TOKSYCZNE ZWIĄZKI na ekranie. Kiedy MIŁOŚĆ KRZYWDZI
Stwierdzenie, że miłość jest jednym z najważniejszych motywów w kulturze od początków jej istnienia, nie jest niczym odkrywczym. O tym najsilniejszym z uczuć pisze się wiersze, piosenki, a także oczywiście kręci filmy. Dwoje ludzi wchodzi ze sobą w związek, a potem żyje ze sobą długo i szczęśliwie… no, nie zawsze. Czasem, podobnie zresztą jak w rzeczywistości, nie wszystko idzie tak jak powinno, a więź okazuje się czymś zupełnie odmiennym od romantycznych wyobrażeń, niekiedy wręcz niszczącym. Toksyczne związki, w których ludzie krzywdzą się, wykorzystują, biorą, nie dając nic w zamian, obecne są w kinie od dawna, a filmów o nich opowiadających mamy na pęczki. Przed wami subiektywny wybór dziesięciu różnorodnych przykładów tego, jak filmowcy podchodzili do tematu toksycznych związków.
Gasnący płomień (1944) reż. G. Cukor
Podobne wpisy
W Gasnącym płomieniu, drugiej filmowej adaptacji sztuki Patricka Hamiltona o tym samym tytule, George Cukor przypomina trochę Alfreda Hitchcocka. Intryga jest tu niezwykle gęsta, napięcie nieustannie rośnie, a już na samym początku mamy zabójstwo. Główną bohaterką jest siostrzenica zamordowanej śpiewaczki operowej, Paula (Ingrid Bergman), która zamieszkuje w domu ciotki wraz z mężem, Gregorym (Charles Boyer). Niedługo po przeprowadzce Paula zaczyna miewać zaniki pamięci, słyszy kroki z zamkniętego na cztery spusty strychu, a, jak zdradza już sam tytuł, oświetlenie w budynku nieoczekiwanie gaśnie, mimo że nikt przy nim nie majstruje. A przynajmniej wszystko to wmawia kobiecie jej mąż. Gasnący płomień, choć trzymający w napięciu, dużo traci na tym, że od samego początku tożsamość złoczyńcy jest oczywista aż do przesady. Niemniej związek Pauli i Gregory’ego, który w istocie wmawia jej szaleństwo, by móc dobrać się do drogocennej biżuterii zmarłej ciotki, to ekstremalny przykład toksyczności, bo jest ona wyrachowana. Gregory od początku ma plan, by sprawić, że jego żona postrada zmysły, i wykonuje go bardzo dokładnie. Zaczyna się niewinnie, od sugestii drobnych luk w pamięci, a końcówka to już poważne sugestie niepoczytalności. Wszystko po to, by położyć łapy na brylantach zamordowanej przez niego samego ciotki.
Kto się boi Virginii Woolf? (1966) reż. M. Nichols
Filmu Mike’a Nicholsa nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. To chyba pierwsze dzieło, które przychodzi do głowy na hasło „toksyczny związek”. Kto się boi Virginii Woolf?, adaptacja sztuki Edwarda Albeego, to praktycznie jedna wielka małżeńska kłótnia, i to podwójna. Wspólny wieczór spędzają tutaj dwie pary: młodzi Nick i Honey (George Segal i Sandy Dennis) oraz małżeństwo z wieloletnim stażem, Martha i George (Elizabeth Taylor i Richard Burton). Z pozoru niewinne zakrapiane spotkanie przeradza się w festiwal pretensji, złośliwości i agresji. Pijana czwórka zaczyna otwarcie wyrażać swoje rozczarowanie i niechęć do siebie nawzajem, nieustannie się prowokując, oskarżając i obrażając. Martha i George, choć są już dawno po ślubie, wydają się właściwie nie kochać i tkwią w fałszywym, pełnym zgorzknienia małżeństwie, ale młodsi od nich Nick i Honey wcale nie znajdują się w lepszym położeniu. Kto się boi Virginii Woolf? to studium nieudanych, funkcjonujących tylko w teorii związków, w których ludzie są uwięzieni wyłącznie z braku lepszych alternatyw lub po prostu z przyzwyczajenia. To relacje pełne fałszu, znudzenia i resentymentów przez lata, dzień w dzień duszonych w sobie.
Amator (1979) reż. K. Kieślowski
Wybór tego filmu w pierwszej chwili może zaskakiwać. W końcu kiedy zwykle mówi się o Amatorze, to jest to sztandarowe dzieło Kina Moralnego Niepokoju, w pierwszej kolejności opowiadające o człowieku, który odnajduje swoją życiową pasję realizowania filmów. W drugiej zaś film Krzysztofa Kieślowskiego można odczytywać jako studium dramatycznej sytuacji artysty w realiach Polski Ludowej, ograniczonego wpływem cenzury i partyjnych układów. Czasem zapomina się jednak o pewnym wątku pobocznym Amatora, jakim jest wpływ niepohamowanego oddania się sprawie na związek. Polskie kino przez wiele lat cierpiało na niedostatki wyrazistych postaci kobiecych i chociaż w filmie Kieślowskiego żona Filipa Mosza, Irena (Małgorzata Ząbkowska) przez większość czasu także pozostaje bardzo z tyłu, to temat ich degenerującego małżeństwa wyraźnie się tu uobecnia. Pochłonięty swoją nowo odkrytą pasją Filip (Jerzy Stuhr) zupełnie przestaje zwracać uwagę na swoją żonę, która staje się w jego życiu statystką. Mężczyzna coraz bardziej poświęca się tworzeniu filmów i nie dostrzega, że drogi jego i jego żony rozchodzą się. Filip nie zwraca uwagi na rosnący smutek i osamotnienie żony, która w końcu nie wytrzymuje i zostawia go. Bohater Amatora nie działa w złej wierze, wręcz przeciwnie, ale, jak wielokrotnie przekonuje się w toku całej fabuły, nawet z pozoru dobre uczynki mogą kogoś skrzywdzić.
Requiem dla snu (2000) reż. D. Aronofsky
Znaczna część widzów, zapytana o to, jakie są najbardziej wstrząsające filmy, które oglądali, jako jeden z tytułów wymieni właśnie Requiem dla snu. Dzieło Darrena Aronofsky’ego to obraz szalenie przygnębiający, budzący takie emocje jak żal, strach oraz wstręt. Jednym z ogniw fabularnych filmu jest związek dwójki głównych bohaterów, Harry’ego (Jared Leto) i Marion (Jennifer Connelly). Para młodych ludzi teoretycznie mogłaby mieć przed sobą szczęśliwe życie, ale na drodze ich obojga stoi bardzo poważna przeszkoda — uzależnienie od narkotyków. Wraz z coraz głębszym zatapianiem się w nałogu w ich związku pojawia się więcej agresji, wyzysku i totalnej degeneracji. Z jednej strony można stwierdzić, że sami sobie zgotowali taki los, lecz z drugiej bycie w sidłach uzależnienia to sytuacja niejednoznaczna i niezwykle trudna, a Requiem dla snu pokazuje, do jak ohydnych czynów potrafi zmusić nałóg. W pewnej chwili trudno stwierdzić, kiedy związek Harry’ego i Marion przerodził się w relację czysto handlową. Kto choć raz obejrzał film Aronofsky’ego, ten prawdopodobnie nie zapomni jednej z finałowych sekwencji, w których główna bohaterka próbuje zarobić pieniądze na kolejną porcję narkotyków w iście nieludzki, upadlający do granic wytrzymałości sposób.
Bliżej (2004) reż. M. Nichols
Bliżej Mike’a Nicholsa, choć jest filmem solidnym i rewelacyjnie zagranym, jest jednocześnie nieprzyjemnie odpychający w swojej treści. Rzecz rozgrywa się pomiędzy dwiema parami: Danem i Alice (Jude Law i Natalie Portman) oraz Anną i Larrym (Julia Roberts i Clive Owen). Losy całej czwórki splatają się, a pomimo łączących ich relacji miłosnych wkrótce dochodzi do kolejnych zdrad między nimi. Nie jest więc zaskoczeniem, że nie mija wiele czasu, gdy prawda wychodzi na jaw, a wszyscy mniej lub bardziej cierpią. Film Nicholsa pokazuje, jak potężną, a zarazem niszczącą siłą jest pożądanie, które może prowadzić do ogromnej krzywdy wyrządzanej sobie i drugiemu człowiekowi. Bliżej to istny kalejdoskop zdrad budzących niechęć, a jednocześnie żal w stosunku do bohaterów. Koniec końców seans filmu jest niezwykle przygnębiający i emanujący samotnością, na którą ludzie umyślnie i świadomie się skazują, niszcząc przy tym życie tych, którym mówili dwa najpiękniejsze słowa świata. Te, które dla jednych znaczą wszystko, a dla innych wręcz przeciwnie.