search
REKLAMA
Felietony

Które wielkie studio zdominowało kina w 2023? Disney ZDETRONIZOWANY. Jest nowy lider!

Disney musiał uznać wyższość innego studia, w ogólnym rozrachunku box office’u roku 2023.

Jakub Piwoński

4 stycznia 2024

REKLAMA

Okazuje się, że rok 2023 był rokiem przetasowań w rankingu najbardziej dochodowych wytwórni filmowych. Box office nie kłamie. Dominujący od kilku dobrych lat Disney, na skutek kilku dotkliwych porażek finansowych, oddał liderowanie innemu studiu. Któremu? To zaskakujące, ale ubiegły rok był rokiem studia Universal.

Zaskakujące dlatego, że Universal ostatni raz był liderem w 2015 rok. Tak długo trwała hegemonia Disneya, który w ostatnich latach raczył nas kolejnymi fazami skrupulatnie budowanego uniwersum Marvela oraz wznowionymi Gwiezdnymi wojnami. Choć słowo „raczył” należy traktować na wyrost, bo mniej więcej po premierze Endgame – czy, jak kto woli, za sprawą jakości Skywalkera. Odrodzenie – coś zaczęło szwankować w tym czołgu, który jak dotychczas zwykle rozjeżdżał konkurencję bez większych problemów.

Wykorzystał to Universal. Jak donosi serwis ScreenDaily, studio wydało w 2023 do kin 24 tytuły i wiele z nich było frekwencyjnymi hitami. Dzięki temu sukcesowi zarobki studia wyniosły 4,907 miliardów dolarów. Około 2 miliardy z tego to rynek amerykański, reszta – światowa dystrybucja. Największymi hitami studia bezsprzecznie okazały się dwa filmy. Pierwszy to adaptacja kultowej gry komputerowej Super Mario Bros. Film, który na świecie zarobił 1,3 miliarda dolarów. Warto zaznaczyć, że ten wynik czyni z filmu trzeci najbardziej dochodowy film animowany w historii kina (tuż za Frozen II i Królem Lwem z 2019 roku).

Drugi film, który wywindował Universal na szczyt, to, a jakże, Oppenheimer Christophera Nolana. Biograficzna opowieść o twórcy atomowej bomby zrobiła w kinach iście bombowy wynik – 950 miliona dolarów.

Za Universal w zestawieniu mimo wszystko plasuje się Disney, który z zyskami rzędu 4,827 miliarda dolarów zajął drugie miejsce (z czego 2 miliardy to USA, a 3 to reszta świata). Trzeci na podium jest Warner Bros., którego wpływy z kin rzędu 3,82 miliarda dolarów są wynikiem ogromnego sukcesu frekwencyjnego Barbie (film Grety Gerwig, dostępny od niedawna na HBO Max, zarobił 1,4 miliarda dolarów). Czwarte w zestawieniu jest Sony (2,09 miliarda dolarów), a piąte Paramount (2,03 miliarda dolarów, niestety, najnowsza misja niemożliwa Toma Cruise’a nie zakończyła się sukcesem).

Tu jednak na uwagę zasługuje jeden fakt. Disney może i dociągnął do drugiego miejsca, ale ogromnym kosztem. Wyprodukowanie dwóch największych hitów Universal kosztowało łącznie 200 milionów dolarów. Tyle, co budżet Ant-Mana i Osy: Kwantomanii, który za to był dotkliwą porażką finansową. Podobnie zresztą jak Marvels i piąty Indiana Jones, głośne klapy studia, które kosztowały razem, bagatela, 600 milionów dolarów. Tylko trzeci Strażnicy Galaktyki biznesowo okazali się dla studia sukcesem, ale nie bez przesady, bo co prawda zarobili na świecie około 850 milionów dolarów, ale dodajmy, że kosztowali też niemało, bo 250 milionów dolarów.

Trudno zatem nie odnieść wrażenia, że rozrzutność Disneya kompletnie się nie opłaciła. Słowa Boba Igera, dyrektora generalnego wytwórni, o konieczności zaciskania pasa należy więc brać poważnie. Polityka studia musi się wkrótce zmienić, jeśli Disney chce wrócić na szczyt. Ale nie chodzi jedynie o to, ile studio przeznacza na produkcję filmów, ale jakich tematów się podejmuje i w jaki sposób. To zdaje się osobnym problemem.

Oppenheimer i Barbie, dwa największe hity filmowe ubiegłego roku, to – co warto zaznaczyć – produkcje niezwiązane z żadną serią filmową, żadnym uniwersum. Ok, Barbie to wyrobiona marka w popkulturze, ale pełnometrażowego aktorskiego filmu o przygodach tej słynnej lalki jeszcze nigdy nie było (i co tu dużo mówić, jego realizacja na papierze mogła wydawać się idiotyczna). O projekcie Manhattan też już co prawda opowiadano, ale nie w taki sposób, jak zrobił to Nolan – w skupieniu na emocjach i dylematach moralnych targających głównym wynalazcą.

Mam wrażenie, że mamy tu do czynienia z przejawem dużego, artystycznego ryzyka, które się opłaciło i co ważne, było  czymś, czego widownia była spragniona. Świeżość w operowaniu czymś, o czym już wiemy, wydaje się wciąż najlepszym sposobem na sukces w kinie. Disney ożywia bohaterów, których znamy i kochamy, ale robi to najwyraźniej tak, że zraża do siebie publikę. Męczy. Coś w tym aspekcie nie gra.

2024 będzie jednak rokiem, w którym Disney wyraźnie zasugerował większą powściągliwość – największą premierą studia będzie Deadpool 3. Być może jednak laur pierwszeństwa w box offisie przypadnie tym razem Warner Bros. za sprawą premiery drugiej części Diuny. Przekonamy się już wkrótce.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA