Być może brzydko to zabrzmi, ale śmierć aktora występującego w danej serii to niewątpliwie ogromny problem dla jej twórców. Niedawno w obliczu takiej sytuacji stanęli chociażby producenci Gwiezdnych wojen, na których spadła wieść o śmierci Carrie Fisher. O ile jednak tutaj zawsze zostaje rozwiązanie w postaci uśmiercenia Lei poza kadrem lub wspomożeniu się CGI, o tyle już recastem musieli się wspomóc twórcy serii o Harrym Potterze, gdy między drugą a trzecią częścią zmarł Richard Harris, wcielający się w Dumbledore’a. Zastąpił go Michael Gambon, który ma wśród fanów tyleż zwolenników, co przeciwników. Ci drudzy krytykują jego nadto ekspresyjne zachowanie, brak opanowania i raczej agresywną postawę, głosy broniące aktora mówią zaś, że Gambon uczynił postać dyrektora autentycznie interesującą i pełnokrwistą. Osobiście stoję na rozdrożu – czytając książki, wyobrażałem sobie Dumbledore’a bliżej interpretacji Harrisa, ale Gambon rzeczywiście nadał tej postaci nieco pazura, a gdy trzeba, potrafił być odpowiednio ojcowski.
Również świat telewizyjny nie uniknął podobnych sytuacji. W ostatnich latach głośny był przypadek Spartakusa, gdzie odtwórca tytułowej roli Andy Whitfield zmarł po pierwszym sezonie serialu, półtora roku po zdiagnozowaniu u niego raka. Na dwie kolejne serie zastąpił go Liam McIntyre. Whitfield jeszcze przed śmiercią zdążył wyrazić zgodę na obsadzenie nowego aktora w roli Spartakusa.
Oczywiście są jeszcze przypadki wyjątkowe, jak choćby seria o Jamesie Bondzie, gdzie recasty są właściwie niezbędne, czy też różne filmowe wersje przygód danej postaci (Superman, Spider-Man i reszta komiksowej ferajny). O nich nie wspomniałem wcześniej, bo są naturalną koleją rzeczy wynikającą z restartów serii, a nie zmianami zachodzącymi w ramach jednej, ciągłej (kwestią sporną może być ewentualnie antologia Batmana, czyli po dwa filmy Tima Burtona i Joela Schumachera; część osób utrzymuje, że to jedna seria, inni twierdzą, że dwie).
Powyższe przykłady pokazują, że recasty nie tylko mają różne podłoże, ale same w sobie potrafią być kontrowersyjne i wywołać odmienny odbiór, dzieląc widzów faworyzujących daną wersję postaci. W innych przypadkach jednoczą publiczność, która zgodnym chórem obstaje przy pierwotnie występującym aktorze. Można się jedynie zastanawiać, czy i jakie postaci są na tyle zespolone z odtwarzającym je aktorem lub aktorką, że ewentualny recast uczyniłby kolejne filmy z takim bohaterem zwyczajnie nieoglądalne.
korekta: Kornelia Farynowska