search
REKLAMA
Zestawienie

NIEDOCENIONE sequele z lat 90.

Odys Korczyński

19 lipca 2020

REKLAMA

Powrót do przyszłości III (1990), reż. Robert Zemeckis

Faktem jest, że ta część zarobiła najmniej, być może przez uwidaczniające się już zmęczenie widzów, ale z drugiej strony po 30 latach od premiery jest to jedyna część trylogii, która obroniła się pod względem aktualności zaprezentowanych futurystycznych rozwiązań. To znaczy – wynalazki w niej przedstawione nie są rażąco sztuczne. Pamiętajmy, że filmy science fiction z czasem są coraz mniej fiction, a zaprezentowane w nich rozwiązania technologiczne stają się albo realne, albo po prostu zbędne racjonalnie i praktycznie. W trzeciej części Powrotu do przyszłości, którego akcję umieszczono na Dzikim Zachodzie, nie musimy się obawiać, że świat przedstawiony straci nagle cechy gatunkowe fantastyki naukowej. Ewentualne naiwności zostały przykryte licznie występującymi kowbojskimi kapeluszami. Co innego z rokiem 2015 z drugiej części, którego prezentacja wypada z dzisiejszej perspektywy dość słabo, gdy chodzi o zakres dostępnych wtedy zdobyczy futurystycznej techniki. Jedne są zbyt odjechane projektowo, a przez to wydają się zbędne i nierealne, a innych (na przykład smartfonów) w ogóle nie ma, co tworzy jeszcze dziwniejsze wrażenie.

Nieśmiertelny II: Nowe życie (1991), reż. Russell Mulcahy

Mam świadomość, że wątek z ocalaniem całej planety może niektórych razić. Film ten jednak widziałem po raz pierwszy na VHS wraz z pierwszą częścią – wydaje mi się, że oglądałem je w bardzo bliskim odstępie czasu i nie zauważyłem większej różnicy. Wydały mi się spójne i utrzymywały ten sam mroczny, przygodowy klimat. Dzisiaj potwierdzam te ongisiejsze emocje. Dopiero od trzeciej części zaczął się wyraźny zjazd jakościowy serii. Zgadza się, w porównaniu z pierwszą, jakże kultową produkcją wprowadzenie tematyki postapokaliptycznej do historii o szkockich góralach odcinających sobie głowy może niektórym wydawać się infantylne, ale czyż w Nieśmiertelnym z 1986 roku nie były kiczowate owe demony, diabły, balrogi i tym podobne istoty, które wstępowały w Connora MacLeoda (Christopher Lambert) po pokonaniu Kurgana (Clancy Brown)? Nie czepiajmy się więc idei, a spójrzmy choćby na realizację – jedynka Nieśmiertelnego trąci kinem klasy B, a jej kontynuacja, zwłaszcza w wersji na nowo zmontowanej, ma zakusy na dobre, mroczne kino postapo.

Złoto dezerterów (1998), reż. Janusz Majewski

Pierwszy film odniósł wielki sukces i jest pamiętany przez widzów jako jedna z najlepszych polskich komedii (zwłaszcza pierwsza część, której akcja rozgrywa się w koszarach). Po latach Janusz Majewski zdecydował się opowiedzieć dalsze losy kultowych bohaterów, których dotknęła tym razem II wojna światowa. Zrobił to w jednoczęściowym filmie, równocześnie wprowadzając do akcji kilka nowych postaci, co być może zaważyło na znacznie gorszym odbiorze historii przez widzów. Nieznacznie również przesunął klimat filmu z komedii na produkcję sensacyjno-szpiegowską. W zupełności zgadzam się z krytycznie nastawionymi widzami, że postaci cedzącego słowa Ryśka (Bogusław Linda), zagubionego we mgle własnego aktorstwa Witolda (Paweł Deląg) czy też sztywnego majora Jeremiego (Jan Englert) można by z powodzeniem wyeliminować. Podobnie za każdym seansem Złota dezerterów utwierdzam się w przekonaniu, że wydłużenie produkcji chociaż o 20 minut pozwoliłoby na uzupełnienie kilku dziur w fabule. Opowieść stałaby się dzięki temu mniej chaotyczna – a tak nieraz wątki Rudego bardzo zgrzytają z historią „starych” dezerterów z armii austro-węgierskiej. Niemniej Majewskiemu udało się ocalić przed jeszcze bardziej idiotycznymi decyzjami producentów charakterne postaci z filmowego pierwowzoru i nawet nieco ich specyficznego humoru, dlatego też druga połowa filmu jest znacznie lepsza niż pierwsza. Całość zaś absolutnie nie zasługuje na miano gniota, żenady, klapy, beznadziei, szajsu, słabizny, masakry i tak dalej. Gdyby Majewski nie nakręcił C.K. Dezerterów, oceny zapewne byłyby wyższe. Widzowie oceniają Złoto… na tle, w porównaniu z, a może jednak powinni potraktować ten tytuł niezależnie – jako polskie kino przygodowe wypadające na tle tego typu rodzimych produkcji całkiem nieźle od strony wizualnej.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA