search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Wielcy DŁUGOWIECZNI aktorzy

Jacek Lubiński

27 lipca 2020

REKLAMA

Żyjący rekordziści

Tak się składa, że w 2020 roku 90. urodziny obchodzą Christopher Plummer, Clint Eastwood, Robert Wagner, Tippi Hedren i będący już od dawna na aktorskiej emeryturze (za to piszący książki) Gene Hackman. Nie jest to oczywiście żaden rekord, ale ustalmy ten wiek za pewną dolną granicę długowieczności, tym samym życząc wszystkim jak najlepiej. Do tej ekipy wkrótce dołączy też Sean Connery, który obecnie ma tyle lat, ile w chwili śmierci miał jego bondowski następca, Roger Moore – 89 (do okrągłej liczby zabrakło mu jedynie kilku miesięcy). Nie jest to przy tym najstarszy człowiek związany z sukcesem marki 007, bo odpowiedzialny za legendarny motyw przewodni serii Monty Norman ma bowiem tych lat 92.

Tyle samo, co kompozytor Burt Bacharach, zdobywca Oscara za muzykę i piosenkę do westernu Butch Cassidy i Sundance Kid oraz znany tekściarz i twórca wielu śpiewanych hitów z popularnych musicali (i nie tylko) Richard M. Sherman, który tworzył znakomity duet wraz ze swoim starszym bratem, Robertem, aż do śmierci tegoż w 2012 – ich największym hitem pozostaje niezmiennie Mary Poppins, za którą otrzymali podwójnego Oscara. Z tytułem tym związany jest również Dick Van Dyke – uznany aktor musicalowy i amerykański showman, który w grudniu tego roku skończy 95 lat. Co ciekawe, on też miał brata – młodszego Jerry’ego – który zmarł w tym samym wieku, co Robert Sherman, czyli 86 lat.

Sidney Poitier

A skoro, znowu, przy Złotych Rycerzach jesteśmy, to po śmierci Borgnine’a, najstarszym żyjącym zdobywcą Oscara dla najlepszego aktora pozostaje 93-letni Sidney Poitier, którego kariery i znaczenia dla kina nie trzeba chyba komentować. Równolatkami i jednocześnie dobrymi znajomymi Poitiera są też: piosenkarz (zasłynął swoją wariacją The Banana Boat Song) i aktor, który ostatnio pojawił się w BlacKkKlansman, Harry Belafonte, kompozytor Laurence Rosenthal, który zilustrował jego Rodzynka w słońcu, oraz reżyser W upalną nocNorman Jewison, autor także wielu innych niezapomnianych filmów, jak Skrzypek na dachu, Wpływ księżyca czy Jesus Christ Superstar.

Są jednakże reżyserzy starsi od niego – jak Roger Corman i Mel Brooks, którym niedawno stuknął 94 rok życia. Co prawda żaden z nich od dawna nie stanął za kamerą, ale za to wciąż udzielają się w innych aspektach filmowej branży, grając epizody i produkując (Brooks od dwóch dekad chętnie użycza swojego głosu w animacjach). Do tego zacnego grona dopisać też trzeba króla przyrodniczych dokumentów, Davida Attenborough. Młodszy brat zmarłego w 2014 roku Richarda („Welcome to Jurrasic Park!”) po ostatnich sukcesach BBC bynajmniej nie zwalnia tempa i jest przypisany do kolejnych dwóch projektów.

95-letnim staruszkiem jest również poczciwy Hal Holbrook – pochodzący z Cleveland aktor nominowany za rolę w głośnym Wszystko za życiea także maestro Mikis Theodorakis, który przygrywał Grekowi Zorbie i Serpico. Nie ostatni to kompozytor na liście, bo starszy o rok jest jeszcze William Kraft – dyrygent, aranżer, perkusista oraz autor muzyki do kilku pomniejszych filmów oraz seriali. 96 lat skończył także aktor Mike Nussbaum, a o niecałe 12 miesięcy wyprzedza go amerykański komik Larry Storch. Z kolei do listy „aktywnych” 92-latków dopisać można jeszcze aktorów: Jossa Acklanda (pamiętny złoczyńca z Zabójczej broni 2, teledysku Always on My Mind Pet Shop Boys oraz twarz znajoma z ponad 130 innych produkcji kinowych i telewizyjnych), Paula Dooleya (charakterystyczne, ojcowskie lico znane m.in. z Szesnastu świeczek) i L.Q. Jonesa (wąsaty kowboj z Dzikiej bandy i Maski Zorro).

Mel Brooks i Carl Reiner

W sierpniu do 101 lat dobije za to Nehemiah Persoff – weteran dwustu filmów i seriali, ostatni z obsady nieśmiertelnej komedii Pół żartem, pół serio, swą finalną rolę zagrał w uznanej mini serii HBO Anioły w Ameryce. Natomiast tytuł najstarszego aktora dzierży Norman Lloyd, który debiutował u Hitchcocka w Sabotażu (1942), a karierę zakończył niezbyt ambitnym występem w Wykolejonej (2015), w międzyczasie świecąc swoją łysiną na przykład w kultowym Stowarzyszeniu Umarłych Poetów (1989). Jeśli zdrowie dopisze, aktor będzie mógł świętować w listopadzie aż 106 lat!

A panie? Cóż, wspominając o mistrzu suspensu, nie można z pewnością zapomnieć o Verze Miles – trauma jego Psychozy szczęśliwie nie odbiła się na aktorce, która lada chwila skończy 91 lat. Nie ona jedyna oparła się terrorowi brytyjskiego reżysera – gwieździe Północ, północny zachód, Evie Marie Saint, w lipcu stuknęło 96 lat i mimo ich upływu aktorka nadal zachowuje znakomitą formę oraz bynajmniej nie zakończyła kariery. Podobnie jak jej równolatka, rudowłosa Carole Cook (ponownie Szesnaście świeczek, choć za oceanem znana jest bardziej z ról teatralnych i serialowych).

Eva Marie Saint

W klubie „pięknych dziewięćdziesięcioletnich” znaleźć można przy tym ładną stawkę aktorską. 93 lata skończy wkrótce Rosemary Harris, która stała się rozpoznawalna dzięki roli cioci May w filmach o Spider-Manie Sama Raimiego oraz rozkrzyczana Blanche z Bonnie i Clyde’a, czyli Estelle Parsons, której występ ten przyniósł Oscara. W tym samym wieku są dwie ikoniczne piękności – Greczynka Irene Papas (Grek Zorba, Działa Navarony) i Włoszka Gina Lollobrigida, jedna z największych gwiazd tamtejszego kina lat 50. i 60. (Fanfan Tulipan, Salomon i królowa Saby). Po 94 lata mają zdobywczynie Oscara: Cloris Leachman (frau Blucher z Młodego Frankensteina i Ruth Popper z Ostatniego seansu filmowego, także najstarsza uczestniczka amerykańskiego Tańca z gwiazdami, w którym wzięła udział, mając 82 lata) oraz Lee Grant (Szampon), która właśnie powraca do kina po 15 latach przerwy.

O krok od 95 roku życia jest też jedna z ikonicznych dam brytyjskich – Angela Lansbury, którą obecnie kojarzy się głównie z roli w popularnym serialu kryminalnym lat 90. Napisała: Morderstwo. W grudniu 96 lat skończy Maria Riva – córka ikonicznej Marleny Dietrich, która sama dożyła solidnej „dziewięćdziesiątki”. Dobrze ma się także 98-letnia matka Sylvestra Stallone’a, Jackie. Jej rówieśniczkami są mniej znana po tej stronie oceanu, drugoplanowa aktorka Joan Copeland i powszechnie lubiana, zawsze energiczna Betty White – czyli jedna z tych twarzy, którą po prostu znamy od zawsze. Tę litanię nazwisk uzupełniają jeszcze gwiazdka lat 40., Martha Stewart, która na emeryturę przeszła wieki temu, bo w 1964, i – na przekór plotkom – wciąż żyje oraz Gloria Henry, aktorka przede wszystkim świata seriali, gdzie zasłynęła jako matka Dennisa Rozrabiaki (1959-63) – obie mają po 97 lat.

Angela Lansbury

Rejestr stulatek otwiera Marge Champion. Tancerka i aktorka, której ruchy posłużyły animatorom Disneya przy tworzeniu wielu klasycznych tytułów studia, we wrześniu obchodzić będzie 101 urodziny, czyli tyle, ile teraz mają Dusty Anderson i Caren Marsh Doll, a więc odpowiednio: modelka i okazjonalna aktorka, jedna z najsłynniejszych pin-up girl okresu II wojny światowej oraz tancerka i aktorka, która pozostaje jedną z nielicznych żyjących osób z ekipy legendarnego Czarnoksiężnika z Oz, a której nie zdołał pokonać nawet wypadek lotniczy, w którym brała udział w 1949 roku. 102 lata ma Elisabeth Waldo – skrzypaczka i kompozytorka, starsza siostra Janet Waldo, zmarłej w 2016 roku, 97-letniej aktorki dubbingowej i radiowej. A ku swojej 103 jesieni życia zmierza Marsha Hunt – gwiazda kina z przełomu lat 30. i 40., kiedy to występowała m.in. u boku Johna Wayne’a; jedna z wielu, którym kariery zniszczył okres makkartyzmu. Dwukrotnie wracała potem do aktorstwa, ostatni raz pojawiając się na dużym ekranie w 2006 roku.

Niemniej nie jest ona ostatnią kobietą na tej długaśnej liście. Renée Simonot – matka Catherine Deneuve i Françoise Dorléac, babka Chiary Mastroianni, swego czasu aktorka teatralna i dubbingowa (we Francji podkładała głos de Havilland w większości filmów z jej udziałem) będzie miała wkrótce 109 lat. I… też nie jest najstarszą żyjącą osobą związaną z przemysłem filmowym. Ten tytuł przypada mającej 110 lat Ruthie Tompson, która w latach 1935–75 była animatorem Disneya i pracowała nad wieloma znanymi filmami studia, w tym przełomową Królewną Śnieżką i siedmiu krasnoludków. Gratulujemy!

Ruthie Tompson
Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA