search
REKLAMA
Ranking

Najbardziej IMPONUJĄCE efekty specjalne

Mikołaj Lewalski

3 października 2017

REKLAMA

Gwiezdne wojny (stara trylogia)

Efekty specjalne starej trylogii Gwiezdnych wojen to temat na osobną książkę. George Lucas i podlegli mu specjaliści przekroczyli wiele granic ówczesnego kina. Raz za razem, scena za sceną udowadniali, że dla utalentowanych ludzi z wizją nie ma rzeczy niemożliwych. Niesamowite modele statków kosmicznych wyglądają świetnie nawet dziś, a bitwa o Gwiazdę Śmierci to sekwencja wyprzedzająca swoje czasy o długie lata. Poklatkowa animacja wykorzystana podczas bitwy o Hoth pozwoliła wiarygodnie przedstawić ponad 20-metrowe machiny kroczące, a kukiełka mistrza Yody ma sobie tyle samo życia, co postaci grane przez aktorów (to komplement dla kukiełki, nie przytyk dla aktorów). Kontynuacją sukcesu, jakim było skuteczne ożywienie pacynki rodem z Ulicy Sezamkowej, okazało się wprawienie w ruch odrażającego Jabby – przypominającego ślimaka gangstera o ogromnych gabarytach. Odpychającego obcego kontrolowało manualnie kilka osób, a ostateczny rezultat ich pracy nie zestarzał się ani trochę. To tylko niektóre przykłady kunsztu filmowców tworzących kosmiczną sagę – słusznie określanej jako prawdziwy kamień milowy kinematografii.

Mucha

Mucha przeraża i zniesmacza podobnie jak Coś. Trudno znaleźć równie nieprzyjemne obrazy jak te, którymi straszy nas David Cronenberg. Tym razem jednak nie oglądamy kolejnych odrażających form zabójczego obcego. Istotą, która przechodzi powolną i przerażającą metamorfozę, jest główny bohater. To niezwykle tragiczna historia – intencje protagonisty są czyste, a wskutek niedopatrzenia (mucha wlatująca do komory teleportera) zatraca on swoje człowieczeństwo i przemienia się w ogromną, insektopodobną kreaturę. Obserwujemy ten proces ze smutkiem i obrzydzeniem – wszystko to wygląda niepokojąco wiarygodnie.  Sceny z oderwaniem ręki i ostatecznym przeobrażeniem się w owada o ludzkich rozmiarach to obrazy, które na pewno będziecie mieć przed oczami, kiedy spróbujecie zasnąć po seansie.

Obcy – 8. pasażer Nostromo

Arcydzieło Ridleya Scotta zachwyca z rozlicznych powodów. Podstawowym jest niezrównany projekt bezlitosnego zabójcy, jakim jest Obcy. Wygląd i zachowanie potwora, podobnie jak wiele innych elementów filmu, są silnie nacechowane erotyczną symboliką, która w połączeniu z klaustrofobiczną grozą zapewnia widzowi silny dyskomfort. Sukces i intensywność oddziaływania całości zależały jednak w dużej mierze od praktycznych efektów specjalnych. Naturalnie można się wypowiadać o nich w samych superlatywach – Obcy wygląda tyleż zabójczo i bezlitośnie, co elegancko, a scena porodu w kantynie jest tak przerażająco autentyczna, że wywiera równie ogromne wrażenie za każdym razem, niezależnie od upływu lat. Warto też dodać, że w kontynuacji możemy podziwiać kolejne dzieło legendarnego Stana Winstona – królową Obcych. Jej końcowa walka z Ripley wygląda tak prawdziwie, że możemy się zacząć zastanawiać, czy James Cameron nie miał przypadkiem dostępu do technologii z przyszłości.

Godzilla

Aktor próbujący obrócić w puch miniaturowe makiety miast i jednocześnie utrzymać równowagę w ważącym ponad 90 kilogramów kostiumie – fakt, że udało się w taki sposób stworzyć niekwestionowany klasyk kina katastroficznego, już na starcie zasługuje na niemałe uznanie. To interesująca alternatywa dla  animacji poklatkowej, która dwie dekady wcześniej powołała do życia King Konga (o nim będzie na następnej stronie). Oczywiście trudno dziś nie zauważyć niezgrabności potwora i umowności całej scenografii, ale pamiętajmy, że mówimy o filmie z 1954 roku. Użyte w nim sztuczki są jednak do pewnego stopnia ponadczasowe, a niszcząca miasto Godzilla wygląda bardziej przekonująco niż wiele istot stworzonych komputerowo dwadzieścia lat temu.

Incepcja

Nie każdy musi podzielać zachwyt twórczością Christophera Nolana. Ma on masę wielbicieli, ale również spore grono przeciwników, którzy uważają go za najbardziej przereklamowanego reżysera świata. Niezależnie od osobistych preferencji nie można mu odmówić niesłychanej zawziętości i zaangażowania w swoje produkcje. Nolan nie idzie na łatwiznę. Zamiast uraczyć nas komputerową kraksą w Mrocznym rycerzu decyduje się zainscenizować salto ciężarówki. W Interstellar uciekał się do rozmaitych sztuczek, dzięki którym niemal całkowicie uniknął kręcenia na tle green screenów. Nie inaczej postąpił w Incepcji. Kiedy pojawił się pomysł zrealizowania walki w obracającym się korytarzu, reżyser postanowił… zbudować obracający się korytarz. Wymagało to ogromnych środków i kilku tygodni pracy, ale dzięki temu mamy przyjemność obejrzeć coś niesamowitego i zarazem prawdziwego. Polecam obejrzeć krótki filmik, który nieco przybliża proces powstawania tej sekwencji.

REKLAMA