search
REKLAMA
Artykuł

Wszystkie SCENY OTWIERAJĄCE z serii KRZYK. Czym wyróżnia się każda z nich?

Od kultowego występu Drew Barrymore po otwarcie „Krzyku VI”.

Filip Pęziński

11 marca 2023

REKLAMA

W połowie lat 90., kiedy na ekrany kin wchodził Krzyk Wesa Cravena, nikt pewnie nie uwierzyłby, że blisko trzy dekady później marka ta wciąż będzie żywa, a na wielkim ekranie oglądać będzie można jej szóstą odsłonę. Takie są jednak fakty, a wraz ze zmianą Krzyku w filmową serię nabrała ona przynajmniej kilku cech charakterystycznych, a jedną z nich jest rozpoczęcie każdej części efektownym prologiem. Z okazji premiery Krzyku VI zapraszam do autorskiej analizy wszystkich tego rodzaju otwarć.

Uwaga na duże spoilery z każdej odsłony serii!

„Krzyk” (1996)

Pierwszy Krzyk bez wątpienia zapisał się już w historii kina jako film po prostu kultowy. Z pewnością też jednym z jego znaków rozpoznawczych jest niesamowity prolog, który sam w sobie mógłby stanowić perfekcyjną etiudę grozy.

W sekwencji rozpoczynającej film Wesa Cravena obserwujemy siedemnastoletnią Casey w brawurowej roli Drew Barrymore. Nastolatka spędza samotnie czas w domu rodzinnym, przygotowując się do wieczornego seansu. Wtedy odbiera telefon od – jak się potem okazuje – jej przeszłego mordercy. Początkowo napastnik udaje, że dodzwonił się do Casey przez pomyłkę, a ta wdaje się z nim niezobowiązujący flirt (do sugestywnego momentu, w którym dziewczyna bawi się kuchennym nożem, odwoływać się będzie nawet jedna z kolejnych części serii!).

Klasyczny już moment zabawy nożem i reżyser instruujący aktorkę

Casey i morderca rozmawiają o ulubionych horrorach, Casey wskazuje jako swój kultowe Halloween Johna Carpentera (produkcję oglądać będą bohaterowie Krzyku w trzecim akcie filmu), wspomina też Koszmar z ulicy Wiązów, dodając przy tym, że w tym przypadku dobra była tylko część pierwsza. Co z kolei stanowi świetny żart twórców, po pierwsze dlatego, że reżyserem jedynki był właśnie Craven, a po drugie, bo nie była to ostatnia część, w którą się zaangażował: był producentem Wojowników snów i reżyserem Nowego koszmaru.

Agresor chce zagrać z dziewczyną w grę związaną z jej wiedzą na temat kina grozy. Szybko odkrywa też makabryczne karty: na jej podwórku związany i zraniony siedzi chłopak dziewczyny, a stawką quizu jest jego życie. Niestety, Casey źle odpowiada na dość podchwytliwe pytanie o mordercę w pierwszej części Piątku 13-go, co jej chłopak, a później i sama dziewczyna przepłacają życiem, zostając ofiarami brutalnego mordercy.

Na pewno cała sekwencja robi ogromne wrażenie dzięki reżyserskiej pewności Cravena. Nie ma tu przestrzeni na pastisz (tego zresztą w całym pierwszym Krzyku jest zaledwie muśnięcie; film to dość konkretne kino grozy i emocjonujący thriller), jest za to na prawdziwe napięcie i eskalujący strach.

Znakomitym środkiem narracyjnym jest robiony przez Casey na kuchence gazowej popcorn. Dziewczyna spokojnie zaczyna proces przygotowywania przekąski, następnie w emocjach przestaje nad nim panować, co doprowadza do podpalenia opakowania, a ostatecznie pokrycia całej przestrzeni sekwencji coraz gęstszym dymem.

Wrażenie robi też brutalność całego prologu. O ciarki przyprawić może moment z rodzicami dziewczyny słyszącymi jej ostatnie tchnienia w słuchawce telefonu czy ciałem Drew Barrymore powieszonym na drzewie niczym zjawa w filmie o nawiedzonym dworze.

Mordercami w pierwszym Krzyku okazują się oczywiście duet Billy’ego i Stuarta. Jak wiemy z dalszej części filmu, Casey spotykała się ze Stuartem i zostawiła go dla innego chłopaka. Podwójne morderstwo było zatem aktem zemsty.

„Krzyk 2” (1997)

Druga część Krzyku jako motywu przewodniego używa poetyki sequela, co widać już w prologu, który – jak to w sequelu – musiał być zrobiony z większym rozmachem niż ten z oryginału.

Akcja nie dzieje się zatem w domku na przedmieściach, ale w centrum miasta, w wypełnionym po brzegi kinie, w którym puszczany jest właśnie film Stab na podstawie książki Gale Weathers o morderstwach w Woodsboro.

Głównymi bohaterami prologu jest czarnoskóra para studentów Maureen (Jada Pinkett Smith) i Phil (Omar Epps). Gdy stoją w kolejce do kasy, młoda kobieta narzeka na jakość slasherów i brak reprezentacji rasowych w tychże. Mówi, że to filmy o „białych, głupich laskach”. Co oczywiście stanowi kolejny żart twórców z nich samych i jednocześnie ciekawy trop kulturowy Ameryki końcówki lat 90.

Prolog oryginału i jego odtworzenie w sequelu

Całe kino przyozdobione jest na wielką premierę, obsługa rozdaje widzom charakterystyczne stroje morderców z Woodsboro, tzw. Ghostface’ów. Na sali widzimy wielu widzów w charakterystycznych maskach i kapturach oraz z plastikowymi, fluorescencyjnymi nożami w dłoniach.

Rozpoczyna się seans Stab, a film okazuje się odtwarzać prolog jedynki. Rolę w oryginale zarezerwowaną dla Drew Barrymore, tym razem odgrywa Heather Graham. Całość jest dużo bardziej przesadzona i podrasowana na potrzeby kinowego widowiska niż rzeczywiste wydarzenia z Woodsboro. Przykładowo filmową Casey poznajemy, gdy wchodzi pod prysznic, więc jest oczywiście naga, a z kolei mordercę zobaczyć możemy nawet na dachu jej domu. Z pewnością odczytać można to jako kpinę twórców Krzyku 2 z filmów na podstawie prawdziwych wydarzeń.

Ostatecznie Maureen i Phil zostają oczywiście zamordowani. Mężczyzna w toalecie, do której udał się w trakcie seansu, kobieta już na sali kinowej. W nadmiernie wręcz dramatycznej scenie wchodzi zraniona tuż przed ekran i umiera, wydając z siebie jeszcze przeciągły krzyk.

Z późniejszej fabuły filmu dowiadujemy się, że Maureen i Phil mieli niezwykłego pecha. Nazywali się bowiem podobnie do dwóch pierwszych ofiar morderców z Woodsboro, co uczyniło ich celem naśladowcy (naśladowców) Billy’ego i Stuarta.


Na zupełnym marginesie warto dodać, że przez lata krążyły plotki i legendy, że sceny ze Stab na potrzeby Krzyku 2 rzeczywiście nakręcił Robert Rodriguez (który jest fikcyjnie autorem filmów z tej serii w uniwersum Krzyku). Ostatecznie zaprzeczył temu sam twórca Desparado, przypisując te zasługi po prostu Wesowi Cravenowi.

„Krzyk 3” (2000)

Krzyk 3 to jedyna odsłona tej serii, przy której Wes Craven nie współpracował ze scenarzystą Kevinem Williamsonem. Zmiana ta wyczuwalna jest w całym filmie, a także w jego prologu, który stawia na nieco bardziej sensacyjny, a nie slasherowy ton.

Głównym bohaterem otwarcia filmu jest znany z poprzednich części Cotton Weary, niesłusznie oskarżony o morderstwo matki Sidney mężczyzna grany od pierwszego Krzyku przez Lieva Schreibera. Jak dowiadujemy się ze sceny, Weary kontynuuje swoje znane już z poprzedniej części parcie na szkło i prowadzi talk-show o wdzięcznym tytule 100% Cotton (nieprzetłumaczalny żart: Cotton to imię bohatera, ale też po angielsku „bawełna”).

Mężczyzna stoi w korku w samym sercu Hollywood, kiedy odbiera w swoim aucie telefon będący rzekomo pomyłką. Cotton wdaje się we flirt z fałszywą fanką, która miała poznać go po głosie. Jak szybko jednak się okazuje, jest to morderca korzystający z urządzenia zmieniającego głos (dość grubymi nićmi szyte rozwinięcie motywu z poprzednich filmów). Psychopata podobnie jak ten z oryginalnego Krzyku (cały motyw rozmowy telefonicznej Cottona jest zresztą dość ciekawą zabawą tamtą sceną) chce zagrać z rozmówcą w quiz, który ma uchronić ukochaną Cottona przed śmiercią, jednak stawiane przez mordercę pytanie nie dotyczy ulubionych horrorów, ale jest konkretnie zakorzenione w rzeczywistości i brzmi: Gdzie jest Sidney Prescott?

Cotton pędzi autem na ratunek swojej partnerce, a my jako widzowie poznajemy ją jako kolejną już atrakcyjną blondynkę w ramach prologu filmów z serii Krzyk. Co ciekawe, pewnego rodzaju niepotrzebna seksualizacja, którą twórcy wyśmiewali w Krzyku 2 przez pokazanie jej w fikcyjnym Stab, tutaj przenosi się do „rzeczywistego” świata tego uniwersum. Dziewczynę Cottona, podobnie jak Heather Graham w dwójce, widzimy po raz pierwszy półnagą i wychodzącą spod prysznica. W kolejnej scenie dodatkowo kamera skupia się na bosych stopach kobiety, co natychmiastowo skojarzyć można z kinem Quentina Tarantino i jego powszechnie znanym fetyszem.

W następnych minutach prologu dochodzi do starcia Cottona i jego dziewczyny z mordercą, które oboje kończą brutalną śmiercią. Co ciekawe, Cotton Weary pozostaje jedyną ofiarą z prologu w historii Krzyku, którą poznaliśmy we wcześniejszych odsłonach. Świetnie to koresponduje z jedną z później wyjawionych widzowi w nagraniu Randy’ego zasad zwieńczenia trylogii: Każdy może umrzeć.

Na zupełnym marginesie pozostawiam sens całej sceny i pytanie, czy morderca rzeczywiście oczekiwał, że Cotton Weary będzie znał miejsce przebywania ukrywającej się przed światem Sidney.

„Krzyk 4” (2011)

Prolog czwartej odsłony serii to bez wątpienia ten najbardziej imponujący pod względem zwrotów akcji, liczby ofiar i morderców. Ale po kolei.

Sekwencja zaczyna się podobnie do tej z oryginału, z tą różnicą, że zamiast jednej w domu na przedmieściach widzimy dwie bohaterki. Grane są przez znaną ze Słodkich kłamstewek Lucy Hale i Shenae Grimes, którą kojarzyć możemy z innej teen dramy, tj. 90210. Jedna z nich chce oglądać czwartą odsłonę Piły, druga krytykuje serię za zamienienie horroru w fetysz tortur (znów zapewne krytyka samych twórców Krzyku). W międzyczasie bohaterka Hale odbiera telefony od – jak uważa – prankstera, a ta grana przez Grimes pisze na Facebooku (symbol czasów!) z tajemniczym stalkerem. Obaj mężczyźni okazują się ostatecznie mordercami, którzy brutalnie zabijają obie dziewczyny.

Wtedy właśnie dowiadujemy się, że do tej pory nie oglądaliśmy rzeczywistego otwarcia Krzyku, ale… fragment Stab 6, który z kolei oglądany jest przez dwie kolejne bohaterki, tym razem grane przez Annę Paquin (seria X-Men, Czysta krew) i Kristen Bell (Veronika Mars). Postać Paquin narzeka dla odmiany właśnie na serię Stab, głównie na jej przewidywalność i powtarzalność motywów w kolejnych odsłonach. Niespodziewanie bohaterka Bell wbija nóż prosto w brzuch przyjaciółki i pyta, czy ten zwrot akcji nazwałaby przewidywalnym.

Wtedy dowiadujemy się, że było to otwarcie… Stab 7. I dopiero przechodzimy do „rzeczywistego” świata uniwersum Krzyku i poznajemy realne bohaterki prologu, dwie nastolatki z Woodsboro. Jedna z nich dosłownie werbalizuje myśl, która może przyjść do głowy widzowi, mówiąc, że tego rodzaju zagrywka „filmu w filmie” nie ma żadnego sensu. Jej koleżanka kontruje to, mówiąc, że na tym polega zabawa. Dziewczyny wdają się w dyskusję o serii, z której dowiadujemy się, że trzy pierwsze odcinki serii Stab dotyczyły losów Sidney, a kolejne postawiły na zmyślone już wątki (w tym podróże w czasie).

Po krótkiej rozmowie i dość złośliwych żartach obie dziewczyny stają się ostatecznie ofiarami nowego mordercy (morderców) z Woodsboro. Druga z nich dokonuje żywota tuż po zmiażdżeniu przez automatycznie zamykające się drzwi garażowe, co odczytać możemy jako nawiązanie do śmierci bohaterki Rose McGowan z pierwszego filmu serii.

Podwójne zabójstwo zwieńczone zostaje – już bez kolejnego twistu – kartą tytułową Krzyku 4. Tym samym czwarta odsłona przedstawia nam łącznie aż pięć ofiar i przynajmniej czworo morderców. Wszystko w ramach dość rozrywkowej, ale też nieco przekombinowanej sekwencji, której notabene fragmenty zobaczyć możemy ponownie w dalszej części filmu, kiedy bohaterowie spotykają się na domówce u Kirby, bohaterki granej przez Hayden Panettiere.


Po lewej: Neve Campbell (jako filmowa Sidney), po prawej: Kristen Stewart

Co ciekawe, pierwotnie Krzyk 4 zaczynać miał się 15-minutową walką Sidney z mordercą w stroju Ghostface’a. Prolog miał dziać się dwa lata przed właściwą fabułą filmu, a jego główny twist miał opierać się na tym, że ginie w nim agresor, nie broniąca się ofiara.

Inną ciekawostką pozostaje fakt, że Kristen Stewart dostała propozycję wcielenia się w jedną z bohaterek prologu, ale odmówiła, twierdząc, że nie może „zrobić Drew”. Niemniej jednak na pewno byłoby to ciekawe cameo, biorąc pod uwagę moment realizacji Krzyku 4, w którym Stewart była na absolutnym topie dzięki roli w (nie)sławnej serii Zmierzch.

„Krzyk” (2022)

W zeszłym roku na ekranach kin oglądać mogliśmy pierwszy w historii Krzyk niewyreżyserowany przez Wesa Cravena. Siedem lat po śmierci kultowego twórcy serię przejęli Tyler Gillett i Matt Bettinelli-Olpin, duet reżyserski odpowiedzialny za Zabawę w pochowanego z Samarą Weaving w roli głównej. Nowy Krzyk wpisał się za to w popularny dziś nurt tzw. requeli, tj. sequeli będących przy okazji rebootami marek (stąd brak numerka w tytule).

Podobnie jak w przypadku pozostałych Krzyków, w filmie z 2022 roku w prologu poznajemy nowego mordercę, obserwując jego zmagania z pierwszą (przynajmniej potencjalnie) ofiarą.

Otwarcie nowego Krzyku wydawać się może początkowo kalką tego oryginalnego. Jenna Ortega (pierwsza latynoska w prologu serii) odgrywa rolę, którą w 1996 roku zarezerwowana została dla Drew Barrymore: podobna lokacja, młoda dziewczyna sama w domu, rozmowa telefoniczna z nieznajomym o ulubionych horrorach bohaterki. Znalazło się tutaj nawet miejsce dla sugestywnej zabawy nożem (o czym wspominałem wyżej, pisząc o Krzyku Wesa Cravena).

Oczywiste nawiązania do oryginału doskonale wpisują się w tematy podejmowane w Krzyku z 2022 roku

Szybko jednak dochodzi do pierwszego twistu, współrozmówca dziewczyny nie jest specjalnie zainteresowany dyskusją o jej ulubionych horrorach (ta wymienia kilka największych tytułów nowej fali horrorów z ostatnich lat, jak np. Babadook), ale chce porozmawiać o serii Stab. Z kolei główna bohaterka sceny natychmiastowo przyznaje, że nie jest ich fanką, krytykuje konkretne elementy pierwszej odsłony. A zatem kiedy przechodzimy do kolejnego twistu sceny, w ramach którego dramatyczny quiz znany z Krzyku z 1996 roku tym razem nie dotyczy slasherów per se, ale właśnie serii Stab, postać Ortegi zdaje się być bez szans.

Z trudem i nie bez pomocy wyszukiwarki Google na swoim smartfonie (cóż za symbol upływu ponad dwóch dekad pomiędzy morderstwami z oryginalnego Krzyku a tymi z najnowszej odsłony marki) udaje się jej odpowiedzieć na pytania. Wtedy do akcji wkracza morderca, chcący pozbawić dziewczynę życia. Tutaj dochodzimy do finałowego twistu sekwencji, o którym jednak dowiadujemy się już z kolejnej sceny: postać Jenny Ortegi jako pierwsza w historii „dziewczyna z prologu” przeżywa, mimo że w ciężkim stanie trafia do szpitala.

Ten finałowy twist staje się niezwykle ciekawy, kiedy poznajemy już tożsamość morderców, którymi okazują się toksyczni fani Stab. Twórcy zeszłorocznego Krzyku zdają się mówić: toksyczny fandom nie będzie nam dyktował warunków gry. Nie mają żadnej mocy, do końca filmu nie potrafią zabić dziewczyny, która w ich mniemaniu powinna umrzeć już w prologu.


Ciekawostka: prolog nowego Krzyku nie tylko (jak te z poprzednich części) wchodzi z widzem w dialog na temat horroru jako gatunku i trendów, które aktualnie w nim rządzą, ale też… przepowiada przyszłość. W pewnym momencie morderca mówi do Tary (bohaterki Ortegi), że Sidney pojawiła się w każdej części Stab, poza ostatnią. Co niespodziewanie stało się paralelą do rzeczywistych Krzyków. Tutaj też Sidney (Neve Campbell) zabrakło tylko w (na razie) ostatniej części, tegorocznym Krzyku VI. Poszło o pieniądze, Campbell oczekiwała większej gaży od tej, którą zaproponowali jej producenci.

„Krzyk VI” (2023)

Już pierwsza sekunda otwarcia Krzyku VI prowadzi do krótkiej zabawy z oczekiwaniami widza, bo oto słyszymy dźwięk dzwoniącego telefonu, żeby szybko zorientować się, że jesteśmy w pełnej ludzi, nowojorskiej restauracji, do której ktoś prawdopodobnie po prostu dobija się, aby zrobić rezerwację.

Tymczasem przenosimy się do baru, przy którym siedzi Laura, atrakcyjna blondynka grana przez Samarę Weaving, aktorkę, która nie tylko dość mocno zaznaczyła już swoją obecność w świecie horroru, ale zagrała główną rolę w jednym z poprzednich filmów reżyserów tegorocznego Krzyku, mianowicie w Zabawie w pochowanego (później statystkę przebraną za postać Weaving z tego filmu zobaczyć będziemy mogli w sekwencji w metrze).

Po lewej: Samara Weaving w „Zabawie w pochowanego”, po prawej: fragment „Krzyku VI”

Młoda kobieta czeka na swoją randkę i rozmawia – z jak się potem okaże – z mordercą za pomocą wariacji na temat Tindera (kolejny znak zmieniających się czasów po rozmowie przez telefon stacjonarny, komórkę, Facebooka i Messengera), w końcu pozwala mu do siebie zadzwonić. W trakcie krótkiej rozmowy dowiadujemy się, że Laura prowadzi zajęcia o horrorze na filmoznawstwie, co doprowadza do niemal obowiązkowej w prologach serii rozmowy na temat motywów i tropów z tego gatunku (tego zabrakło tylko w trójce).

W końcu mordercy podstępem udaje się wywabić kobietę w ciemny zaułek za restauracją i tam brutalnie ją morduje, a prolog Krzyku VI przybiera nieoczekiwany obrót, gdy Ghostface zdejmuje maskę (tożsamość mordercy z pierwszych minut filmu ZAWSZE była główną zagadką Krzyków) i widzimy pod nią młodego mężczyznę granego przez Tony’ego Revoloriego (pierwszy w historii Ghostface reprezentujący mniejszość rasową).

Jason (bo tak nazywa się postać) wraca na swoją stancję, po drodze spotykając Tarę (bohaterka Jenny Ortegi) i rozmawiając z nią przez chwilę jako kolega ze studiów, co czyni Jennę Ortegę nie tylko pierwszą „pierwszą dziewczyną”, która przeżyła prolog Krzyku (w piątce), ale też jedyną postacią, która pojawiła się w dwóch prologach.

W mieszkaniu Jasona szybko zauważamy, że jest on fanem serii Stab i horrorów, a kiedy włącza kolejny, odbiera telefon (jak mu się wydaje od współlokatora, z którym zaplanował morderstwo swojej – jak się okazuje – wykładowczyni i planował kolejne, sióstr Carpenter, a faktycznie od głównego mordercy filmu) i w ten sposób dochodzimy do kolejnej zabawy konwencją: morderca staje się ofiarą.

Po krótkiej telefonicznej zabawie w „ciepło, zimno” Jason znajduje w lodówce zwłoki swojego niedoszłego partnera w zbrodniach, a sam zostaje zamordowany przez Ghostface’a. Tuż przed śmiercią mówi mu jeszcze, że przecież mieli dokończyć film Ritchiego (morderca z zeszłorocznego Krzyku), na co napastnik odpowiada, że nie obchodzi go żaden film.

I rzeczywiście, po raz pierwszy w historii serii motyw mordercy (morderców) nie jest związany jakkolwiek z popkulturą, kinem czy mediami, ale pozostaje staroszkolną zemstą.

W ten sposób doszliśmy do ostatniego (na razie) prologu w serii. I chociaż Krzyk VI ma dużo znamion finału nie tylko drugiej trylogii (powrót znanej z czwórki Kirby zgrabnie łączy ten film z dwoma najnowszymi produkcjami), ale i całej serii, to nie mam wątpliwości, że prędzej czy później zobaczymy siódmy Krzyk, a w nim, mam nadzieję, kolejny przepyszny prolog. Bo do tej pory rzeczywiście każda z sześciu tego typu sekwencji była prawdziwą perełką, która doskonale nadawała ton reszcie filmu.

Ach, jeszcze jedno: jaki jest twój ulubiony straszny film?

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/