Strzeżcie się! Nadchodzi MROCZNE UNIWERSUM
Dzwonnik z Notre Dame i Upiór w operze
W tych filmach charakter postaci monstrów będzie symboliczny i przewrotny. Jak rozumiem, a jest to podparte przesłaniami oryginałów z 1923 i 1925, główne postacie mają być w tym wypadku nie tyle potworami, co ludźmi, których zdeformowana fizyczność jest przez innych postrzegana właśnie przez pryzmat potworności. Podobnie zatem jak w Człowieku słoniu Davida Lyncha, będziemy mieli do czynienia z potworem powstałym ze społecznego nadania, a nie w wyniku klątwy, eksperymentu czy też innego fantastycznego spaczenia. Choć w obydwu przypadkach można liczyć na uniwersalną w wydźwięku historię o inności doprawioną nutą melodramatu, ni w ząb nie wiem, nie wyobrażam sobie, w jaki sposób postaci te miałby wspomóc lub wmieszać się w działania reszty bohaterów uniwersum. Upiór zaśpiewa, a dzwonnik uderzy w dzwony, oznajmiając zbliżanie się większego od nich samych zła? A może po prostu będą jednymi z pacjentów doktora Jekylla?
Wilkołak
To, co fascynuje w postaci wilkołaka, dając mu upoważnienie do częstych powrotów na wielki ekran, jest to, że uosabia on dwoistość ludzkiej natury. Bez sumienia i moralności bylibyśmy tylko kierowanymi instynktem zwierzętami. Prócz przełomowego pierwowzoru z 1941 roku, kino doczekało się już realistycznej wizji opowieści o wilkołaku. Był to oczywiście Wilk z Jackiem Nicholsonem w roli tytułowej. Nowa wersja pewnie musiałaby zatem wrócić do kiczowatości oryginału, wykorzystując formalną brawurę Amerykańskiego wilkołaka w Londynie. Ale i tu pojawia się przeszkoda. Bo tak po prawdzie popkultura przyjęła już nowego wilkołaka. Postacią zbudowaną na micie tego stwora jest przecież nie kto inny jak Hulk – zielony mięśniak Marvela cierpiący na rozdwojenie jaźni. Życzę zatem powodzenia Aaronowi Guzikowskiemu (Labirynt), jednemu ze scenarzystów zapowiadanego rebootu, w szukaniu równowagi dla nowej historii o starym, dzikim potworze.
To chyba jeden z tych klasycznych potworów, który choć nie tracił na popularności, to jednocześnie nie był zbyt często eksploatowany – powstały bowiem raptem trzy filmy z jego udziałem, począwszy od pierwowzoru z 1954. I jeśli miałbym wskazać, od którego filmu to ja zacząłbym budowanie Mrocznego Uniwersum, byłby to właśnie remake Potwora z czarnej laguny. Choć odświeżenie tej historii kilkukrotnie było w planach studia, nigdy nie doszło do jej realizacji. Ja nowego Potwora z czarnej laguny widziałbym w formie mrocznej i tajemniczej podróży w głąb amazońskiej dziczy, w odpowiednim momencie zamieniającej się w pościg za prehistoryczną bestią oraz walką o przetrwanie. Cóż to byłoby wówczas za otwarcie – nikt przynajmniej nie zarzuciłby, że tworzy się coś niepotrzebnego i zbędnego. Miejmy nadzieję, że scenarzysta w osobie Jeffa Pinknera (Niesamowity Spider-Man 2) choć po części pójdzie tym tropem. Co ciekawe, ponoć jedną z głównych ról zaproponowano Scarlett Johansson.
Niewidzialny człowiek
Podobne wpisy
Kolejny obok Potwora z czarnej laguny projekt, który budzi moją ciekawość dlatego, że w porównaniu do reszty filmów i postaci jego ewentualne kierunki fabularnego rozwoju nie są już tak sztywne i oczywiste. Historię naukowca wynajdującego środek na niewidzialność można z powodzeniem wykorzystać do perwersyjnego dreszczowca (Człowiek widmo z 2000) lub komedii (Wspomnienia niewidzialnego człowieka z 1992). W każdej formie poruszać będzie wyobraźnię, a to dlatego, że postać i jej umiejętność odnoszą się do odwiecznego pragnienia człowieka o pozostawaniu niezauważonym i pełnienia roli biernego obserwatora wydarzeń (na czym także polega magia kina). Zdaje się, że scenarzysta filmu, Ed Solomon, z racji poprzednich filmowych doświadczeń (Aniołki Charliego, Iluzja) postawi raczej na lżejszą tonację. Najwięcej wątpliwości budzi jednak osoba aktora, który wcieli się w głównego bohatera. Mam bowiem ogromne wątpliwości, czy Johnny Depp jeszcze należy do aktorskiej elity, czy też już dawno – dzięki odtwórczemu rozgrzebywaniu emploi szaleńca – znajduje się poza jego obrębem. Cokolwiek tajemniczego i intrygującego Solomon nie wymyśli, może to w konsekwencji paść ofiarą niechęci widowni względem gwiazdy, której blask jest już mocno przebrzmiały.
korekta: Kornelia Farynowska