IFOR to międzynarodowe siły wojskowe pod przywództwem NATO, ustanowione w grudniu 1995 roku, aby kontrolowały wprowadzone w życie ustalenia konferencji z Dayton, kończącej wojnę w Bośni. Poza wojskami NATO w ich skład wchodziły również jednostki państw, które przystąpiły do programu „Partnerstwo dla Pokoju”, czyli także kontyngent polski. Na działaniach polskich żołnierzy w Bośni i Hercegowinie skupił się film Pasikowskiego Demony wojny wg Goi. Reżyser ukazał tu problemy kraju podzielonego, zwaśnionego, ale także rozterki majora Edwarda Kellera (Bogusław Linda), którego decyzje, choć raczej uzasadnione moralnie, nie znajdują aprobaty w oczach przełożonych.
Polskie wojsko w strukturach IFOR ukazano również w filmie Peacemaker (1997) Mimi Leder z Clooneyem i Kidman w rolach głównych. Miły akcent w hollywoodzkim kinie, chociaż wielu widzów na samochodzie marki Nissan, którym żołnierze jadą na akcję, dopatruje się flagi Francji, a nie Polski. Po opuszczeniu przez żołnierzy auta widać jednak, że to Polacy. Wskazują na to orzełek na niebieskim berecie oraz biało-czerwona naszywka na ramieniu.
W oparciu o motyw Afganistanu polskie kino wydaje się mówić o zagranicznych misjach polskich żołnierzy najwięcej i najostrzej, chociaż wciąż produkcji na ten temat jest u nas jak na lekarstwo. Udział polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie rozpatruje się głównie pod kilkoma względami. Jednym z nich jest kwestia kapitalistyczna, według której dzięki udziałowi w zagranicznych misjach można się dorobić. Tak przedstawiony motyw Afganistanu widoczny jest przede wszystkim w Karuzeli Roberta Wichrowskiego, gdzie trzydziestokilkuletni bohaterowie filmu Rafał (Mikołaj Roznerski) i Piotr (Mateusz Janicki) traktują wojnę afgańską jako źródło szybkiego i konkretnego zarobku pozwalającego im wieść później wygodne życie w Polsce. W ich zachowaniu nie ma miejsca na rozmyślania, honor, patriotyzm, poprawę bytu ofiar wojny. Ekonomiczne podejście do wojny powoduje, że bohaterowie Karuzeli nie widzą we wrogach ludzi, lecz obiekty, które należy zlikwidować, żeby zarobić. Okazuje się, że myślenie w takich kategoriach prędzej czy później obróci się przeciwko nim. Mimo, zdawałoby się, ciekawego podejścia do tematu film Wichrowskiego cierpi na nadmiar wątków, z których żaden nie wybrzmiewa w pełni. Karuzela przypomina więc w rezultacie trochę pikantniejszy odcinek serialu Na Wspólnej.