search
REKLAMA
Artykuł

TEN SIĘ ŚMIEJE, KTO… OGLĄDA FILM. Najlepsze komedie według American Film Institute

Radosław Dąbrowski

18 października 2017

REKLAMA

Howard Hawks to jeden z bardziej wszechstronnych twórców amerykańskiego kina w pierwszej połowie XX wieku. Zajmowało go kino gangsterskie, noir, wojenne, western czy melodramat. Nie unikał również gatunku komedii, z którą przypuszczalnie utożsamiany jest najrzadziej. W zestawieniu organizacji AFI znalazły się aż trzy bardziej rozrywkowe utwory z jego dorobku i wszystkie pochodzą z przełomu lat 30. i 40., gdy amerykański reżyser miał już ugruntowaną pozycję w świecie Hollywood, ale najważniejsze dzieła były dopiero przed nim. Z trzech wyróżnionych przez autorów rankingu komedii zwłaszcza dwie doczekały się niemałej oglądalności w naszym kraju. To zajmująca 19. lokatę Dziewczyna Piętaszek (1940) w roli głównej z Carym Grantem oraz Rosalind Russell. Pięć miejsc wyżej znalazło się jeszcze bardziej uznane Drapieżne maleństwo (1938). Tym razem Grantowi na ekranie partneruje Katharine Hepburn. Najniżej sklasyfikowano (nr 92) Ognistą kulę. Filmu nie dane mi było dotąd obejrzeć, ale zauważalny jest wspólny mianownik dla wszystkich trzech przytoczonych dzieł Hawksa. To gwiazdorska obsada, na którą w Ognistej kuli składają się nazwiska Gary’ego Coopera oraz Barbary Stanwyck. Bez wątpienia dla tych, którzy znają Hawksa ze współpracy z Johnem Waynem bądź Humphreyem Bogartem, ranking ten może poszerzyć myślenie o filmografii laureata honorowego Oscara i poznanie go od innej gatunkowej strony.

Przyjrzyjmy się bardziej współczesnym twórcom i wchodzącym na ekrany nieco później niż omówiony już debiutujący ponad pół wieku temu Woody Allen. W rankingu AFI znalazło się miejsce dla chyba najbardziej rozpoznawalnego na świecie reżyserskiego, spokrewnionego ze sobą duetu, czyli Joela oraz Ethana Coenów. Dotąd w niniejszym artykule nie pojawił się jeszcze termin czarnej komedii, lecz przytoczenie amerykańskich filmowców jest na to odpowiednim momentem. Pochodzący ze stanu Minnesota bracia bardzo często dodają do komediowej warstwy fabularnej szczyptę dramatu czy thrillera, przez co proponowany przez nich humor nie jest jednoznaczny w odczycie. Umieszczenie w rankingu przedstawiciela czarnej komedii świadczy o jego elastyczności i niezamykaniu się przez autorów zestawienia na jedną odmianę gatunku. Zapewne nie dla wszystkich wybór (nr 93) Fargo (1996) okaże się najodpowiedniejszym i na pewno można wskazać inne, lepsze przykłady filmowe, gdy widzowi towarzyszy dylemat: śmiać się czy płakać? Niemniej to ważny utwór w karierze Coenów, którzy w zestawieniu powracają na 31. pozycji z dziełem Arizona Junior (1987), trzecim pełnometrażowym w ich dorobku. Ponownie nie jest to przykład klasycznej komedii, albowiem oprócz warstwy humorystycznej widz otrzymuje dość sporą ilość akcji oraz elementów kryminalnych.

Podobnie jak u Coenów, w drugiej połowie lat 80. rozpędu nabierała kariera Tima Burtona. Po serii krótkometrażówek kalifornijski reżyser zaczął kręcić dzieła pełnometrażowe. Jednym z nich jest wyróżniony przez AFI (nr 88) Sok z żuka (1988). To z kolei przykład czarnej komedii, w której akcja toczy się w nieco odrealnionym świecie. Przez lata Burton przyzwyczaił widownię, że umiejętnie łączy elementy komizmu z gatunkiem fantasy. Bardzo często w tej mieszance nie brakuje także szczypty dramatu, co czyni kino tego artysty wielopłaszczyznowym. Nie optuję jednak za prognozowanym sequelem Soku z żuka, którego premiera zapowiedziana została na przyszły rok.

Na tym etapie artykułu chciałbym w telegraficznym skrócie przytoczyć jeszcze kilkanaście innych tytułów, które zostały włączone do zestawienia organizacji AFI. Otwiera je Good Morning, Vietnam (1987) w reżyserii Barry’ego Levinsona z pamiętną rolą Robina Williamsa. U Levinsona połączenie komedii z dramatem nie zawsze przynosiło pozytywne efekty, czego dowodzi dość przeciętny Człowiek roku (2006), lecz obecność w rankingu Good Morning, Vietnam wydaje się nie budzić kontrowersji. Na 87. pozycji natomiast sklasyfikowano Beztroskie lata w Ridgemont High (1982), którego tematyka wpisuje się w panujący w latach 80. trend filmowania opowieści o licealnym etapie życia (zarówno w gatunku komedii, jak i horroru). Cztery lokaty wyżej znajduje się Ojciec panny młodej (1950). Komedia Vincente’a Minnelliego była przełomem dla Elizabeth Taylor. To właśnie po tym filmie, w którym wcieliła się w ujętą w tytule pannę młodą, zaczęła dostawać coraz więcej filmowych propozycji, przez co lata 50. były tak istotnym okresem w jej karierze (pomimo braku prestiżowych nagród, których doczekała się dopiero w następnej dekadzie).

Na 71. miejscu widzimy Golfiarzy (1980), którzy zostali przeze mnie przywołani we wrześniowym artykule poświęconym rankingowi najlepszych filmowych cytatów, gdy przytaczałem partię dialogową wypowiadaną przez Billa Murraya jako Carla Spackera. W rankingu znajdują się jeszcze dwa inne filmy z udziałem amerykańskiego aktora. To mający status kultowego (nr 34) Dzień świstaka (1993), a także cieszący się nie mniejszą popularnością (nr 28) Pogromcy duchów (1984). Z kolei 67. pozycję zajęła Pani Doubtfire (1993). Nie wiem, czy obecnie, ale na przełomie wieków film ten był częstym bywalcem w telewizyjnej ramówce, przez co darzę go nutą sentymentu. Tytułową rolę zagrał naturalnie Robin Williams, jakże inną od choćby tej ze wspomnianego w powyższym akapicie Good Morning, Vietnam.

Wreszcie dochodzimy do braci Marx. Wybitnie uzdolniony nie tylko aktorsko, lecz również muzycznie kwartet nie miał prawa zostać pominięty. Groucho i spółka skradli serca członkom AFI przede wszystkim za sprawą ról w (nr 65) Końskich piórach (1932) oraz (nr 5) Kaczej zupie (1933). Akurat pod seansie drugiego z utworów odczułem lekki niedosyt, niemniej nawet nie próbuję podważać kunsztu familijnej gromadki aktorów.

Na 63. miejscu otrzymujemy połączenie komedii z sensacją, czyli pierwsza część słynnego tryptyku o policjancie z Detroit, który podróżuje z misją do Beverly Hills. Przełomowy dla Eddiego Murphy’ego występ przypuszczalnie do dziś jest jego najbardziej rozpoznawalną rolą w całej karierze, pomimo że czarnoskóry aktor (zwłaszcza w latach 90.) występował w wielu filmach w zupełności będących komediami.

Ernst Lubitsch to jeden z bardziej niedocenianych reżyserów. Przynajmniej w naszym kraju, ponieważ za oceanem jego uznanie jest należyte, co w pewnym stopniu potwierdza ranking AFI. Muszę jednak przyznać, że wyróżniona (nr 52) Ninoczka (1938) okazała się dla mnie małym rozczarowaniem. Przed seansem wiele sobie po niej obiecywałem, lecz podstawowym problemem jest dla mnie niewystarczająca argumentacja metamorfozy bohaterki. Greta Garbo demonstruje dwie całkowicie odmienne twarze, dwa różne stany uczuć i aktorsko przemiana została uchwycona brawurowo, ale fabularnie nie zostaje w pełni umotywowana. Skoro mówimy o komedii, to odnoszę wrażenie, że w pierwszej części filmu humoru sytuacyjnego otrzymujemy zdecydowanie więcej niż w drugiej, przez co dziełu Lubitscha można zarzucić nierówny poziom jakości. Z kolei nad Ninoczką usytuowano Słomianego wdowca (1955), z którego poszczególne kadry prezentujące Marilyn Monroe trafiły do obiegu społecznego, a zapewne niejeden widz dał się skusić i po seansie posłuchał Siergieja Rachmaninowa. Reżyser Billy Wilder jeszcze powróci. W tym moment napomknę jedynie o jego Garsonierze (1960), która zajęła 20. miejsce.

Ważnym, znajdującym się w zestawieniu utworem jest (nr 43) Amerykańskie graffiti (1973) autorstwa George’a Lucasa. Akcja filmu rozgrywa się w rodzinnym mieście reżysera, Modesto. Temat przewodni stanowi dorastanie lokalnej młodzieży, a istotną częścią dzieła stała się rockowa ścieżka dźwiękowa, oddająca klimat czasów licealnych Lucasa. Amerykańskie graffiti to pierwsza produkcja wywodząca się z powstałej na skutek inicjatywy Kalifornijczyka wytwórni Lucasfilm, Ltd. Bliska współpraca z Francisem Fordem Coppolą przy Ludziach z deszczu (1969), a także własne filmy THX (1971) oraz Amerykańskie graffiti, to pierwsze pasmo sukcesów Lucasa. Oczko wyżej znajduje się Duży (1988) pochodzący z czasów, gdy Tom Hanks utożsamiany był głównie z kinem familijnym oraz komediowym, skrajnie dalekim od większości jego dzisiejszych filmowych wyborów.

REKLAMA