodzinę. Mógłby, gdyby nie niszczący go alkoholizm. Kiedy od czasu do czasu kolejne wielodniowe libacje zaczynają zagrażać jego życiu, Jerzy zgłasza się na terapię odwykową. Powtarzające się cyklicznie pijaństwo, syndrom odstawienia i delirium, oraz literackie sukcesy i miłosne deklaracje – bohater Pod Mocnym Aniołem ma dość barwne życie, aczkolwiek nie do pozazdroszczenia.
Smarzowski zaplanował Pod Mocnym Aniołem jako film składający się z trzech części: zabawnej i prześmiewczej, “bo kto się nie śmiał z pijaka”, budzącej zażenowanie i ostatniej, która ma przerażać. Taki podział sprawdził się świetnie z kilku powodów. Przede wszystkim stosunkowo lekki – jak na tego reżysera – pierwszy akt wprowadza widza w świat filmu i przedstawia bohaterów: pisarza Jerzego i jego dziewczynę, pensjonariuszy oddziału dla deliryków, lekarzy itd. Pokazano ich w serii luźno powiązanych ze sobą scen połączonych alkoholizmem jako motywem przewodnim. Bywalcy odwyku zdają relacje ze swoich wielodniowych libacji, które doprowadziły ich na terapię, co przeplatane jest tragikomicznymi retrospekcjami. Więcej tu śmiechu niż odrazy. Ta część kończy się wyjściem Jerzego z oddziału, powrotem do domu i… pijackim ciągiem. Kolejne wyjścia do tytułowego lokalu Pod Mocnym Aniołem, sklepu monopolowego i bankomatu oraz kolejne opróżnione butelki skutkują postępującym upodleniem, które po części bawi i budzi zażenowanie. Trzeci akt jest jednocześnie najtrudniejszy w odbiorze i najciekawszy. To w tej części reżyser skupił się przede wszystkim na pokazaniu świata widzianego oczami alkoholika w ciągu, kiedy traci poczucie czasoprzestrzeni i ma urojenia.
Podobne wpisy
“Skoro pijesz we śnie i na jawie, to tak naprawdę nie wiesz, jak jest na jawie” – słowa dziewczyny Jerzego przewijają się przez kolejne sceny niekończącej się libacji. Pod wpływem alkoholu zacierają się granice czasu i przestrzeni. Bohater gubi się w powtarzających się wielokrotnie sytuacjach. Wydaje się, że nieustannie błądzi po swoim mieszkaniu, korytarzach oddziału dla deliryków czy ulicach Krakowa. Powtarzalność czynności wykonywanych przez Jerzego świadczy o dwóch rzeczach. Po pierwsze: o rutynie alkoholika, gdzie w nieskończoność się pije, bredzi, wymiotuje, czołga i traci przytomność. Po drugie: o utracie ciągłości czasu. Kiedy każdy dzień jest taki sam, mózg zamroczony wódką przestaje prawidłowo funkcjonować. Mówi się wtedy, że komuś urywa się film. Nieprzypadkowo właśnie to powiedzenie podsumowuje zwiastun zapowiadający premierę Pod Mocnym Aniołem. Zresztą współpracujący z Wojciechem Smarzowskim operator Tomasz Madejski tłumaczy, że “film ma też wiele scen, które są wyobrażeniem tego bohatera. Także w tych scenach chcieliśmy podkreślić ten czas alkoholika, który nie jest linearny i że mieszają mu się rzeczy rzeczywiste z tymi, które wymyślił”.
Pamięć staczającego się Jerzego jest taka, jak montaż w filmie: urywana, luźno kojarząca jedną sytuację z drugą, pozbawiona chronologii i związków przyczynowo-skutkowych. Takie przedstawienie postrzegania świata przez alkoholika jest unikatowe. Swoją intensywnością przypomina Requiem dla snu Darrena Aronofsky’ego, gdzie uzależniona Sarah Goldfarb (Ellen Burstyn) boi się ataków ze strony lodówki i rozmawia z postaciami z telewizora. Pod wpływem amfetaminy jej nałogi – jedzenie i oglądanie telewizji – prześladują ją. Tam subiektywne widzenie rzeczywistości było zaburzone narkotykami, a u Smarzowskiego alkoholem. Efekt jest podobny. Pisarz Jerzy podczas niekończącego się ciągu picia spotyka w lokalu i swoim mieszkaniu osoby, w których można rozpoznać innych autorów znanych z literatury pijackiej: Charlesa Bukowskiego (Eryk Lubos), Hansa Falladę (Robert Mika) i Wieniedikta Jerofiejewa (Oleksandr Kryzhanivsjkyj). Bohater wdaje się z nimi w dyskusje, a czasami widzi ich w swoim domu wygłaszających monologi, niekoniecznie na trzeźwo. Przewijający się w tle te same twarze i zachowania stanowią ponury refren dla postępującego upadku. Choć i to może być celem. W kontynuacji Psów Władysława Pasikowskiego Franz Maurer (Bogusław Linda) zapytany o powód swojego picia odpowiada, że świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia. Wszyscy bohaterowie filmu Smarzowskiego zgodziliby się z tą tezą.
Powtarzające się cyklicznie pijaństwo, syndrom odstawienia i delirium oraz literackie sukcesy i miłosne deklaracje – bohater Pod Mocnym Aniołem ma dość barwne życie, aczkolwiek nie do pozazdroszczenia.
Zapętlająca się rutyna wydaje się prywatnym więzieniem Jerzego. Nie tylko w jego zszarganym przez alkohol życiu wewnętrznym, lecz także w jego codziennych wyborach. Ciągle ląduje na oddziale dla deliryków, gdzie za każdym razem robi to samo i kiedy wydaje się, że tym razem będzie inaczej – jak bohater zapewnia lekarza (Andrzej Grabowski) – ponownie wraca do monopolu, baru i upojenia alkoholowego. Postanowienie poprawy i uleganie nałogowi. Powtarzalność ma tu wiele znaczeń i jest kluczowa dla zrozumienia istoty uzależnienia oraz struktury filmu Smarzowskiego. Seans Pod Mocnym Aniołem zaczyna w pewnym momencie nużyć, ponieważ sceny zaczynają być do siebie coraz bardziej podobne, zamiast nowych wątków reżyser kręci się wokół jednego – picia. Ten ryzykowny zabieg może budzić irytację i odrzucać na równi z obrzydliwymi scenami wymiotowania, wydalania i autodestrukcji postaci. Jednak powtórzenia i upodlenie mają ten sam cel: dać widzowi odczuć (możliwie najdotkliwiej), jak wygląda życie człowieka zniewolonego przez alkohol. Czy rzeczywiście tym razem będzie inaczej? Oczywiście, że nie, będzie tak samo. Będzie picie do nieprzytomności, sikanie na ulicy i obrażanie przechodniów, robienie z siebie pośmiewiska.
Podobne wpisy
Wspomniany wcześniej podział filmu na trzy części nie jest zbyt wyrazisty, co wydaje się zamierzonym zabiegiem. Między kolejnymi aktami filmu następują płynne przejścia, niezauważalnie zmieniając charakter kolejnych scen na coraz poważniejszy, mroczniejszy i drastyczniejszy. To działanie przypomina równie subtelne przejście od jednego piwa po pracy do alkoholowych ciągów – zaczyna się lekko i zabawnie, a może skończyć obrzydliwym nałogiem i koniecznością picia. I choć trudno podejrzewać Smarzowskiego o tak ordynarne umoralnianie, nie da się ukryć, że po seansie Pod Mocnym Aniołem zostaje w pamięci sporo trunkowych scen, z czego większość jest dość przykra. Reżyser, jak sam przyznał, uważa, że “robienie filmów ma sens wtedy, kiedy te filmy prowokują, czy emocjonalnie, czy intelektualnie, czy wzruszają”. Jego bezkompromisowe i barwne studium alkoholizmu zasługuje na uwagę przede wszystkim dlatego, że nie zabrakło tu odwagi realizacyjnej, by opowiadanie konkretnej historii zostawić na dalszym planie, a skupić się na wrażeniach i emocjach związanych z uzależnieniem oraz ukazaniem go z perspektywy pijanego pisarza.
korekta: Kornelia Farynowska