TAJEMNICZE FILMOWE WYSPY. Rajskie ogrody i piekielne dżungle
Oceany zajmują siedemdziesiąt procent powierzchni Ziemi i wciąż pełne są tajemnic. Niewykluczone, że istnieją jeszcze obszary, na których można znaleźć nieodkryte wyspy oraz nieznane nauce rośliny i zwierzęta. Dziś premiera filmu Jurassic World: Upadłe królestwo, w którym zobaczymy powrót na fikcyjną wyspę Isla Nublar. Nie tak dawno można było oglądać Wyspę psów i Konga: Wyspę Czaszki. Jak widać temat wciąż jest eksploatowany i te przywołane tytuły zainspirowały mnie, by przyjrzeć się filmowym wyspom. Do mojego zestawienia trafiło dziesięć produkcji, których akcja w dużej mierze toczy się na jakimś ostrowie. W większości są to lokalizacje, których nie ma na mapach, ich nazwy zostały zaczerpnięte z literatury albo są to nienazwane tereny. Szczególnie jeśli wyspa została przedstawiona jako piekło, to lepiej, żeby nazwa nie kojarzyła się z żadnym istniejącym miejscem. Bo po co zniechęcać potencjalnych turystów do odwiedzin?… Kolejność tytułów chronologiczna.
1. Wyspa skarbów (1934), reż. Victor Fleming
Szkocki pisarz Robert Louis Stevenson swoją powieścią Wyspa skarbów (1883) rozpalił wyobraźnię milionów czytelników na całym świecie. Kino doskonale to wykorzystało, nie tylko wielokrotnie adaptując wspomnianą książkę, ale i tworząc fascynujący podgatunek kina przygodowego (film o piratach). Mity o morskich rabusiach, którzy swoje łupy gromadzili w tajemniczych miejscach, pozostają żywe do dziś, czego przykładem jest zakończony niedawno czterosezonowy serial Piraci (Black Sails, 2014-17). Wśród oficjalnych ekranizacji powieści Stevensona wyróżniają się cztery pozycje o tytule takim jak literacki pierwowzór. W rolę Długiego Johna Silvera wcielali się kolejno: Wallace Beery (1934), Robert Newton (1950-56), Orson Welles (1972) i Charlton Heston (1990). W epoce niemej też podejmowano próby ekranizowania tego utworu, ale są to filmy dziś uważane za zaginione. Jako ciekawostkę dodam, że w Wyspie skarbów z roku 1920 postać 13-letniego Jima Hawkinsa zagrała 19-letnia Shirley Mason – to jedyna dziewczyna wcielająca się w tę rolę.
Podobne wpisy
„Kto pierwszy, ten lepszy” – ta mądrość ludowa pomogła mi dokonać wyboru. Kolejne filmy o wyspie kapitana Flinta też mają pewien urok, ale już twórcy pierwszej dźwiękowej wersji potrafili wyciągnąć z pierwowzoru to, co najlepsze. Nie spłycili przy tym tematu, nie ugrzecznili bohaterów – Billy Bones (Lionel Barrymore) czy na przykład Israel Hands (Douglass Dumbrille) są szkaradni i dzicy, jak na piratów przystało. Późniejsi adaptatorzy nie mogli już niczym zaskoczyć i brak kreatywności próbowali zasłonić doborem świetnych aktorów. Historię można pokrótce opisać jako przygody kilkunastoletniego chłopca, który wchodzi w posiadanie mapy prowadzącej do skarbów zrabowanych przez załogę kapitana Flinta. Choć Flint jest już martwy i stał się legendą, wciąż żyją jego dawni kamraci pragnący zagarnąć łup dla siebie. Rozpoczyna się wyścig, w którym Jim Hawkins stoi pomiędzy sztywną brytyjską dyscypliną reprezentowaną przez kapitana Smolletta (Lewis Stone) a łobuzerskim stylem życia uosabianym przez kucharza okrętowego i jednocześnie pirata, Johna Silvera (Wallace Beery). Gdy szkuner dobija do brzegów wyspy skarbów, rozpoczyna się rozdział, w którym okaże się, ile warte są honor, odwaga, braterstwo.
Nad stroną wizualną pracowało trzech świetnych operatorów: Ray June, Clyde De Vinna i Harold Rosson. Pięknie jest sfilmowany szkuner Hispaniola, którym bohaterowie wyruszają na spotkanie przygody. Nad scenografią czuwał Cedric Gibbons – jego wyobraźnia uwiarygodniła złotą erę piractwa morskiego. Wizja morskiej przygody i XVIII-wiecznych konfliktów stała się też bardziej atrakcyjna dla widza dzięki decyzji producenta Hunta Stromberga z MGM-u, by film realizować na skalistej wyspie Catalina, w Rezerwacie Przyrody Point Lobos i na Hawajach. Reżyserii podjął się Victor Fleming, dziś znany głównie z dwóch produkcji z 1939, Czarnoksiężnika z Oz i Przeminęło z wiatrem, który realizując udaną wersję Wyspy skarbów, umocnił swoją pozycję specjalisty od ekranizacji (wcześniej wziął na warsztat między innymi powieści Jacka Londona i Josepha Conrada). Dużym atutem jest niewątpliwie obsada, sprawdził się zarówno potężny Wallace Beery w roli podstępnego Silvera, jak i niespełna dwunastoletni Jackie Cooper w roli ciekawskiego Hawkinsa (obaj stworzyli też udany duet w Mistrzu Kinga Vidora z 1931). Aktorzy drugoplanowi też świetnie dobrani, trudno na przykład zapomnieć Lionela Barrymore’a, mimo że występuje tylko w pierwszych dwudziestu minutach. Film można uznać za preludium „nurtu pirackiego”, którego właściwy początek wyznacza premiera Kapitana Blooda (1935).
2. Huragan (1937), reż. John Ford
Charles Nordhoff i James Norman Hall to autorzy kilkukrotnie ekranizowanego Buntu na Bounty (1932), natomiast ich drugim bestsellerem jest Huragan, opublikowany w 1936. Już rok po wydaniu książki gotowa była jej filmowa adaptacja wyprodukowana przez niezależnego producenta Samuela Goldwyna i wyreżyserowana przez Johna Forda, będącego świeżo po zdobyciu Oscara za Potępieńca (1935). Widzowie interesujący się kinem bardziej współczesnym mogą kojarzyć adaptację Huraganu dokonaną w 1979 przez Lorenza Semple juniora (scenarzystę) i Jana Troella (reżysera). Mimo doborowej ekipy aktorskiej (Jason Robards, Mia Farrow, Max von Sydow, Trevor Howard) film został zmiażdżony przez krytykę i wersja Forda wciąż pozostaje jedyną udaną interpretacją tej historii.
Schemat opowieści jest bardzo prosty, ale działający na widza nawet 60 lat później, czego dowodzi sukces Titanica (1997). Chodzi o to, że punktem kulminacyjnym wątku romansowego uczyniono efektowną katastrofę. W latach trzydziestych podobny schemat wykorzystano na przykład w San Francisco (1936) Woody’ego Van Dyke’a, gdzie główną atrakcją było wykreowane w studiu trzęsienie ziemi. Prawdziwą gwiazdą zarówno San Francisco, jak i Huraganu był James Basevi, scenograf i specjalista od trików wizualnych, odpowiedzialny w tych filmach za sceny ukazujące niszczącą potęgę natury. Fale tsunami zalewające wyspę oraz wiatr porywający drzewa i budynki to największe atrakcje omawianej produkcji, będące wynikiem nieprzeciętnej pomysłowości, nieobecnej w dzisiejszym, zdigitalizowanym przemyśle filmowym. Pierwsze Oscary za efekty specjalne przyznano dopiero w 1940 i przez całą dekadę były to nagrody jednocześnie za efekty wizualne i dźwiękowe. Jedyną Nagrodę Akademii Filmowej i jedyne oscarowe nominacje James Basevi otrzymał w kategorii najlepsza scenografia.
Autorem scenariusza był Dudley Nichols, pierwszy człowiek, który odmówił przyjęcia Oscara. W roli głównej obsadzono Jona Halla, siostrzeńca Jamesa Normana Halla, autora pierwowzoru (z kolei synem pisarza był Conrad L. Hall, znakomity operator). W filmie wystąpiło trzech świetnych aktorów charakterystycznych: Thomas Mitchell, Raymond Massey i John Carradine. Ogromną popularnością cieszyła się piosenka Moon of Manakoora, skomponowana przez Alfreda Newmana (muzyka) i Franka Loessera (słowa), wykonywana przez Dorothy Lamour… Manakoora z piosenki to główne miejsce akcji – fikcyjna wyspa na południowym Pacyfiku, gdzie dochodzi do potężnego huraganu. Natomiast rzeczywiste miejsca, jakie brały udział w produkcji, to Wyspy Samoa i – podobnie jak w przypadku Wyspy skarbów (1934) Victora Fleminga – Santa Catalina Island.