search
REKLAMA
Ranking

Zbrodnia, tajemnica, suspens. 15 NAJLEPSZYCH filmów ALFREDA HITCHCOCKA

Mariusz Czernic

28 września 2017

REKLAMA

W moim umyśle zbudowałam fałszywe obrazy i siedziałam przed nimi. Nigdy nie miałam odwagi, żeby zażądać prawdy.
Daphne du Maurier, Rebeka

5. Trema (Stage Fright, 1950)

Pierwsze barwne dzieła Hitchcocka, Sznur (1948) i Poniżej zwrotnika Koziorożca (1949), były totalną porażką w kinowych kasach. To także jedyne obrazy powstałe pod szyldem wytwórni Transatlantic Pictures, założonej przez Alfreda Hitchcocka i Sidneya Bernsteina. Nie udała się ta spółka i choć wspomniane filmy dzisiaj są oceniane lepiej, to była to porażka w pełni uzasadniona. Nadmierna teatralność oraz duże skupienie uwagi na stronie formalnej zamiast na intrydze poskutkowały bankructwem. Na szczęście kariery Hitchcocka to nie zatrzymało i kolejny swój film osadził w Londynie, między innymi w prestiżowej uczelni teatralnej Royal Academy of Dramatic Art. Chociaż dzisiaj ten film nie jest dobrze pamiętany, warto go znać, bo cechy twórczości Hitchcocka wzorowo łączą się tu w zgrabną całość. Stosując elementy melodramatu i kryminału, reżyser swoim przenikliwym i ironicznym spojrzeniem portretuje obłudne społeczeństwo. Zabawne, że pokazując zakłamanie, sam również oszukuje, włączając do filmu retrospekcję, która ma zmylić widza. Napięcie zostało wykreowane bardzo pomysłowo, zostały wprowadzone motywy, które są kluczem, na przykład motyw teatru symbolizujący kontakty międzyludzkie pełne nieszczerych wyznań, sztucznych słów i aktorskich trików. W filmie wystąpiła Marlena Dietrich, ale słowa uznania muszę skierować w stronę Jane Wyman, która świeżo po zdobyciu Oscara za Johnny’ego Belindę (1948) po raz kolejny zabłysnęła talentem, wiarygodnie odgrywając postać… początkującej aktorki.

6. Nieznajomi z pociągu (Strangers on a Train, 1951)

falcon i zi

Ten film ma kilka zgrzytów, takich jak finał, w którym dla lepszego efektu zastosowano idiotyczny zwrot akcji, ale jest też wiele plusów. Motyw zaczerpnięty z powieści Patricii Highsmith i przerobiony na scenariusz przez Raymonda Chandlera czyni z tego dzieła produkcję niezapomnianą i wielokrotnie cytowaną. Jednak reżyser także udowadnia swoją kreatywność, realizując niektóre sceny po mistrzowsku, wydobywając z nich potencjał, tworząc z prostoty coś niebanalnego, co stanie się źródłem inspiracji. Odkryciem roku stał się operator Robert Burks – jego styl pracy tak przypadł do gustu reżyserowi, że postanowili kontynuować współpracę. Nie przypadkiem Burks stał za kamerą najdoskonalszych technicznie filmów Hitchcocka – gdy reżyser miał pomysł na jakieś nietypowe ujęcie, ten operator doskonale wiedział, jak ten pomysł zrealizować. Razem nakręcili dwanaście filmów. Ale jeśli dzisiejszy widz coś zapamięta z Nieznajomych z pociągu, to raczej nie będą to ciekawe ujęcia, lecz wspaniała kreacja Roberta Walkera, który w roli Bruna jest postacią niezwykle intrygującą. Niestety była to jedna z ostatnich ról tego aktora, zmarł w 1951 roku. David Selznick rozbił jego małżeństwo z Jennifer Jones, co mogło mieć wpływ na jego śmierć.

7. Wyznaję (I Confess, 1953)

Czyniąc głównym bohaterem księdza, który uwikłał się w romans z kobietą, Hitchcock zahaczył o społeczne tabu i wywołał protesty purytańskiej społeczności Stanów Zjednoczonych. A w niektórych krajach film został zakazany. To tylko wzmocniło zainteresowanie filmem, a reżyser wyjaśniał, że interesował go przede wszystkim wewnętrzny konflikt bohatera granego przez Montgomery’ego Clifta. Rozdarty jest on pomiędzy obowiązkiem społecznym i kapłańskim. Ten pierwszy nakazuje mu wydać mordercę, który przyznał się do zbrodni. Ten drugi jednak każe mu tego nie robić, bo wyznanie miało miejsce w konfesjonale. Taka postawa prowadzi do podejrzeń, niepokojów, refleksji. Wykorzystując pomysł z francuskiej sztuki Nasze dwa sumienia (Nos deux consciences, 1902) Paula Anthelma, brytyjski filmowiec szukał odpowiedzi na pytanie, czy istnieje jeden słuszny wybór, jedno sumienie. Siła filmu nie tkwi w stronie formalnej, ale w historii, która prowokuje do przemyśleń, lecz nie przynosi jednoznacznej odpowiedzi. Rzeczywistość jest zbyt skomplikowana, nic nie jest proste i klarowne.

8. M jak morderstwo (Dial M for Murder, 1954)

Chociaż w latach czterdziestych Hitchcock przekonał się, że reguła trzech jedności nie przyciąga do kin widzów, nawet mimo świetnej obsady, nie zamierzał z tego rezygnować. W roku 1954 ukończył dwa filmy, które od ówczesnych teatrów telewizji odróżniał tylko kolor. No, może nie do końca, bo M jak morderstwo miało przyciągać wykorzystaniem techniki trójwymiarowej, lecz dzisiaj nie ona jest największą atrakcją. Reżyser starannie skoncentrował się na intrydze, badając po raz kolejny zjawisko zwane morderstwem doskonałym (tak zresztą zatytułowano udany remake Andrew Davisa). Opowieść została zaadaptowana ze sztuki teatralnej Fredericka Knotta (tego samego, który napisał później świetne Wait Until Dark).

Hitchcockowi udało się zatrudnić autora oryginału w charakterze scenarzysty i zadbał o to, by zachować charakterystyczną dla sztuki kameralność. Na ograniczonej przestrzeni rozgrywa się pełna napięcia partia szachów, gdzie ważne są spryt, inteligencja, zdolność wyłapywania szczegółów, a także umiejętność wyciągania wniosków. To idealny przykład filmu, w którym napięcie wynika nie stąd, że trudno przewidzieć rozwiązanie, ale stąd, że odbiorca wie znacznie więcej niż bohaterowie. Wie, gdzie znajduje się wyjście z labiryntu, które jedni chcą odkryć, inni próbują w tym przeszkodzić. Nie przypadkiem ważnym rekwizytem, który zmienia całą sytuację, jest klucz – prosty symbol oznaczający rozwiązanie zagadki. M jak morderstwo cechuje się wspaniałą grą aktorską i można tylko żałować, że Ray Milland już więcej nie wystąpił u tego reżysera. Warto też zwrócić uwagę na odtwórcę roli inspektora Hubbarda. Anglik John Williams wcielał się w tę postać także na Broadwayu i w telewizyjnej wersji z 1958. Z Hitchcockiem pracował przy trzech filmach kinowych i był częstym gościem w programie Alfred Hitchcock przedstawia – m.in. rola mordercy żony w odcinku Back for Christmas (1956).

9. Okno na podwórze (Rear Window, 1954)

Na pozór wydaje się, że kiedy realizował Okno na podwórze, reżyserowi przyświecał podobny zamysł, co przy filmie M jak morderstwo. Zamysł bazujący na tym, aby inspirując się krótkim dziełem literackim, stworzyć coś kameralnego, lecz pełnego napięcia. Te filmy jednak się różnią, przedstawiając odmienne spojrzenie na czyn zaczynający się literą M. W produkcji zatytułowanej M jak morderstwo widz chłonie wzrokiem intrygę, jakby oglądał przedstawienie w teatrze, nieco z dystansu obserwując bohaterów miotających się w labiryncie spisków, kłamstw i podstępnych pułapek. Okno na podwórze bardziej absorbuje widza, ponieważ mamy tutaj punkt widzenia konkretnej postaci. Wcielamy się w bohatera granego przez Jamesa Stewarta i obserwujemy otoczenie z jednego miejsca, przykuci do fotela, nie mając jednak stuprocentowej pewności, czy nasze podejrzenia wobec sąsiada z naprzeciwka są słuszne.

Film jest ekranizacją opowiadania Cornella Woolricha It Had to Be Murder (1942). Ten współtwórca nurtu noir (dzięki znakomitej powieści Phantom Lady) stał się również współtwórcą jednego z najsłynniejszych filmów Hitchcocka. Scenarzysta John Michael Hayes wprowadził (być może na polecenie reżysera) postacie kobiece, których w pierwowzorze nie było. Dzięki temu nie tylko Grace Kelly, ale i Thelma Ritter mogły się wykazać. Ale to James Stewart miał najtrudniejsze zadanie, bo zgodnie z koncepcją reżysera miał występować w każdej scenie. Przez sto dziesięć minut musiał utrzymać widza przed ekranem. Jego charyzma, doświadczenie, spontaniczność były nieocenione. Reżyser nie byłby jednak sobą, gdyby całą odpowiedzialność zrzucił na barki jednej osoby, więc zadbał o atrakcyjność spektaklu, stosując sporo interesujących ujęć kamery, a także przygotowując efektowny finał. Zatrudnił w tym celu Johna Fultona, który zastosował prostą sztuczkę z niebieskim ekranem.

Mariusz Czernic

Mariusz Czernic

Z wykształcenia inżynier po Politechnice Lubelskiej. Założyciel bloga Panorama Kina (panorama-kina.blogspot.com), gdzie stara się popularyzować stare, zapomniane kino. Miłośnik czarnych kryminałów, westernów, dramatów historycznych i samurajskich, gotyckich horrorów oraz włoskiego i francuskiego kina gatunkowego. Od 2016 „poławiacz filmowych pereł” dla film.org.pl. Współpracuje z ekipą TBTS (theblogthatscreamed.pl) i Savage Sinema (savagesinema.pl). Dawniej pisał dla magazynów internetowych Magivanga (magivanga.com) i Kinomisja (pulpzine.pl). Współtworzył fundamenty pod Westernową Bazę Danych (westerny.herokuapp.com). Współautor książek „1000 filmów, które tworzą historię kina” (2020) i „Europejskie kino gatunków 4” (2023).

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA