NAJTAŃSZE (i niekoniecznie najlepsze) filmy SCIENCE FICTION w historii
W większości przypadków wydaje się, że kino science fiction to wielki budżet, spektakularne efekty specjalne i historie nie z tej ziemi. Okazuje się jednak, że nie zawsze ciekawy film uzależniony jest od ilości zainwestowanych w niego pieniędzy, o czym czytaliście już w artykule redaktora Skowrońskiego, zatytułowanym: Najlepsze NISKOBUDŻETOWE filmy SCIENCE FICTION. Niski budżet w służbie wyobraźni. W niniejszym zestawieniu postanowiłam skupić się na wybranych przykładach tanich filmów science fiction, które w większości przypadków zaliczane są do kategorii kina klasy B.
Nirvana (1997)
Włoskie cyberpunkowe science fiction z Christopherem Lambertem na pokładzie musiało znaleźć się na niniejszej liście. Dzieło przepadło w box offisie z 10 mln dolarów na koncie, ale było wyświetlane poza konkursem na festiwalu w Cannes. Przy niewielkim budżecie udało się jednak stworzyć produkcję niecodzienną. Wydawać by się mogło, że to kolejny film z rodzaju tych, do którego podchodzi się z zerowymi oczekiwanymi. Ot, jeszcze jeden bardzo zły obraz z gatunku SF, w których Lambert w latach dziewięćdziesiątych bardzo lubił występować. Finalnie okazuje się jednym z najbardziej inteligentnych filmów cyberpunkowych, jakie do tej pory powstały. Gabriele Salvatores (reżyser) wykonał świetną robotę, jeśli chodzi o drobiazgowe odtworzenie detali, które znane są chociażby z Łowcy androidów, a przecież miał do dyspozycji niewielki budżet. To jego zasługa, że kulminacyjne sceny pojedynku w wirtualnej rzeczywistości są pełne napięcia. Film to jedna z wielu niespodzianek kina klasy B, która tym razem okazuje się niezwykle inteligentna w swoim zamyśle.
Planeta wampirów (1965)
Podobne wpisy
Dla niektórych dzieło wręcz kultowe, dla innych jeden z dziwniejszych filmów klasy B. Został on zrobiony za 100 tysięcy dolarów. Fabuła przypomina inne kultowe dzieło: grupa naukowców otrzymuje sygnał SOS, dobiegający z tajemniczej, nikomu nieznanej planety. Przy lądowaniu dochodzi do komplikacji, a statek rozbija się o powierzchnię gruntu. Tam członkowie załogi próbują się nawzajem pozabijać. Brzmi znajomo? Tylko uwaga – ten film powstał wcześniej niż Obcy – ósmy pasażer „Nostromo”. Mario Bava w Planecie wampirów bawi się gatunkami science fiction i horroru. Produkcja wypełniona jest po brzegi jump scare’ami, których nie powstydziłby się żaden współczesny slasher. Obok latających talerzy mamy też zombie, papierowe kamienie i dużo, dużo kreatywności. Część scen jest faktycznie bardzo zła i mocno zakrawająca o śmieszność, inne zaś są klimatyczne, ponure i równie wyraziste, jak ma to miejsce chociażby w Obcym. Jeśli jednak oczekujecie tytułowych wampirów, to się zawiedziecie. Tytuł to bardzo luźne tłumaczenie włoskiego zwrotu – terror w kosmosie.
Saturn 3 (1980)
Brytyjska produkcja to kolejny przykład niskobudżetowego jak na tamte czasy „szokera”, który co prawda nie był robiony w pośpiechu, ale na taki wygląda. Dzieło w kinach zarobiło tylko 9 mln dolarów. Dziwi fakt, że w tym totalnym bałaganie wystąpiła wielka gwiazda kina, Kirk Douglas (który naciskał na ujęcia… bez ubrań). Do tego można tam zobaczyć Farrah Fawcett i Harveya Keitela. Kolejnym zaskoczeniem był wybór reżysera. Stanley Donen znany był do tej pory jako twórca musicali. Na swoim koncie ma między innymi Deszczową piosenkę. Zupełnie nie wyglądało zaś na to, by z gatunkiem science fiction miał wiele wspólnego. Do tego dochodzi niesamowicie źle napisany scenariusz, który jakimś cudem zyskał zielone światło od producentów. A trzeba pamiętać, że z oryginalnej historii nie ostało się wiele, gdyż był on wielokrotnie przepisywany. Najsłynniejszy krytyk filmowy na świecie, Roger Ebert, dał produkcji jedną gwiazdkę, twierdząc, że całość jest niezwykle głupia i obraża jednocześnie prawa fizyki. Nikogo więc nie powinno dziwić, iż tak film, jak i występujący w nim aktorzy nominowani byli do Złotej Maliny.
Cyborg (1989)
Kolejny film sztuk walki z Jean-Claudem Van Dammem w tytułowej roli. Zdaniem niektórych to połączenie Ucieczki z Nowego Jorku z Mad Maxem, tylko z niewielkim zapleczem i budżetem w wysokości 500 tysięcy dolarów. Filmy takie jak ten działają tylko w momencie, gdy widz uwikłany jest non stop w akcję, tak jak ma to miejsce we wspomnianym Mad Maxie. W tym przypadku całość wlecze się niemiłosiernie, widz zaś zdaje sobie sprawę, że został oszukany. Produkcja opiera się na dziwacznych dialogach, wypowiadanych przez zawstydzonych nimi aktorów, ubranych w jeszcze dziwniejsze kostiumy. Mimo to w niektórych kręgach film na status kultowego. To kolejny przykład dzieła robionego całkowicie w pośpiechu. Wytwórnia musiała bowiem zrobić jakikolwiek film, aby odzyskać pieniądze zainwestowane w projekty, które nie doszły do skutku. Dlatego w jeden weekend napisano scenariusz Cyborga i nakręcono go za ostatnie pieniądze, jakie pozostały producentom. To klasyczny przykład dzieła końca lat 80., którego niestety nie można uznać za dobre, jednak w kategorii kina klasy B to dalej twór, który dostarcza sporej rozrywki. Do tego możemy podziwiać popisy Jean-Claude’a, na których opiera się praktycznie cała produkcja.