Wybitni reżyserzy, którzy NIGDY nie dostali OSCARA za reżyserię
Wielu wybitnych filmowych twórców, których praca silnie wpływa na pracę innych autorów, nigdy nie otrzymało Oscara za reżyserię, nawet jeśli były ku temu okazje. Oto kilka najważniejszych, według mnie, przykładów.
Alfred Hitchcock
Takich zaskoczeń będzie w tym zestawieniu więcej, ale owszem, jeden z najsłynniejszych reżyserów X muzy, mistrz suspensu, nigdy nie otrzymał Oscara, ba, Akademia nie wpadła także na pomysł, by przyznać Hitchcockowi Oscara honorowego. Jak bardzo nieadekwatne jest to względem poziomu kunsztu, jakim brytyjski twórca dysponował, chyba wykazywać nie trzeba. Wspomnieć jednak należy, że Hitchcock okazję do zdobycia złotego rycerza miał nie raz, i nie dwa, tylko aż pięciokrotnie, w tym za Psychozę i Okno na podwórze.
Quentin Tarantino
Tarantino jest najwyraźniej postrzegany w Hollywood głównie jako scenarzysta, ponieważ dwukrotnie udało mu się już triumfować właśnie w tej kategorii. Przypomnijmy, stało się to za sprawą sukcesu artystycznego Pulp Fiction oraz Django. Jest rzeczą jednak trudną do podważenia, że tak jak Quentin potrafi pisać, tak samo potrafi też kręcić, czyli tworzyć swoją iluzję. Tarantino regularnie zdobywa nominacje do Oscara za reżyserię i regularnie nic z tym faktem się nie dzieje. Ostatni film, jaki zapowiedział w swojej karierze, czyli The Movie Critic, będzie zarazem ostatnią okazją dla Akademii, aby przyznać temu niezwykle charakterystycznemu twórcy nagrodę w kategorii, w jakiej należy mu się ona, jak psu należy się buda. Warunek jest jeden – musi faktycznie nakręcić nie mniej dobry film i mieć stosunkowo słabą konkurencję.
Stanley Kubrick
Dr Strangelove, Odyseja kosmiczna, Barry Lyndon czy Mechaniczna pomarańcza – czterokrotnie Stanley Kubrick miał okazję otrzymać Oscara za reżyserię, ale opuścił ceremonię z kwitkiem. Mam taką teorię, że dzieła, które tworzył, wyprzedziły czas, w którym miały one swoją premierę, dlatego jest to twórca idealny do naśladowania, do czerpania z niego inspiracji, ale w tamtym momencie najwyraźniej dość wstrzemięźliwie podchodzono do jego mistrzostwa. Nie oznacza to jednak, że Kubrick Oscara w swych rękach nie miał – w 1969 roku odebrał statuetkę, ale za efekty specjalne do Odysei kosmicznej. Nagroda de facto powinna zawędrować do Douglasa Trumbulla. Ale kto tam się wówczas przejmował technicznymi specami bez związku zawodowego.
Ridley Scott
Gdy pomyślimy sobie o dorobku reżyserskim Ridleya Scotta, zasadne jest określenie reżysera mianem jednego z najbardziej kultowych twórców wszech czasów. A to dlatego, że oddał do naszego oglądu istne „kultowce”, żyjące w naszej świadomości po dziś dzień. Takie filmy jak Obcy czy Łowca androidów są ważnymi punktami odniesienia dla twórców SF. Z kolei filmy takie jak Thelma i Louise, Gladiator, Helikopter w ogniu dały Scottowi nominację reżyserką, która niestety nie przyniosła wygranej. Krytycy zarzucają Scottowi, że jest nierówny, że tworzenie małych arcydzieł (Marsjanin) przeplata artystycznymi niewypałami (Napoleon). Trudno jednak odmówić mu kunsztu i energii, popularności także, choć cechy te są dla szacownej Akademii mało istotne.
Wes Anderson
Wes Anderson swoimi filmami tworzonymi od linijki nigdy nie miał okazji zatriumfować w Oscarach. Paradoksalnie, szansę na zostanie najlepszym reżyserem w oczach członków Akademii miał tylko raz, za sprawą filmu Grand Budapest Hotel. Anderson jest jednak regularnie uwzględniany w oscarowej rywalizacji, czy to w kontekście animacji, które tworzy, czy scenariuszy, które pisze do swoich filmów. To jedno z tych nazwisk, które z oczywistych względów wydaje się typem twórcy, który nie musi niczego udowadniać, bo wszyscy wiedzą, że tworzy doskonałe filmy. Być może jednak są one zbyt mało… majestatyczne, a ich sposób wyrazu jest za bardzo powściągliwy i grzeczny, by skutecznie wyróżnić się na tle konkurencji.
Paul Thomas Anderson
Do miana grzecznych nie należy jednak inny Anderson z tego zestawienia: Paul Thomas. Jego filmy zawsze mówią coś istotnego, zawsze zwracają uwagę na jakiś problem lub przynajmniej, jak było w przypadku Nici widmo, mają bardzo problematycznych bohaterów. To zwykle bolesne i obfitujące w wiele sprzecznych emocji widowiska. Bodaj najwybitniejszym filmem w jego dorobku jest Aż poleje się krew, choć przy całym uznaniu, jakie film zdobył, nie zwrócono należytej uwagi na jego reżyserię. Anderson na Oscara w kategorii reżyserskiej miał szansę jeszcze później dwukrotnie i dwukrotnie bezskutecznie. W żaden sposób nie umniejsza to jego wielkości.
Akira Kurosawa
Pewnie przez lata nie mógł przebić się do hermetycznej struktury Oscarów, choć wielu twórców, którzy w tych Oscarach triumfowało, inspirowało się dorobkiem Kurosawy. W 1986 Hollywood dało Japończykowi pierwszą nominację do Oscara za Ran, ale bezkonkurencyjne było wówczas Pożegnanie z Afryką, w związku z czym statuetkę przyznano „swojemu”, czyli Sydneyowi Pollackowi. Kilka lat później Hollywood postanowiło jednak zrekompensować azjatyckiemu twórcy braki we wcześniejszych nominacjach i nagrodziło go w 1990 Oscarem za całokształt twórczości. Dobre i to.
Ingmar Bergman
Aż dziewięciokrotnie słynny szwedzki twórca miał okazję otrzymać złotego rycerza, w tym trzykrotnie za reżyserię. Bezskutecznie. Biorąc pod uwagę, jak bezapelacyjnie ważnym jest on twórcą dla historii kina, aż dziw, że Akademia nigdy nie nagrodziła go, gdy wypuszczał jedno ze swych kolejnych arcydzieł. Zawsze jednak trzeba brać pod uwagę, że Oscar za reżyserię należy się za konkretne dzieło w konkretnym zestawieniu z konkurencją. Wydaje się jednak więcej niż pewne, że przynajmniej raz Bergman na spokojnie mógł opuścić ceremonię ze złotym rycerzem, a tego nie zrobił. Więcej szczęścia Szwed miał do festiwalu w Cannes.
Robert Altman
Ostatni raz, gdy Robert Altman był nominowany do Oscara za reżyserię, miał miejsce przy okazji Gosford Park. Była to wówczas piąta okazja do nagrodzenia reżysera za pracę przy filmie, ale Akademia wybrała inaczej (wyrobnik Ron Howard i jego wybitnie bezpłciowy Piękny umysł okazał się ważniejszy). Kilka lat później Altman został nagrodzony honorowym Oscarem, który po latach kojarzy się głównie jako nagroda pocieszenia, za regularne pomijanie twórcy w rozgrywce.
Christopher Nolan
Trudno w to uwierzyć, ale jeden z najbardziej prominentnych reżyserów w ostatnich lat, facet, którego filmy już teraz stały się klasykami, a jemu samemu chce się tworzyć pomniki za życia, nie ma w swoim dorobku symbolicznej kropki nad i, czyli Oscara za reżyserię. Bardzo możliwe, że już wkrótce się to zmieni, ponieważ Nolan otrzymał nominację do Oscara za pracę przy wybitnym Oppenheimerze. Czy to będzie jego moment? Wiele na to wskazuje.