search
REKLAMA
Felietony

Pełnia młodzieńczego snobizmu, czyli O OGLĄDANIU AMBITNEGO KINA NA SIŁĘ

Jan Tracz

22 grudnia 2018

REKLAMA

Jakiś czas temu miałem okazję chwilę pogawędzić o tej naszej ukochanej atmosferze świątecznej i co się z tym, rzecz jasna, wiąże. Rozmowa zeszła na rejony filmów puszczanych w tym okresie w rodzimej telewizji; Kevin sam w domu, To właśnie miłość – sztandarowe tytuły, które Polacy pokochali, a następnie znienawidzili w tempie ekspresowym. Znajoma osoba napomknęła, że dodatkowo zawsze powraca do jeszcze dwóch innych faworytów: To wspaniałe życie i Ja cię kocham, a ty śpisz. Taki filmowy rozwój jest zdrowy, oglądanie ładnych i podobnych tematycznie produkcji może jedynie przysporzyć pozytywnych, nienudnych emocji. Wtem…

Wchodzę na aplikację Mój Filmweb i zostaję zalany ocenami moich znajomych kinomaniaków. Tarkowski, Godard, Kurosawa, Fellini – to tylko parę nazwisk, na które natrafiam, zjeżdżając w dół i czytając oceny (zazwyczaj nie ma żadnej poniżej ośmiu!). Po raz kolejny jestem świadkiem tego fenomenu; zamierzam ocenić głupkowaty pastisz (w tym wypadku był to komiczny Wysyp żywych trupów Edgara Wrighta), a natłok klasyki, wzniosłego kina, mnie przygniata. Zadaję sobie (nie)zobowiązujące pytanie: czy ze mną jest coś nie tak, że jako pasjonat mam te wszystkie zaległości?

Simon Pegg

Traktuję to jak personalny afront, jak już się celuje w filmoznawstwo, to przynajmniej dobrze by było mieć jakąkolwiek wiedzę o każdym z twórców Nowej Fali itp. Jako że część z tych filmów oglądałem, parę miesięcy temu złapałem pociąg do głowy Godarda (stąd mój tekst o Amatorskim Gangu i opis konta!), ale gdzieś przy czwartym tytule się niestety wykoleił. Bo choć Kobieta jest kobietą jeszcze inspirował, tak inne nużyły, nie zaskakiwały wrażliwością; puste obrazy z nowatorskimi pomysłami – nic więcej. Jakby znienacka pojawił się gombrowiczowski profesor i z pretensjami pyta: Jak to nie zachwyca Tracza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Traczowi, że go zachwyca. I co ja mam z tym fantem zrobić, skoro Godard zachwyca wszystkich młodych, a młodego Tracza znacznie mniej? Moja pełnia młodzieńczego snobizmu trwała całe szczęście dosyć krótko, aczkolwiek i tak treściwie.

Odpowiedź znalazłem we fragmencie eseju autorstwa Anthony’ego Lane’a przetłumaczonym przez krytyka Michała Oleszczyka. Wyskoczył mi on przy okazji czytania o najnowszej części Halloween, kolejnej edycji kultowej już wersji Carpentera. Znajdziemy tu ciekawy fragment, w pełni tłumaczący myślenie Pokolenia Z:

Są dwa powody, dla których nie obejrzałem Halloween w roku premiery. Po pierwsze, nie miałem jeszcze wymaganych 18 lat, a po drugie, w tamtym czasie prędzej bym umarł, niż pozwolił się komuś przyłapać na oglądaniu horroru. Kiedy człowiek przeżywa pełnię młodzieńczego snobizmu filmowego, ostatnią rzeczą, jaką chce oglądać, są filmy oferujące półtorej godziny frajdy. Taki człowiek z lubością chodzi za to na trzygodzinne nudziarstwa, kierując się farmaceutycznym przekonaniem, że muszą mieć one nań jakiś pozytywny wpływ.

Mike Myers

My młodzi chcemy się wykazać, żyjemy w sferze poczucia wyższości intelektualnej, przecież nie możemy pozwolić sobie na trochę luzu, literalnie każdy z nas aspiruje do miana największego pępka świata na planecie Ziemia. Nie odpuszczamy, szarżujemy, usiłujemy zyskać wiedzę i wiedzieć wszystko bez większego zastanowienia, w jak najkrótszym czasie obejrzeć najwybitniejsze filmowe dzieła. I te “trzy godziny nudziarstwa” wcale nie pomagają, one serio nudzą. Nie każdy film uznawany za klasykę musi być z góry ponadprzeciętny. Wielcy młodzi erudyci będą mieli swoje zdanie, i tak postarają się znaleźć ukryte motywy i znaczenia, a o danym klasyku na drugi dzień zapomną. Nie dziwię się, często przeceniamy te seanse, by nie wyjść na ignorantów. A może tak właśnie trzeba, raz doceniać arcydzieła, raz dostrzegać bełkot i nieład; ocenianie filmów ma charakter kompensacyjny, nie dajcie się młodzieży porwać szpanerskiej megalomanii.

Inaczej postmillennialsi, pokolenie urodzone po 1995 albo 2000 roku. Wygórowane ego, nastawienie na sukces i filantropijna aktywność w mediach społecznościowych. Od niedawna fani rzeczy nieznanych, zapomnianych, uważanych za te górnolotne. Stąd gloryfikują kino ponaddwugodzinne, w którym akcja dzieje się w stolicy kultury, a bohaterowie wypowiadają pseudofrazesy; całość do perfekcji dopracowana technicznie, wiele ślicznych kadrów i czegoś tam jeszcze. Dlatego kochają Zimną wojnę, dlatego dziesięciokrotnie odpalają Kubricka, dlatego czczą stylową rękę Tarantino. Młodzi hipsterzy przejmują media ze swoimi przemyśleniami, tworzą blogi filmowe, starają się wypowiadać na każdy możliwy temat; sam do nich należę, przykładowo ma apoteoza Romy nie zna granic.

Ludzie

Proponuję odczarować trochę tę mistyfikację ambitnego kina. Ujmą na honorze nie jest fakt, jeśli ktoś ogląda horrory i kino klasy B; ujmą też nie jest, jeśli nasza znajomość kinematografii opiera się wyłącznie na blockbusterach. Wyznacznikiem nigdy nie będzie, ile kto czego obejrzał, a jak odczytał dany przekaz, jak film na niego wpłynął, jakie odczucia wywołał. Nie na samych ujęciach i piękności zagranicznych języków sztuka stoi. Nie na samej urodzie Hepburn i Kariny stoi.

Podstawowym błędem dzisiejszych młodych okazuje się (o dziwo) kwestia prawie surrealna; opiniują oni rówieśników – i inne bliskie im osoby – przez pryzmat gustów. Muzycznych, filmowych, powiązanych ze sztuką. A kim oni są, za kogo się niby uważają? Zanim ruszą z motyką na słońce i rozpoczną swój pompatyczny flirt z “alternatywnym kinem”, niech poznają podstawy i nauczą się dobrze czytać proste, lakoniczne filmy. A potem stopniowo, machinalnie zaczną sięgać po kolejne tytuły. Trudniejsze, wymagające, może i porywające. Nic na siłę, po się męczyć, by następnie gwiazdorzyć przed bierną widownią?

Oscary plakaty 2018

Wszak fajno jest obejrzeć coś luźnego i się pośmiać. Albo poczuć nutkę grozy, przestraszyć się potwora z głębin, wkroczyć w światy nierzeczywiste. Nie męczcie się na siłę, nadejdzie i wasza pora filmowa. Odejdźcie od niepotrzebnego snobizmu. Cieszcie się kinem, które wielbicie wy, nie kreujcie się zaś na zwyczajnych pozerów.

Jan Tracz

Jan Tracz

Doktorant ( Film Studies ) na uczelni King's College London w Wielkiej Brytanii, aktualnie pisuje dla portalu Collider, The Upcoming, Talking Shorts, Interii Film, Przeglądu, MINT Magazine, Film.org.pl i GRY-OnLine. Publikował na łamach FIPRESCI, Eye For Film, WhyNow, British Thoughts Magazine, AYO News, Miesięcznika KINO, Magazynu PANI, WP Film, NOIZZ, Papaya Rocks, Tygodnika Solidarność oraz Filmawki, a także współpracował z Rock Radiem i Movies Roomem. Przeprowadził wywiady m.in. z Adamem Sandlerem, Alejandro Gonzálezem Iñárritu, Paulem Dano, Johanem Renckiem, Lasse Hallströmem, Michelem Franco, Matthew Lewisem i Irène Jacob. Publikacje książkowe: esej w antologii "Nikt Nikomu Nie Tłumaczy: Świat według Kiepskich w kulturze" (Wydawnictwo Brak Przypisu, 2023). Laureat Stypendium im. Leopolda Ungera w 2023 roku. Członek Young FIPRESCI Jury podczas WFF 2023.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA