REŻYSERZY, którzy powinni nakręcić FILM SCIENCE FICTION
Kasia Adamik
Podobne wpisy
Jej matce nigdy bym nie zaproponował wejścia w świat science fiction z wiadomych względów. Już po prostu za późno. Agnieszka Holland jest zbyt związana z kinem umocowanym ideologicznie oraz realistycznie. Co innego jej córka. Co prawda odziedziczyła po matce umiłowanie do kina zaangażowanego, jednak jej metody twórcze są znacznie bardziej otwarte na fikcję. Dowodem tego jest reżyseria niektórych odcinków serialu 1983. Kasia Adamik przy dobrze napisanym scenariuszu wypada rewelacyjnie w tworzeniu naszego, polskiego, dystopijnego świata. Oczywiście serialowi zabrakło nieco popularnonaukowego klimatu oraz wyrównanej z odcinka na odcinek akcji, lecz otworzył naszemu środowisku filmowców zupełnie nowej jakości drzwi do kreowania postapokaliptycznych światów. Zaś sama Kasia Adamik może się teraz skusić na wykreowanie pełnometrażowego filmu science & political fiction.
Wes Anderson
Ciekawy z niego rokokowy kameleon. Miesza tymi gatunkami. Bawi się obrazem, jakby konstruował panoramę z tysięcy puzzli. Trzeba przyznać, że robi to zręcznie, wręcz hipnotyzuje widza kolorytem i intertekstualnością swoich produkcji. Co to jednak znaczy i jaką przedstawia wartość dla ewentualnego filmu science fiction? Bardzo wielką, ponieważ typowy dla Wesa Andersona surrealizm niezwykle rzadko spotyka się w filmach SF. Co ciekawe, w literaturze tegoż gatunku wcale nie jest go tak mało. Nie wiedzieć zatem czemu w produkcjach filmowych postanowiono wszystko opowiadać bez tajemnicy, hiperboli i nadrealistycznego skrzywienia. Czuję, że Wes Anderson zrobiłby w tym temacie coś nietuzinkowego i kultowego. Czekam więc.
Todd Phillips
Zasiadając do seansu Jokera w kinie, szczerze przyznaję, że spodziewałem się więcej technologicznej fantastyki oraz elementów mrocznego fantasy, niż w rzeczywistości dostałem. Wiem, że moje oczekiwania były mocno na wyrost, ponieważ Todd Phillips nie chciał powielać żadnych schematów znanych z serii o Batmanie. Wyszedłem z kina zadowolony, a jednocześnie zawiedziony, ale o tym już chyba pisałem w felietonie o postaci Jokera. Z tym moim zawodem, a może i niedosytem, częściowo łączy się to teraźniejsze oczekiwanie, że Phillips po nakręceniu Kac Vegas i Jokera, a więc filmów kompletnie od siebie różnych, mógłby pójść dalej i wziąć na warsztat na przykład Funky Kovala. Wybrałem tę postać dlatego, że Phillips umie tworzyć psychologiczny obraz bohaterów, a co do stylistyki science fiction, to tylko kwestia formy. Poza tym Kovalowi przydałaby się nieco kryminalno-obyczajowa konwencja, a w tej reżyser Jokera doskonale się odnajduje.
Spike Lee
Czy byli czarni w kosmosie? Kilku się zdarzyło, lecz ich występów raczej afroamerykańskim kinem nie da się nazwać. Czy potrzeba czarnego science fiction? Nie mam pojęcia, co na to afroamerykańska społeczność w USA. Osobiście jednak chętnie bym czarne bitwy kosmiczne z obcymi pooglądał albo na przykład zmagania czarnych z transhumanizmem. Sens tego mojego oczekiwania tłumaczę potrzebą zerwania z ciągłym rozważaniem kwestii rasowych w kinematografii, zarówno tej białej, jak i czarnej. O szczegółach mojej teorii szerzej będzie można przeczytać w kwietniowym tekście na rocznicę premiery Bad Boys. Póki co zdradzę tylko, że właśnie Spike’a Lee widziałbym na reżyserskim krzesełku jakiegoś zajmującego filmu science fiction. Mogłaby być to na przykład parodia, rzecz jasna czarna jak smoła. Ciekawe, jak widzowie by się do niej odnieśli?
Paolo Sorrentino
Traktuję go podobnie do Wesa Andersona. Jest introwertyczny, wnikliwy, surrealistyczny, przerysowany, egzystencjalny, a nawet patetyczny. Tym bardziej jestem więc ciekawy, jak poradziłby sobie z klimatem fantastycznonaukowym. Jest taka scena w Wielkim pięknie, w której występują flamingi na tle zmierzchającego nieba. Ptaki te uznane są za wcielenie egipskiego boga Ra, a więc istoty cechującej się mądrością, tworzącą ład w świecie i podtrzymującą wszystko, co istnieje. Mnie akurat kojarzyły się nie tylko z opuszczającym głównego bohatera życiem i nieuniknionością czasu, ale i z istotami pozaziemskimi. Poszedłem więc za tym skojarzeniem dalej i oczywiste stało się dla mnie to, że Paolo Sorrentino powinien nakręcić metaforyczny, wysmakowany estetycznie egzystencjalny film science fiction.
Bonus
Antoni Krauze
A teraz przyznam się wam do czegoś. Antoniego Krauze nigdy nie uważałem za dobrego reżysera. Nadawał się do realizacji ideologicznych laurek, podlizujących się za pieniądze do aktualnie łożącej na propagandowe dzieło ekipy u władzy. Gdyby żył, uznałbym, że po postawieniu pierwszych kroków na polu fantastyki politycznej w postaci Smoleńska nikt tak jak on nie nadaje się do realizacji typowo polskiego, niedoinwestowanego dzieła hard sci-fi, na przykład o pierwszej narodowej kolonii na Marsie albo poszukiwaniach nowych pierwiastków na Uranie realizowanych przez konsorcjum należące do ojca Rydzyka.