search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Trójwymiar, panorama i perfumy, czyli RÓŻNE OBLICZA KINA

Jacek Lubiński

29 października 2019

REKLAMA

Przez ponad sto lat istnienia X muza bezustannie się zmienia, ewoluuje, rozwija. Od niemych, kwadratowych kadrów w czerni i bieli po trójwymiar zapraszający nas dosłownie w głąb filmu – kino i jego twórcy cały czas próbują udoskonalić dawny wynalazek braci Lumière, eksperymentując z jego formą i przekraczając kolejne bariery, nie zawsze udanie. Oto krótki, łatwy i przyjemny przegląd technik, którymi z różnym skutkiem czarowano publikę przez minione dziesięciolecia.

3D

Wbrew pozorom trójwymiar wcale nie jest młodą techniką, wylansowaną dekadę temu przez Avatara – choć to właśnie ten film, jako jeden z nielicznych, wydaje się w pełni czerpać z tej technologii. Zabieg, który sprawia, że z ekranu zaczynają „wyskakiwać” różne rzeczy, a my czujemy filmową otchłań, sięga jeszcze końca XIX wieku, kiedy to jeden z pionierów brytyjskiej kinematografii, William Friese-Greene, opatentował system stereoskopowy, pozwalający łączyć w głowie odbiorcy dwa te same, wyświetlane niezależnie od siebie obrazy. Wraz z upływem lat kolejni wynalazcy udoskonalali rzeczoną technikę, która swój pierwszy złoty okres zanotowała w latach 50. ubiegłego stulecia. Wtedy ogromną popularnością cieszyły się kolorowe, acz z reguły dość tandetne filmy grozy i SF oraz liczne dokumenty.

<em>Potwór z Czarnej Laguny<em> w dawnym 3D

Od tego momentu 3D systematycznie powracało na kinowe ekrany, choć zwykle z niezbyt udanym skutkiem – co by wymienić tylko żałosne pod każdym, także technicznym względem Szczęki 3-D. Filmowcy nigdy naprawdę nie odpuścili temu formatowi – sam Cameron zainteresował nim się na długo przed wspomnianym Avatarem, tworząc krótki suplement do swojego największego hitu, T2 3D: Battle Across Time – co doprowadziło do jego renesansu na początku obecnego wieku. Publika jednak bezustannie odrzuca ich trójwymiarowe zaloty oraz modne konwersje produkcji dwuwymiarowych (również na rynku domowym, gdzie najwięksi producenci telewizorów niedawno zaprzestali inwestycji w ten format). Pomimo sukcesów pojedynczych filmów stworzonych w tej technice nie wydaje się, aby kiedykolwiek miała ona wyjść poza dodatek do zwykłych seansów i specyficzną ciekawostkę.

4DX

To z kolei znacznie świeższy wynalazek, bo stworzony dopiero w tym dziesięcioleciu. Nie został też jeszcze dobrze spopularyzowany – głównie dlatego, że wymaga odrębnych, specjalnie wyposażonych sal kinowych, a nie tylko zakładanych na nos okularów. W nich to, poza oczywistym, acz nie wymaganym trójwymiarem, dochodzą nas doświadczenia czysto fizyczne – takie jak trzęsące się fotele w momentach akcji, podmuchy zimnego lub ciepłego powietrza, sztuczna mgła, efekty świetlne oraz tryskająca woda. Powstałe w Korei Południowej i cieszące się największą popularnością w tamtych rejonach Azji, 4DX wydaje się zatem wręcz stworzone pod blockbustery, które są w stanie oddać pełnię możliwości rozrywki. Dla wielu jest ona jednak dość wątpliwa, która bardziej przeszkadza w oglądaniu filmu, niż pomaga się w nim zanurzyć. W dodatku jest znacznie droższa od standardowych przeżyć kinowych. I chociaż 4DX cały czas prężnie się rozwija, to ograniczony repertuar, mocno zróżnicowane opinie o przeżyciach wyniesionych z takiego seansu oraz wysoka cena biletów raczej mu nie służą. Na dłuższą metę nie ma on szans w starciu z tradycyjną formą wyświetlania filmów.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA