search
REKLAMA
Felietony

Najwyższy czas zakończyć ŚWIAT WEDŁUG KIEPSKICH

Jakub Piwoński

30 stycznia 2021

REKLAMA

Babci Kiepskiej, czyli Krystyny Feldman, nie ma z nami już długi czas. Podobnie jak listonosza Edzia, w którego wcielał się Bohdan Smoleń. Twórcy serialu Świat według Kiepskich zdołali jednak znaleźć sposób na to, by zapełnić powstałe na skutek ich odejścia luki. Nadal było śmiesznie. Obawiam się jednak, że po tym, jak ze światem pożegnał się Boczek, czyli Dariusz Gnatowski, oraz Paździoch, czyli Ryszard Kotys, twórcy serialu będą musieli się poddać. Tego nie da się już ciągnąć. Niezależnie od decyzji twórców śmiało można mówić, że to koniec pewnej epoki humoru.

Choć uważam siebie za intelektualistę (tfu, cóż za etykietujące słowo) – jakieś tam studia się skończyło, jakąś tam pracę, w dodatku umysłową, się podjęło – nigdy nie przeszkodziło mi to fascynować się Światem według Kiepskich, nigdy nie przeszkodziło mi dobrze bawić się podczas seansu tego, jak by nie patrzeć, legendarnego już polskiego sitcomu. Mimo że mamy tu do czynienia z obrazem nędzy i rozpaczy, komedią lotów niskich, bo obśmiewającą głupotę, patologię, lenistwo i życiową nieudolność, to przy zetknięciu z niemal każdym odcinkiem (głównie tych starych sezonów) na mojej twarzy zawsze lądował szeroki uśmiech, często przeradzający się w intensywny śmiech. Od zawsze miałem wrażenie, że coś takiego jak Świat według Kiepskich jest nam, Polakom, bardzo potrzebne, byśmy mogli nabrać nieco dystansu do narodowych przywar.

Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu, w marcu 1999 roku. Wtedy to właśnie na kanale Polsatu wyemitowane zostały pierwsze odcinki Świata według Kiepskich. Reżyserią zajął się Okił Khamidov, reżyser telewizyjny tadżyckiego rodowodu. W pochodzeniu twórcy serialu kryje się jakiś paradoks, gdyż to dalece niebywałe, że to właśnie twórca sięgający korzeniami poza granicę Polski, w chwili kręcenia pierwszych odcinków nie mający nawet polskiego obywatelstwa, tak dobrze zrozumiał specyfikę naszego kraju, że potrafił z niego zadrwić. Bo w tym właśnie kryła się główna siła produkcji – w ukazywaniu polskiego poletka w krzywym zwierciadle. Co ciekawe, pomysł na Świat według Kiepskich powstał kilka lat wcześniej w głowach Janusza Sadzy, Aleksandra Sobiszewskiego, Igora Nurczyńskiego i Romana Regi, związanych z wrocławską grupą Mader Faker Studio tworzącą na początku lat 90. niewybredne filmy krótkometrażowe. Wiecie, co było dla nich głównym źródłem inspiracji? Obserwowanie tego, co dzieje się we wrocławskim „Trójkącie Bermudzkim”, niesławnej okolicy zamieszkałej przez społeczny margines.

Często porównuje się Świat według Kiepskich do Świata według Bundych. Twórcy zasugerowali to samym tytułem. Wedle mnie jednak oba seriale łączy jedynie trzon, czyli komizm rodzinnej codzienności. Ale już na poziomie tematyki wyłaniają się zasadnicze różnice. Bohaterem serialu jest Ferdynand Kiepski, bezrobotny przedstawiciel polskiej klasy średniej, który wraz ze swym synem Waldkiem całe dnie spędza na rozmyślaniu nad tym, jak „zarobić, by się nie narobić”, racząc się przy tym łykami ulubionego trunku – piwa. W libacjach często wtórują mu sąsiedzi: Marian Paździoch i Arnold Boczek, a czasem nawet listonosz Edzio. Żona Ferdka, Halina, stanowi dla niego przeciwwagę, gdyż jako odpowiedzialna pielęgniarka ciężko pracuje, by utrzymać rodzinę, będąc de facto jej głową. Żywe zaangażowanie Haliny często doprowadza do konfliktu z nieustannie bujającym w obłokach i fajtłapowatym mężem.

Cóż to były za gagi – wyobraźni twórcom nie brakowało. Bardzo charakterystycznym elementem serialu były życiowe rozmowy bohaterów i użyty w nich specyficzny, potoczny, żeby nie powiedzieć prostacki język. Spotkań przy znajdującej się na korytarzu kamienicy wspólnej toalecie nie da się zapomnieć, gdyż zazwyczaj to tam rodziły się najbardziej zwariowane pomysły, wyznaczające kierunek akcji danego odcinka. Dzięki temu już z samego rana Ferdek wpadał w sidła alkoholizmu, gdyż razem z Boczkiem dochodzili do wniosku, iż nastała odpowiednia pora do napicia się wódki. Gdyby nie ta przemożna głupota bohaterów i absurd inicjowanych przez nich sytuacji, siła oddziaływania serialu nigdy nie byłaby tak wielka. Jak by nie patrzeć, w tej hiperboli chodzi przede wszystkim o to, że podczas seansu dowartościowujemy się faktem, że mamy trochę więcej oliwy w głowie i lepiej zorganizowaliśmy sobie życie niż bohaterowie. To fakt, że jesteśmy od Ferdka, Paździocha i Boczka lepsi, najbardziej nas przecież podnieca.

Różne były później losy serialu. Był moment, gdy Świat według Kiepskich zszedł z anteny. Potem powrócił, ale dało się zauważyć drastyczny spadek jakościowy produkcji. Tak czy inaczej serial wciąż trwa, wyemitowano dotychczas – bagatela – 33 sezony (ostatni w 2020 roku) i pomimo śmierci dwóch kluczowych aktorów wciąż nie zapowiada się, by miał dobiec końca. Mam jednak wrażenie, że twórcy zrobią tej produkcji dużą krzywdę, jeśli postanowią ją kontynuować. Znacznie lepiej byłoby, gdyby Świat według Kiepskich pozostawił po sobie ciepłe wspomnienie jednego z najlepszych polskich seriali komediowych wszech czasów, zamiast usilnie wmawiać widzom, że nadal da się i jest z czego tworzyć tę specyficzną satyrę. Może i zawsze jest się z czego śmiać, ale żeby dowcip był dobry, muszą jednak istnieć do tego warunki.

Kończmy już zatem tę farsę. Pożegnajmy tych wariatów godnie.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA