search
REKLAMA
Felietony

Jeszcze nie czas kończyć ŚWIAT WEDŁUG KIEPSKICH

Odys Korczyński

2 lutego 2021

REKLAMA
To naturalne, że ludzie umierają, w rzeczywistości, jako realnie istniejący aktorzy, i w serialach, jako fikcyjne postaci. Świat według Kiepskich jest z nami od 1999 roku. Nie żyje Rozalia Kiepska, Boczek, Paździoch, Listonosz Edzio, lecz wciąż mają się dobrze bohaterowie tytułowi, czyli Ferdek, Halinka, Mariolka i Waldek Kiepscy. To przecież na nich opiera się cała prześmiewczość serialu. Oni skupiają w sobie te wszystkie cechy, które posiada znakomita część naszej polskiej klasy tzw. intelektualistów, chociaż zapewne niektórzy z nich będą zajadle się temu sprzeciwiać, a na dodatek nazywać serial produkcją o marginesie kręconą dla marginesu. Sąsiadów Kiepscy mogą mieć różnych, zresztą przez te wszystkie sezony wprowadzono do fabuły kilka nowych postaci np. Jolasię Pupcię (Anna Ilczuk). Sens fabuły Kiepskich zasadza się jednak nie na sąsiadach, a na Ferdku i jego relacji ze światem, więc to ewentualna śmierć lub rezygnacja z roli Andrzeja Grabowskiego powinna zdecydować o zaprzestaniu realizacji kolejnych sezonów. Inaczej będzie to arbitralna decyzja podyktowana niepewnością, lękiem i po trosze chęcią pewnej kompanii skostniałych intelektualistów, która od samego początku nie akceptowała tej nieco przyziemnej, brodatej formy satyry na polską rzeczywistość.

Tekst ten nigdy zapewne by nie powstał, gdyby nie mój redakcyjny kolega Jakub Piwoński i jego niedawny felieton pt. Najwyższy czas zakończyć Świat według Kiepskich. Z uwagą go przeczytałem oraz śledziłem komentarze pod nim. Tak, jak się spodziewałem, pojawiło się w nich mnóstwo od dawna żywionej intelektualistycznej niechęci do serialu. Śmierć Ryszarda Kotysa nie miała większego znaczenia. Niektórzy od dawna chcą, żeby serial przestał być kręcony, i nie tłumaczą tego ani śmiercią Paździocha, ani Boczka, ani tym bardziej Rozalii Kiepskiej (Krystyna Feldman). Te fakty nie mają dla nich znaczenia. Skoro tak, to jeśliby nawet szukać uzasadnienia zaprzestania produkcji Kiepskich u widzów, widać jasno, że w sposób konieczny nie łączą oni śmierci Kotysa z potrzebą anulowania serialu. Jeśli się im to zasugeruje, owszem, podchwycą ten wątek, lecz nie wynika to z naturalnej dynamiki ich percepcji i myślenia – jest wtórne do samego sprzeciwu wobec takiej, a nie innej prezentacji Kiepskich jako dysfunkcyjnej rodziny z marginesu celnie wyśmiewającej Polaków.

To właśnie najbardziej boli niektórych widzów – że Ferdek, jakim by nie był lujem, mendą i leniem, cały czas sobie radzi, a nawet żyje całkiem przyjemnie. Nie brak mu zdolności do ciętych ripost. Celnie podsumowuje te wszystkie szaleńcze dążenia klasy średniej, która za wszelką cenę pragnie dostać się o poziom wyżej, jakby na tym się kończył świat. Ferdek znalazł po prostu niszę dla swojej osobowości. Uzyskał stan równowagi, nic już nie musi, osiągnął ideał harmonii, o której pisali najwięksi starożytni intelektualiści. Taka postawa musi obudzić zawiść wśród tych, którzy walczą, starają się, ale wciąż w systemie społecznych zależności, sprawności, nagród i kar są oceniani jako nie dość dobrzy do osiągnięcia czegoś tam i zadowolenia kogoś tam. Gdzieś głęboko we mnie, na poziomie istnienia atawizmów, również czuję zazdrość. Racjonalnie jednak wolę nie być takim intelektualistą, szczurem ścigającym się z arbitralnie ustawioną poprzeczką, której sens istnienia zadowolić ma nie tego, kto do niej doskoczy, ale tak naprawdę tego, kto ją tak wysoko ustawił.

Miał rację Jakub Piwoński, kiedy pisał na początku swojego tekstu, że „intelektualista” to etykietujące słowo. Nie wiem, czy nim jestem. Sam nie mam podstaw ani prawa się tak określić. Jeśli ktoś miałby mnie tak nazwać, chyba bym się sprzeciwił. Intelektualiści zawsze wydawali mi się ludźmi życiowo niezbyt mądrymi, a wolę lepiej radzić sobie w życiu (czego wciąż się uczę, boleśnie tłukąc sobie siedzenie) niż czerpać wątpliwą praktycznie korzyść z pozycji intelektualisty. Nawiązując do Ferdka Kiepskiego, on jest mądry, kuty na cztery nogi, sprytny. Zazdroszczę mu, że chociaż fikcyjnie, potrafił opuścić ten świat kapitalistycznych wyścigów o poziom zasobności portfela i pozycje społeczną i zostać naprawdę wolną od zależności i przynależności jednostką.

Przynależeć się oczywiście powinno, ale do gatunku człowieka. Wszelkie inne przynależności deprawują naturę przynależącego, osadzają ją w sztucznym, ideologicznym kontekście, sprzecznym z interesami naszego gatunku. Największym osiągnięciem Świata według Kiepskich jest ukazywanie, na czym może polegać to nieprzynależenie, a jednocześnie krytycznie mądre spoglądanie na świat. Krytycy Ferdka Kiepskiego widzą w nim tylko szmatławy margines. Nie zauważają, że postać ta jest bardzo sprytnie skonstruowana. Ośmiesza naszą polskość, co rusz wymierza naszemu zadufanemu w sobie orzełkowi cios w krocze, po którym nie powinien się długo podnieść, a przynajmniej nie wypinać tak przybrudzonego historycznymi upadkami ogona. Zlikwidowanie takiego serialu, zwłaszcza w naszej, ustrojowo dążącej do autorytaryzmu, sytuacji państwowej, oznaczałoby usunięcie ważnego przedstawiciela jakże już nielicznie obecnych stale w mediach otrzeźwiających pamfletów na społeczeństwo, władzę, naród, wszelkie ideologie itp. Nie wyobrażam sobie, żeby Kiepskich nie było, póki żyje Ferdek, nie tylko ze względu na sentyment, lecz na utrzymanie w naszym narodzie resztek tak cennego, ale niestety ginącego pod naporem ślepowroniego polaczkostwa krytycyzmu.

Jakże to byłby nielogiczny powód – śmierć Mariana Paździocha. Zastanówmy się przez chwilę, jak można by ten fakt wykorzystać na korzyść serialu. Osią fabuły jest Ferdek, potem jego relacja z Halinką i dziećmi, a następnie z sąsiadami. Marian przecież nie umarł bezpotomnie. Jego syn, Janusz Marian da Silva Bolsonaro Haczapui, mógłby z powodzeniem zastąpić ojca. Występuje u niego tak podobny rozziew między mniemaniem o sobie a tym, kim faktycznie jest, że gdyby Sławomir Szcześniak oddał całego siebie tej postaci, śmieszyłaby bardziej niż Paździoch. Przede wszystkim byłaby świeża. Te powtarzające się popijawy Mariana z Ferdkiem faktycznie były trochę nudne. Poza tym w ostatnich latach Ryszard Kotys stracił wiele aktorskiej energii, co jest zrozumiałe ze względu na wiek. W ciągu kolejnych lat zapewne czeka to kolejnych aktorów, tym razem tych głównych. Wtedy na poważnie już powinno się zaprzestać kręcenia kolejnych sezonów i bynajmniej nie chodzi mi tu o śmierć Andrzeja Grabowskiego czy Marzeny Kipiel-Sztuki.

Może i Świat według Kiepskich od dawna nie zadowala już poziomem żartu, lecz wciąż chociaż zwraca uwagę na to, w jak mroczną stronę zdążamy jako naród, w którym dla rządzących najlepiej by było, żeby klasa średnia, ta najliczniejsza, ta, od której zależy legitymizacja władzy, wyglądała tak właśnie, jak Paździoch, Boczek, Walduś, w pewnym sensie też Ferdek, chociaż on w swojej nieskrępowanej wolności przynależy do zupełnie innej, anarchistycznej kategorii społecznych abnegatów.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA