DAKOTA JOHNSON opowiada o trudach realizacji 50 TWARZY GREYA. “Nie zgadzaliśmy się ze sobą”
W 2015 roku na ekrany trafił film 50 twarzy Greya, ekranizacja głośnej książki napisanej przez E.L. James (która pierwotnie powstała jako fanfic na podstawie Zmierzchu). Główne role zagrali w niej Jamie Dornan i Dakota Johnson, która w nowym wywiadzie opowiedziała o tym, jak trudna była realizacja ekranizacji.
Aktorka zaznaczyła, że gdy przyjmowała rolę, spodziewała się, że będzie to zupełnie inny film niż ten, który powstał. Johnson w rozmowie z “Vanity Fair” stwierdziła, że jest “seksualną osobą” i chciała występować w filmach z nagością, ponieważ gdy się czymś interesuje, chce wiedzieć o tym jak najwięcej. Aktorka na przesłuchaniu zagrała monolog z Persony Bergmana, a gdy już dostała rolę, okazało się, że na planie istnieje “kombinacja problemów”.
[E.L. James] miała dużo kreatywnej kontroli i przez całe dnie żądała, żeby działy się pewne rzeczy. Były fragmenty książki, które nie wyglądałyby dobrze w filmie, jak np. wewnętrzne monologi, nieprzekładalne na język filmu. To zawsze była walka.
Pierwotną wersję scenariusza napisał Patrick Maber – wówczas Greya miał grać Charlie Hunnam. Opuścił jednak projekt, a James zezłościła się i zaczęła ingerować w tekst (który ostatecznie napisała Kelly Marcel). Johnson wspomina:
Byłam młoda, miałam 23 lata. To było przerażające i stało się czymś szalonym. Nie zgadzaliśmy się w wielu rzeczach. Nigdy nie mogłam o tym szczerze mówić, bo nie pasowało to do promocji filmu, a ja ostatecznie jestem dumna z tego, co osiągnęliśmy, ale nie było to łatwe. Graliśmy sceny, które chciała Erika [L. James], a potem te, które chcieliśmy my. Nocami przepisywałem sceny, uwzględniając dialogi z poprzedniego scenariusza. To był chaos.
Aktorka wyznała jeszcze, że za najlepszą scenę filmu uważa tę, która pochodziła ze scenariusza Marbera – Anastasia i Grey rozmawiają w niej na temat BDSM. Johnson podkreśla, że ona i Dornan współpracowali na planie i reagowali, jeśli się z czymś nie zgadzali.
Pierwszą część serii reżyserowała Sam Taylor-Johnson, która w kolejnych odsłonach została zastąpiona przez Jamesa Foleya; jak opowiada Johnson, miał on “inną energię”, a ona sama czuła różnicę, nie będąc reżyserowaną przez kobietę. Aktorka zaznaczyła jednak w wywiadzie, że była dobrze traktowana, a James zawsze była dla niej miła. Spytana, czy żałuje występu w filmie, odpowiedziała:
Nie, to nie kwestia żałowania czegoś. Gdybym wiedziała, z czym się to będzie wiązać, pewnie bym odmówiła i powiedziała, że to psychoza. Ale nie żałuję.
Johnson podsumowała rozmowę słowami, że o ile filmy o Greyu pomogły jej karierze, całe doświadczenie było dziwne.