search
REKLAMA
Zestawienie

Słynne filmy, które początkowo miały mieć INNE TYTUŁY

O tytułach, których dobrze, że nie było.

Paulina Zdebik

21 lipca 2024

REKLAMA

Bez dobrego scenariusza nie ma dobrego filmu, to niewątpliwe. Sam dobry scenariusz nie jest jednak w żadnej mierze gwarancją sukcesu. Dobra musi okazać się również reżyseria, zdjęcia, gra aktorska, inscenizacja… Wymieniać można by bez końca. Czy jednak do owych części składających się na określenie filmu dobrym bądź złym może się również zaliczać tytuł? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale tak oczywista. Czasem to, jak wielkie może mieć on znacznie, można sobie uświadomić dopiero wtedy, gdy skonfrontować się z tym, że mógł czy też w niektórych przypadkach wręcz miał brzmieć zupełnie inaczej i – często niestety – znacznie gorzej…

„Powrót do przyszłości” (1985)

Pomysł na tytuł Powrót do przyszłości narodził się  już przy pierwszej wersji scenariusza autorstwa Roberta Zemeckisa oraz Boba Gale’a, jednak podczas okresu developmentu Sidney Sheinberg, który był wówczas prezesem Universal Studios, uznał, że należy go zmienić, ponieważ nie ma najmniejszego sensu – w końcu jak niby można powrócić do przyszłości? W związku z tym nalegał, by zastąpić go Space Man from Pluto (pl. Kosmiczny człowiek z Plutona), co oczywiście nie przemówiło ani do Zemeckisa, ani do Gale’a, obawiających się jednak realnie postawić komuś na takim stanowisku jak Sheinberg. Podobno to, że ostatecznie udało się pozostać przy pierwotnym tytule, należy zawdzięczać… samemu Stevenowi Spielbergowi, który należał do grona producentów wykonawczych tego filmu, a który nieskrępowanie obrócił propozycję prezesa w żart, wiedząc, że ten będzie się czuł zbyt upokorzony, by przyznać się do tego, że była ona „na serio”.

„Krzyk” (1996)

Metaslasher Wesa Cravena, który zrewolucjonizował gatunek horroru i stał się punktem wyjścia do trwającej po dzień dzisiejszy franczyzy, powstał na podstawie scenariusza Kevina Williamsona, który nosił tytuł… Scary Movie (pl. Straszny film). Jak nietrudno się domyślić, to, że nakręcona parę lat później parodia w reżyserii Keenena Ivory’ego Wayansa, która następnie również przerodziła się w filmową serię, została zatytułowana jako Straszny film, nie było ani trochę przypadkowe. Z kolei na kultowy Krzyk, który zastąpił Scary Movie Williamsona, wpadł nie kto inny jak… niesławny już w tym momencie Harvey Weinstein. Podobno gdy tylko zobaczył teledysk do utworu Scream Michaela Jacksona i Janet Jackson natychmiast – mimo tego, że był wówczas środek nocy – zadzwonił do Cravena i stwierdził, że to właśnie jest tytuł dla jego filmu. 

„Pulp Fiction” (1994)

Roboczo Pulp Fiction nazywało się… Black Mask (pl. Czarna maska), co miało stanowić bezpośrednie nawiązanie (czego mimo ostatecznej zmiany tytułu reżyser nie omieszkuje podkreślić na początku filmu) i hołd dla jednego z magazynów z gatunku pulp, stanowiących niezwykle istotny aspekt popkultury okresu międzywojennego. Historie publikowane w tego typu pismach, często kryminalne, podobnie jak fabuła najbardziej kultowego dzieła Tarantino, przesycone były sensacyjnością, skandalem i przemocą. „Black Mask” było wydawane w Stanach Zjednoczonych przez dziennikarza H.L. Menckena oraz krytyka teatralnego George’a Jeana Nathana od 1920 do 1951 roku i stanowiło jedno z najpopularniejszych wówczas tego typu pism.

„Obcy – 8. pasażer Nostromo” (1979)

Kolejny tytuł, w przypadku którego nie mówimy o pojedynczym filmie, ale o nazwie dla wieloletniej serii, która równie dobrze mogłaby być znana jako… Star Beast (pl. Gwiezdna bestia). To właśnie w ten sposób Dan O’Bannon zatytułował swój scenariusz, który z kolei powstał na podstawie napisanego przez niego już wcześniej 29 stronicowego szkicu pod tytułem Memory, stanowiącego zarys historii o astronautach odbierających tajemniczy sygnał z kosmosu, jeszcze bez doprecyzowanego antagonisty w postaci Obcego. Wraz z rozwojem scenariusza Memory ewoluowało w Star Beast, by następnie – gdy O’Bannon uświadomił sobie, jak często pada w nim słowo „obcy” – dojrzeć do swojego ostatecznego (i chyba zdecydowanie lepszego) tytułu. 

„Annie Hall” (1977)

Pierwotny tytuł, pod którym funkcjonował Annie Hall, brzmiał Anhedonia, co z kolei stanowi medyczny termin na określenie stanu niemożności doświadczania przyjemności. Jednak United Artists, które dystrybuowało film, stanowczo zaoponowało temu pomysłowi, twierdząc, że będzie zbyt skomplikowany dla przeciętnego widza. W następstwie tej decyzji przewinęło się wiele różnych propozycji zarówno ze strony reżysera, jak i jego współscenarzysty – Marshalla Brickmana, które podobno zmieniały się jeszcze podczas pokazów testowych filmu, w tym m.in. Alvy and Me (pl. Alvy i ja), Annie and Alvy (pl. Annie i Alvy), Anxiety (pl. Lęk), It Had to be Jew (To musiał być Żyd), Me and My Goy (pl. Ja i mój goj), Rollercoaster Named Desire (pl. Rollercoaster zwany pożądaniem), by ostatecznie stanąć na prostym, acz wymownym Annie Hall.

„Casablanca” (1942)

Scenariusz do Casablanki autorstwa braci Epstein i Howarda Kocha powstał na podstawie ostatecznie nigdy niewystawionej sztuki teatralnej Everybody’s Comes to Rick’s (pl. Wszyscy przychodzą do Ricka) napisanej przez Murraya Burnetta oraz Joan Alison i taki też właśnie początkowo nosił tytuł, nakreślający zarazem główne miejsce, wokół którego skupia się akcja filmu, czyli klubu Rick’s Café Americain. Na fali sukcesu dramatu Algier w reżyserii Johna Cromwella z 1938 roku, którego tytuł pochodził od stolicy Algierii, zdecydowano się jednak uprościć go do marokańskiej, kultowej dziś Casablanki, która koniec końców popularnością przewyższyła swoją inspirację.

„Pretty Woman” (1990)

Początkowe wersja scenariusza Pretty Woman nie miała zbyt wiele wspólnego z lekką komedią romantyczną o współczesnym Kopciuszku niespodziewanie odnajdującym swojego księcia z bajki. Oryginalnie miał to być mroczny dramat skupiający się na prostytucji i podziałach klasowych, z główną bohaterką uzależnioną od kokainy, zatytułowany 3000, co nawiązywało do wysokości opłaty, jakiej Vivian żąda od Edwarda za swoje towarzystwo. Gdy produkcją filmu zajął się Disney, tytuł (jak i gatunek filmu) postanowiono zmienić na taki o lżejszym wydźwięku. Ostateczna decyzja, że będzie to Pretty Woman, została jednak podjęta dopiero, gdy do ścieżki dźwiękowej włączono utwór Roya Orbisona z 1964 roku.

„Sok z żuka” (1988)

Kolejny przypadek, w którym ostateczny tytuł od początku był oryginalnym i jedynym słusznym, ale niewiele brakowało, by producenci filmu go zbojkotowali. Michael McDowell i Larry Wilson wspólnie napisali scenariusz, który wprawdzie pierwotnie był znacznie bardziej mroczny niż komediowy, lecz pod względem swojego tytułu nie różnił się wiele od tego, który jest nam znany: główny bohater nazywał się Beetlegeuse, jak jedna z gwiazd w konstelacji Oriona. Jednak Warner Bros, który zajęło się dystrybucją filmu, nie było zadowolone z takiej nazwy – uznało, że jest zbyt skomplikowana i nalegało na to, by nosił tytuł House Ghosts (pl. Domowe duchy). Sytuację uratował Tim Burton, który – podobnie jak wspomniany wyżej Steven Spielberg przy Powrocie do przyszłości – zakpił z wytwórni, wychodząc z jeszcze bardziej komiczną propozycją w postaci Scared Sheetless (pl. Przestraszeni bez prześcieradła, a może bardziej Prześcierażeni?). Wobec takiej alternatywy Warner Bros. przystało na Beetleguese, który ostatecznie ewoluowało w znane nam Beetle Juice.

„E.T.” (1982)

Podobnie jak w przypadku Pretty Woman czy Soku z żuka E.T. w zamierzeniu miał być znacznie bardziej mrocznym filmem niż ten, który jest nam znany. Wstępny zarys projektu wyszedł z głów Stevena Spielberga i Johna Saylesa jako Night Skies (pl. Nocne nieba/Nocne przestworza) i opowiadał o przybyszach z innej planety, którzy przybywają na Ziemię i zaczynają terroryzować pewną rodzinę. Wkrótce Spielberg przedstawił pomysł scenarzystce Melissie Mathison, zarazem urozmaicając go o jednego przyjaznego kosmitę, który zaprzyjaźnia się z dzieckiem będącym w spektrum autyzmu. Pierwsza wersja scenariusza powstała w osiem tygodni i nosiła tytuł E.T and Me (pl. E.T. i ja).  W międzyczasie przewinęła się jeszcze propozycja A Boy’s Life (pl. Chłopięce życie), ostatecznie jednak już podczas zdjęć, zdecydowano się pójść w najprostszą opcję, czyli skromne E.T.

„2001: Odyseja kosmiczna” (1968)

W okresie developmentu Stanley Kubrick przedstawiał swój nowy film jako How The Solar System Was Won (pl. Jak zdobyto Układ Słoneczny), co stanowiło oczywiste nawiązanie do Jak zdobyto Dziki Zachód z 1962 roku, stanowiącego kinowy debiut szerokoekranowego formatu Cinerama, w którym w przyszłości będzie wyświetlana Odyseja kosmiczna. W kolejnych etapach produkcji projekt przeszedł przez rozmaite tytuły, m.in. Journey Beyond the Stars (pl. Podróż poza gwiazdy), Planetfall (pl. Upadek planety), Universe (pl. Wszechświat), Tunel to The Stars (pl. Tunel do gwiazd). Ostatecznie Kubrick zainspirował się Odyseją Homera – załoga statku Discovery One, niczym Odyseusz, podróżuje po bezkresach kosmosu w poszukiwaniu swojej Itaki.

Paulina Zdebik

Paulina Zdebik

Z urodzenia gdańszczanka, z miejsca zamieszkania - katowiczanka, paryżanka, a aktualnie warszawianka. Studentka Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego. Na planach zdjęciowych najlepiej odnajduje się w kostiumach, choć jej doświadczenie obejmuje również pion reżyserski oraz produkcyjny. Oprócz tworzenia filmów, bardzo lubi też o nich pisać. Wielka fanka Mechanicznej pomarańczy, Xaviera Dolana, Yorgosa Lanthimosa, Wesa Andersona, francuskiej Nowej Fali, true crime i horrorów. Kontakt: paulinazdebik@wp.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA