search
REKLAMA
Zestawienie

Najlepsze filmy SF opowiadające o podróżach w czasie

Odys Korczyński

1 lipca 2020

REKLAMA

Interstellar (2014), reż. Christopher Nolan

Chyba niezbyt często zdarza się, żeby realizacja filmu wniosła tak wiele do fizyki, jak stało się w przypadku Interstellar. Chodzi o przepięknie zwizualizowane dyski akrecyjne, z których materia opada w kierunku źródła silnego oddziaływania grawitacyjnego, jakim jest czarna dziura. Tylko jak się przedostać obok niej, nie mówiąc już o przekroczeniu horyzontu zdarzeń, skoro w jej obecności zagina się nawet światło? Wszelka materia mogłaby zostać rozerwana. Tego współczesna fizyka jeszcze wyjaśnić nie potrafi, ale na przykład 100 lat temu, przed czasami ogólnej teorii względności, fizycy uważali podróże w czasie za bajkę. Dzisiaj część z nich, przynajmniej ci z otwartymi umysłami, przyznaje, że przenoszenie się w czasie nie jest sprzeczne z teorią grawitacji, o ile obiekt przenoszący się będzie korzystał z tzw. mostów Einsteina–Rosena albo tuneli Schwarzschilda. Modele wykazują jednak, że są one wyjątkowo niestabilne. Trzeba więc wymyślić, jak na razie teoretycznie, sposób ich podtrzymywania. Ten i wiele innych problemów fizycznych związanych z podróżami w czasie pokazuje widzowi Interstellar, czyli jeden z najbardziej naukowych filmów science fiction o podróżach w czasie. I nieważne, że znajduje się w nim sporo czystej fikcji. Fizyka relatywistyczna również buduje niekiedy fantastyczne teorie, które dopiero po latach są udowadniane.

Wehikuł czasu (1960), reż. George Pal

Refleksja nad czasem, historią i ludzkością jest w Wehikule czasu nieco podobna do tej z Planety małp. Ludzkości brakuje racjonalnego oglądu rzeczywistości wykraczającego poza jedno pokolenie. Nie wyciągamy również wniosków z historii, a już to wydatnie by pomogło naszej cywilizacji i planecie. Główny bohater Wehikułu czasu (Rod Taylor) ma szansę zobaczyć rozłożony na setki i tysiące lat upadek ludzkości, a potem także Ziemi. Stworzoną przez siebie maszyną przebywa tysiące lat dziejów naszej planety i uczy się przede wszystkim tego, że z perspektywy kosmosu nie liczy się żadne prawo moralne. Istnieje jedynie zmiana, zapisana we wszechświecie jako jego zasada na równi na przykład z prawami termodynamiki. W tej perspektywie ludzkość jest bardzo mała, bez znaczenia, odwrotnie proporcjonalnie do swojego mniemania o własnej historii.

Planeta małp (1968), reż. Franklin J. Schaffner

“Bez żalu opuszczałem XX wiek” mówił George Taylor (Charlton Heston) podczas nagrywania ostatniej wiadomości do dziennika pokładowego. Zaraz potem poszedł spać. Dla niego wciąż był XX wiek, ale statek kosmiczny, którym od sześciu miesięcy podróżował, leciał z szybkością zbliżoną do prędkości światła, więc na Ziemi minęło już 700 lat. Gdy się obudził, a jego statek tonął, rzucił jeszcze okiem na zegar odmierzający ziemski czas. Kończyło się czwarte tysiąclecie naszej ery. Rozbitkowie sądzili, że są jakieś 320 lat świetlnych od Ziemi, a okazało się, że wrócili do domu. Typowa dylatacja czasu, tyle że coś poszło nie tak w obliczaniu celu podróży a może od początku było zaplanowane jako ostatnia deska ratunku dla dążącej do samounicestwienia ludzkości?

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA