ROZCZAROWUJĄCE WYSTĘPY świetnych aktorów
Wszystkie te dziesięć nazwisk miałem przyjemność oglądać w świetnych rolach na miarę ich talentu. Nie zawsze były to pierwsze plany, czasem charakterystyczne epizody. To jednak nie ma znaczenia dla oceny, czy jakaś rola jest genialna, czy obiektywnie powinno się jej wstydzić. Rozumiem także, że nie da się grać zawsze dobrych ról ani grać zawsze dobrze. Człowiek przeżywa różne okresy w życiu, a aktorzy są ludźmi. O tym nie zapominajmy. Jest jednak granica, której świetny aktor z poważnym portfolio przekraczać nie powinien i bynajmniej nie chodzi mi tu o to, że np. specjalista od dramatów psychologicznych nie może zagrać w komedii czy filmie science fiction. On powinien tylko głębiej analizować, czy te nowe otwarcia filmowe w jego karierze są wartościowe pod względem treści i formy. Oczywiście na początku chciałem wyjaśnić, dlaczego w zestawieniu są sami mężczyźni. Otóż jest tak, jak w temacie – chodzi o aktorów, a nie o aktorki. Nie należy tego mylić, a zanim jeszcze pojawiły się feminatywy, sporo ludzi nie korzystało nawet z form żeńskich od dawna istniejących w naszym języku, jakby te męskie określenia zupełnie wyczerpywały znaczenie nazw zawodów wykonywanych przez kobiety.
Jan Frycz, wszystkie komedie romantyczne i „Wyjazd integracyjny”
Trudno zliczyć mniejsze role Jana Frycza w polskich, wielkomiejskich romansidłach, w których wygląda jak na siłę przylepiony do fabuły tylko po to, żeby pojawił się na liście płac. Wyjazd integracyjny romansem nie jest, natomiast aspiruje do bycia komedią z surrealistycznym zacięciem jak Kac Vegas. Polacy jednak zrobili to po swojemu, a więc tanio formalnie. Surrealistyczny żart w stylu Monty Pythona zastąpił chodnikowy humor. Jan Frycz zaś zagrał jedną z głównych ról prezesa firmy o wdzięcznej nazwie Polish Lody. Prezes miał być w założeniu postacią niezwykle poważną, z władzą, bez poczucia humoru, jednak sytuacja wciągnęła go w zupełnie inną rzeczywistość. Jan Frycz musiał więc poddać się roli i z teatralną dykcją krzyczeć o cipach, które latają mu po pokoju. Seans tego filmu to ciekawe doświadczenie, bo dobrych aktorów w nim sporo, a jakość historii, którą prezentują, denna. Czyżby dobrzy artyści nieraz potrzebowali aż takiego wytchnienia? Przecież Jana Frycza pamięta się np. z Pręg Magdaleny Piekorz czy Tam i z powrotem Wojciecha Wójcika.
Andrzej Seweryn, „Królowa” (2022), reż. Łukasz Kośmicki
Być może to niesprawiedliwe dla jego talentu, ale dla mnie zawsze pozostanie genialnym Maxem Baumem z Ziemi obiecanej. Na drugim miejscu jest ponadprzeciętne wcielenie się w Zdzisława Beksińskiego w Ostatniej rodzinie. Kiedy dowiedziałem się o roli Loretty w Królowej, mój apetyt na wielkie widowisko wzrósł bardzo. Sądziłem, że nareszcie Andrzej Seweryn uwolni się od Ziemi obiecanej, zacznie nowy rozdział jako ostatnie, kluczowe otwarcie w swojej karierze aktora. Obiektywnie patrząc, kreacja Loretty nie jest zła. Znalazłbym dużo gorsze role w portfolio Seweryna. W tym zestawieniu jest więc ze względu na zawód, jaki spowodowała, i poczucie zmarnowanej szansy, która aktorowi się już nie zdarzy. Moje odczucie, kiedy oglądałem Andrzeja Seweryna za maską Loretty, było ambiwalentne. Niekiedy miałem wrażenie, że to nie maska, a on prawdziwy, aktor, który się wcielił w postać, a były takie momenty, że zastanawiałem się, czy nie zamknąć oczu, bo Loretta zdawała mi się karykaturalnym przebraniem, które aktor musi nosić w teatrze, a nie w filmie. W niczym to nie umniejsza mojego poczucia, że Andrzej Seweryn jest wielkim aktorem. Może podczas kręcenia nie miał wokół siebie ludzi, którzy wystarczająco odważnie powiedzieliby mu, żeby pewne ujęcia powtórzył, a może nieco chaotyczna w odbiorze realizacja serialu wpłynęła na taki, a nie inny mój odbiór Loretty?
Maciej Stuhr, „Bad Boy” (2020), reż. Patryk Vega
Jak to się mogło zdarzyć, że Maciej Stuhr zagrał impotenta u Patryka Vegi? I to impotenta, który w finałowej scenie nareszcie dostaje erekcji, a może i orgazmu, tyle że przypłaca to śmiercią. Cała scena nie jest ani straszna, ani kontrowersyjna, lecz wręcz komiczna i żenująca. Rozumiem, że u zwierząt często wytrysk łączy się ze śmiercią samca, jednak pokazanie tego w taki sposób rękami Macieja Stuhra w filmie fabularnym nic dobrego nie mogło przynieść aktorowi. Pozostał niesmak i obraz w pamięci tego osobliwego zeza, który zrobił Maciej Stuhr, kiedy gwałcił Olę Fogiel (Katarzyna Zawadzka), a jego brat Paweł Zawrotny (Antoni Królikowski) strzelił mu w plecy.
Cezary Pazura, „13 posterunek” (1997), reż. Maciej Ślesicki
Gdzieś między Nic śmiesznego a Sztosem wpadł do portfolio Cezarego Pazury ten serial. Tak jak w przypadku Macieja Stuhra więc pytam: jak to się mogło zdarzyć? Mało tego, Cezary Pazura ma znacznie większe aktorskie doświadczenie i nieporównanie więcej kultowych ról na koncie. Często grał łamagi, błaznów, wykolejeńców życiowych i generalnie osobowości z problemami. Rozumiem, że mogło przyjść mu do głowy, że te umiejętności ekranowego klauna wykorzysta w serialu komediowym. A może chciał się artystycznie w jakiś sposób rozliczyć sam ze sobą? Nie wiem. Jest świetnym aktorem komediowym, ale i dramatycznym, co pokazał w najnowszych Psach, zostawiając Bogusława Lindę daleko za sobą.
Idris Elba, „Mroczna wieża” (2017), reż. Nikolaj Arcel
Są takie filmy, które kończą się niepostrzeżenie, a w widzu pozostaje kompletna pustka, zaskoczenie, niedowierzanie, że to już, że nic więcej nie będzie. Taka jest Mroczna wieża, film wydmuszka, bezsensowne marnowanie pieniędzy. Niestety zagrał w nim aktor z niezwykłym potencjałem, którego chętnie zobaczyłbym jako następcę Daniela Craiga w serii o Jamesie Bondzie. Idris Elba nie miał tu szczęścia, a jest to artysta, który ma do pokazania coś więcej niż żonglerka rewolwerami okraszona miałkimi wypowiedziami. Przypomnę tylko jego znakomitą kreację w Pomiędzy nami góry.