search
REKLAMA
Ciekawostki

RZECZY, których NIE WIESZ o OSCARACH. Fakty i mity

Łukasz Budnik

23 lutego 2019

REKLAMA

Cokolwiek by się mówiło o Oscarach, to ich rozdanie co roku wzbudza wśród kinomanów poruszenie i zainteresowanie. Ten weekend w świecie filmu upływa właśnie pod znakiem najważniejszych nagród przemysłu, a emocje związane z tym, do kogo powędrują statuetki, sięgają już zenitu. Aby podtrzymać emocje, warto spojrzeć nie tylko w przyszłość, ale i w przeszłość. Na przestrzeni niemalże stu lat organizowania ceremonii rozdania miało miejsce co najmniej kilka interesujących wydarzeń, które warto przytoczyć jako ciekawostki lub miejskie legendy. Co też niniejszym czynię.

PIERWSZE ROZDANIE

Zdjęcie ilustracyjne

Słynna Akademia, której zwycięzcy Oscarów zawsze dziękują w pierwszej kolejności, założona została przez ówczesnego szefa wytwórni MGM (tej z ryczącym lwem w logosie), Louisa B. Mayera, jako organizacja non-profit mająca wspierać przemysł filmowy. Działo się to w roku 1927. Pierwsze rozdanie nagród Akademii Filmowej (wtedy jeszcze bez oficjalnej nazwy znanej dziś) odbyło się dwa lata później, 16 maja 1929 roku w Hollywood Roosevelt Hotel. Ceremonia trwała – uwaga – 15 minut, czyli pewnie mniej więcej tyle, ile w tym roku potrwają przerwy reklamowe. Bilety wstępu kosztowały 5 dolarów. Media, choć pojawiły się na rozdaniu, nie zostały nawet do końca gali. Pierwszym filmem uhonorowanym nagrodą Akademii były Skrzydła, jedyny, nie licząc Artysty, niemy film, który otrzymał Oscara.


PRZEBIEGŁY ZŁODZIEJ – PRAWDA CZY MIT?

W 1938 roku aktorzy nagrodzeni za role drugoplanowe nie otrzymywali jeszcze statuetek, a rodzaj tablicy pamiątkowej. Taką właśnie nagrodę zdobyła Alice Brady za swoją rolę w W starym Chicago, nieobecna podczas ceremonii. Miejska legenda mówi, że nagrodę odebrał w jej imieniu nieznany nikomu mężczyzna, który zniknął po zejściu ze sceny i już nigdy nie został odnaleziony, a Akademia musiała przygotować aktorce nowy egzemplarz nagrody. Według prasy mężczyzną odbierającym nagrodę był sam reżyser filmu, a tablica wcale nie zaginęła, a jedynie została przekazana w celu wygrawerowania na niej nazwiska zwyciężczyni i później zwrócona. Trudno określić, która wersja tej opowieści jest prawdziwa, ale ta ze złodziejem ma zdecydowanie więcej pikanterii.


OFICJALNA NAZWA

Bette Davis

Choć same Oscary rozdawane są od 1929 roku, to oficjalną nazwę otrzymały dopiero dekadę później, choć była używana w kręgach już od kilku lat. Podobnie jak sprawa nagrody Alice Brady, tak i geneza nazwy „Oscar” owiana jest po części tajemnicą. Według niektórych przydomek ten nadała przypadkowo Margaret Herrick, bibliotekarka Akademii, która na widok gotowej statuetki stwierdziła, że bardzo przypomina jej kuzyna o tym właśnie imieniu. Świadkiem zdarzenia był według legendy dziennikarz Sidney Skolsky i dlatego zaczął używać tej nazwy w swoich felietonach. Mniej ekscytującą wersją jest ta, w której aktorka Bette Davis, ówcześnie stojąca na czele Akademii, nadała nazwę Oscar na cześć swojego męża, Harmona Oscara Nelsona.


FATALNA POMYŁKA

Frank Capra

Być może fraza „fatalna pomyłka” w połączeniu z oscarową tematyką najbardziej kojarzy się dziś z wpadką w postaci ogłoszenia La La Land zwycięzcą w kategorii najlepszego filmu, podczas gdy było nim tak naprawdę Moonlight, ale i wcześniej zdarzały się kłopotliwe kiksy. W roku 1933 do nagrody dla najlepszego reżysera nominowanych było dwóch Franków – Lloyd i Capra. Oscara wręczał Will Rogers, który zapowiedział zwycięzcę, nazywając go młodym człowiekiem i przywołując na scenę jedynie po imieniu. Capra (twórca między innymi Tego wspaniałego życia), przekonany, że to o nim mowa, dziarsko ruszył w kierunku sceny. Chwilę później zorientował się, że zwycięzcą jest tak naprawdę Frank Lloyd. Swój marsz z powrotem w kierunku krzesła nazwał później najdłuższym i najsmutniejszym w życiu. Można sobie tylko wyobrazić zakłopotanie. Na osłodę Capra rzeczywiście wygrał Oscara już rok później (jednego ze swoich trzech w tej kategorii).


OSCAR? NIE, DZIĘKUJĘ

Choć wydawałoby się, że Oscar to absolutne spełnienie marzeń aktora, zdarzyły się w historii sytuacje, gdy zwycięzca odmówił przyjęcia tej cennej nagrody. Najsłynniejszy jest chyba przypadek Marlona Brando, który nie stawił się po odbiór Oscara za rolę w Ojcu chrzestnym, oburzony tym, jak Hollywood dyskryminuje i przedstawia w filmach Indian. Zamiast niego na scenie pojawiła się właśnie Indianka, aktorka i aktywistka Sacheen Littlefeather, która przeczytała 15-stronicową przemowę rozwijającą krytykę Brando. Oscara wręczał wtedy Roger Moore, który prawdopodobnie zabrał go ze sobą do domu. Brando był trzecią osobą, która odmówiła przyjęcia statuetki – jako pierwszy zrobił to w latach 30. Dudley Nichols, ze względu na konflikt Akademii i Gildii Scenarzystów. Ostatecznie przyjął Oscara trzy lata później. Drugi był George C. Scott, laureat nagrody dla najlepszego aktora za film Patton. Tu nie było akurat żadnej ideologii – Scott po prostu nie chciał być częścią tej parady, jak określił galę.

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA