Publicystyka filmowa
Ranking postaci z serialu TEORIA WIELKIEGO PODRYWU. Sheldon, Sheldon, Sheldon!
W serialu TEORIA WIELKIEGO PODRYWU postacie bawią i wzruszają, a ich nieprzewidywalność sprawia, że każdy odcinek to nowa przygoda.
Serialowa kanapa serialowej kanapie nierówna. Ta z Przyjaciół od samego początku była niewygodna, a potem można było na niej z desperacji jedynie usnąć. Ta z Teorii wielkiego podrywu zadziwiająco długo stanowiła miejsce śmiechu i refleksji, chociaż z czasem także monotonii. Im bardziej postaci z serialu pochłaniał „zwykły” świat, tym gorzej się w tym Sheldonowskim świecie siedziało.
Odnosiło się również wrażenie, że aktorzy, przynajmniej ci główni, są coraz bardziej zmęczeni eksploatowaniem wciąż tych samym cech, na widok których wciąż tak samo śmieją się ludzie z puszki. Paradoksalnie więc, kiedy niespodziewanie zaczęła działać winda, widzowie powinni już dać odejść ulubionym postaciom na zasłużony odpoczynek. Która z nich była najlepsza, najmądrzejsza, najśmieszniejsza i ogólnie najciekawsza? Chyba tym razem nikogo nie zaskoczę.
8. Bernadette Rostenkowski-Wolowitz (Melissa Rauch)
Ostatnie miejsce nie oznacza jakiejś wielkiej porażki. Teoria wielkiego podrywu przez wszystkie sezony podtrzymywała pewien – dla wielu kobiet zapewne krzywdzący – stereotyp, że piękno zewnętrzne, cielesne nie idzie w parze z inteligencją. Otóż w tym przypadku idzie. Bernadette może i była kelnerką, ale finalnie zrobiła doktorat z mikrobiologii. Nie jest może tak kreatywna jak Leonard czy Sheldon, lecz umówmy się, że oni są poza zasięgiem kogokolwiek, bez względu na płeć. Poza tym jest najsłabsza z tej całej naukowej kamaryli pod względem autentyzmu jej niedostosowania społecznego.
Scenarzyści powierzyli jej również najmniej śmieszne żarty. Odgrywa raczej rolę wspierającą, niż podtrzymuje całą fabułę. Jej związek z Howardem wnosi wraz z kolejnymi sezonami dużo społecznej normalności do fabuły serialu. Polacy mogą nie być zadowoleni z tego, w jaki sposób traktuje się jej pochodzenie. W serialu dość zjadliwie wypowiada się o nim Howard, łącząc je z zaściankowo rozumianym katolicyzmem. Generalnie często zdarza się, że traktuje swoją żonę protekcjonalnie, sugerując na przykład, że powinna „przystrzyc krzaczek”. A przypieczętowaniem tego cynizmu jest sugestia, że rodzice Bernadette mieli na imię Adolf i Ewa.
7. Stuart Bloom (Kevin Sussman)
Postać wręcz epizodyczna, służąca za humorystyczny przerywnik w perypetiach głównych bohaterów. Jest jednak ważnym elementem świata przedstawionego, bez którego nasi ulubieńcy nie rozwinęliby tak przebogatej wyobraźni. Stuart jest właścicielem sklepu z komiksami w Pasadenie. Nie powiodło mu się jako rysownikowi, więc musiał w jakiś sposób sobie to największe życiowe niespełnienie zrekompensować.
Czy więc da się nazwać go przegrywem? Z serialu można tak wywnioskować, bo w relacjach damsko-męskich Stuart również nie jest biegły. Problemy finansowe wymienia na problemy emocjonalne. Jego postać śmieszy, czasem jednak wzrusza i zadziwia – w końcu okazuje się, że ktoś może być takim frajerem, a jednak odnaleźć miłość.
6. Amy Farrah Fowler (Mayim Bialik)
Z kim mógłby się związać Sheldon, którego nawykły do porządku umysł planuje nawet dni i godziny stosunków seksualnych z żoną? Oczywiście z kimś podobnym. Ktoś, kto wytrzyma z Sheldonem, musi cechować się heterowatością z najwyższej półki. Amy taka jest. Grubiańska, skłonna do refleksji nad humanistyką jak drwal nad zegarmistrzostwem, natomiast w przedziwny sposób zdolna do zaakceptowania profesora Protona – Sheldon od czasu do czasu się z nim kontaktuje.
Na Amy można patrzeć dwojako. Po pierwsze jak na literalnie zgodny z współczesnym dążeniem feministycznych nurtów w kinie obraz kobiety, której cechy płciowe w żaden sposób nie są podkreślone, a zatem nie mogą być źródłem niewybrednych męskich żartów i wykorzystywania seksualnego. Po drugie jak nieakceptowany przez obrońców praw kobiet chodzący stereotyp kobiety inteligentnej, która nie może być ładna, a wręcz musi być męska. To chyba jeszcze gorszy typ myślenia – brzydka i genialna równocześnie kobieta zdradza więcej cech męskich niż przeciętna reprezentantka płci żeńskiej.
5. Rajesh Ramayan Koothrappali (Kunal Nayyar)
Z Rajeshem łączą mnie (czasami) wzdęcia – rozumiem doskonale jego problemy gastryczne. Poza tym niesamowicie dowcipnie działa na jego postać hinduskie pochodzenie. Ma kompleks bycia Hindusem, zwłaszcza bogatym. Kiedy towarzystwo sądzi, że wychował się w biedzie, jest mu lepiej. Dziwactwo, prawda? Wynika ono z lęku przed ludźmi.
Pozostaje jeszcze w sumie najciekawsza w jego osobowości skłonność do nadużywania alkoholu. Raj przez długi czas nie był zdolny do werbalnego porozumiewania się z obcymi kobietami, jeśli wpierw się nie napił. Przeszło mu to na dość długo, aż sprawa wróciła, kiedy poznał Anu. A tak na marginesie, zastanawiam się, czemu twórcy serialu nie wmanewrowali go w stały i udany związek z dziewczyną z zupełnie innego kręgu kulturowego. Byłoby to źródło nieco zaniedbanych w późniejszych sezonach Teorii wielkiego podrywu etnicznych żartów z brodą.
4. Penny Hofstadter (Kaley Cuoco)
Przypomnijmy sobie, kim była Penny, gdy po raz pierwszy zobaczyli ją Howard z Sheldonem, i porównajmy ją z osobą, za którą mamy ją pod koniec 12. sezonu. Jako postać dokonała niesamowitej ewolucji. Twórcy zdecydowali się nawet emblematycznie jej przemianę zaakceptować. Kto pojawia się w naprawionej windzie? Penny! Przypomnę tylko, że ze strony dziewczyny wymagany był gigantyczny wysiłek, żeby odnaleźć się w gronie takich mózgowców, a jednocześnie osób wysoce odmiennych od całej reszty populacji świata. Od samego początku musiała o siebie walczyć, również ze sobą samą.
Dysponowała takimi, a nie innymi możliwościami i tylko w ich ramach mogła się poruszać. Wykorzystała je nie do stania się tandetną aktoreczką ku uciesze męskiej gawiedzi, lecz partnerką jednego z najinteligentniejszych ludzi na naszej planecie – partnerką docenioną w pracy, spełnioną w związku, której praktyczne możliwości intelektualne w sensie rozumienia operacji na liczbach urojonych czy też weryfikacji lub falsyfikacji teorii superstrun wydają się nic nie znaczące, a z drugiej strony kluczowe dla skutecznego radzenia sobie z życiem. Sheldon powiedziałby, że to chodzący paradoks, do którego ktoś powinien napisać równanie.
3. Howard Joel Wolowitz (Simon Helberg)
Małżeństwo polega na tym, że ciągle się udaje, że się nie wie – tę i mnóstwo innych życiowych sentencji wykuł Howard w ciągu 12 sezonów trwania serialu. Jego cynizm jest wprost proporcjonalny do niedowartościowania z powodu braku doktoratu. O braku tego stopnia naukowego u Penny nie ma sensu wspominać jako argumencie polepszającym stan psychiki Howarda.
Z czasem jednak odkrywa on, że nie doktorat decyduje o wartości człowieka. Człowiek, że tak można to ująć, jest bardziej magiczny, niż się zdaje, co nie oznacza, że nie można ująć tej magii w naukowe ramy. Howard-magik to osoba zupełnie znośna dla otoczenia. Howard po MIT zdaje się z owym otoczeniem ciągle walczyć, jakby wciąż był tamtym małym chłopcem, którego zostawił ojciec bez słowa wyjaśnienia. Gdyby Howard nie związał się z Bernadette, mógłby stworzyć ciekawy i udany związek z Rajeshem.
2. Leonard Hofstadter (Johnny Galecki)
Leonardzie, nie zawsze chodzi o ciebie – na kanwie zdania rozegrało się sporo komicznych sytuacji, w których ego Leonarda zostało sprowadzone do parteru. Leonard musiał po prostu wyzwolić się z destrukcyjnego wpływu matki i trwających latami prób przypodobania się jej – w większości nieudanych.
Nieco podobnie było z Sheldonem. Leonard czuł się w jakimś irracjonalnym obowiązku, żeby tłumaczyć postępowanie Sheldona, przez co ciągle żył w stresie, a i Sheldonowi nie pomagał wejść w konstruktywną relację z otoczeniem. Leonardzie, nie zawsze chodzi o ciebie – bo nigdy tak naprawdę nie chodziło, dlatego cała mądrość tego zdania przejawia się w jego odwróceniu. Śmiejemy się z Leonarda, lecz emocjonalna złożoność tej postaci jest majstersztykiem scenopisarskim. Potrzebował on uwagi, bo ta, którą był otaczany, gdy tego najbardziej potrzebował, nie była autentyczna, nie wynikała z uczuć, a z wiwisekcyjnego, bezdusznego podejścia matki naukowczyni. Penny pokazała Leonardowi, że można inaczej, i to bez doktoratu.
1. Sheldon Lee Cooper (Jim Parsons)
Król może być tylko jeden, więc zapewne ta pozycja w rankingu was nie zaskoczyła. Żartobliwie można określić Sheldona jako treningowe dziecko Penny i Leonarda. Rola tego autystycznego, psychopatycznego i straumatyzowanego geniusza wymagała od Jima Parsonsa nadludzkiej cierpliwości.
Zastanawiam się, czy po tylu odcinkach grania tak wielkiego odszczepieńca w psychice Parsonsa nie zaszły zmiany na tyle poważne, że przydałoby się na nie spojrzeć od strony psychoanalizy czy też innego rodzaju terapii. Śmiech przez łzy. Nie da się tak żyć, mając zaplanowane wszystko, nawet seks. Sheldon pod tym względem jest postacią niezwykle pouczającą. Przez te wszystkie sezony przeszedł długą drogę samopoznania – bolesną jak ewentualna przegrana w trójwymiarowe szachy z Leonardem. Czasami nawet rezygnował ze swojego stałego miejsca na kanapie, a nawet nie kończył niektórych spraw, co mogło go doprowadzić do napadu prawdziwej psychozy.
Kiedyś wydawało mi się, że być jak Sheldon byłoby zabawnie, ale zrozumiałem, że to męczarnia. Sheldon to najbardziej nieszczęśliwa postać w Teorii wielkiego podrywu.
Pozostają jeszcze postaci z zupełnego tła, chociaż grane przez znanych aktorów. Nie załapały się do rankingu, lecz każde ich pojawienie się na ekranie powoduje niekiedy solidniej zaplanowaną rozrywkę niż niekończące się poszukiwania dziewczyny uskuteczniane przez Rajesha. Pamiętajmy więc o królowej wszystkich heter pani Fowler (Kathy Bates), rektorze Siebercie (Joshua Malina), doktorze V.M. Koothrappalim (Brian George) czy udzielającym ślubu Amy i Sheldonowi Marku Hamillu.
