Najlepsze filmy SF opowiadające o podróżach w czasie
12 małp (1995), reż. Terry Gilliam
Podobne wpisy
Jak czas może się poplątać. Z jakim trudem podróżnikowi w czasie może przyjść odkrycie, co się stanie w przyszłości, oraz uświadomienie sobie, że nawet władza nad tym, co jest przeszłością i przyszłością, nie uchroni od realizacji właśnie tego scenariusza, który jest najmniej przychylny. Czy to determinizm? Czy może nasza ułomność w przewidywaniu konsekwencji, jakie niesie ze sobą ingerencja w przeszłość? A może największą władzę nad czasem mamy w tzw. punkcie recens, czyli TERAZ? 12 małp jest pouczającą wizją świata, który usilnie broni się przed ostateczną zagładą za pomocą umiejętności podróżowania w czasie, z tym że rządząca nim elita naukowa nie bierze pod uwagę, że ratunkiem jest teraźniejszość, a więc przyszłość. Nic więc nie powstrzyma końca.
Star Trek IV: Powrót na Ziemię (1986), reż. Leonard Nimoy
Po pierwsze, nie spodziewałem się tego pomysłu zetknięcia tak odległej przyszłości z teraźniejszością lat 80. Po drugie, twórcy science fiction jednak z reguły unikają takich mariaży, być może ze względu na pewną dozę groteski w nich zaszytą. Nie uniknął jej również Star Trek IV: Powrót na Ziemię, chociaż na szczęście finalnie udało się Leonardowi Nimoyowi wybrnąć z nieco zbyt szkolnie prezentowanej tematyki ekologicznej. Przy zetknięciu tak odległych sobie czasów istnieje niebezpieczeństwo, że owa przyszłość, która w fabule miała w założeniu okazać się tak radykalnie bardziej zaawansowana niż świat teraźniejszy, okaże się tylko niezbyt daleko idącą modyfikacją osiągnięć techniki, jakie są dla nas dzisiaj (lub, w przypadku Star Treka, w latach 80.) dostępne. W Star Treku trochę tego typu niekonsekwencji widać, zatem to oczywiste, że twórcy sci-fi unikają jawnej konfrontacji na przykład XX wieku z XXV wiekiem. Ogólnie jednak warto zobaczyć Powrót na Ziemię, bo to nietypowy Star Trek o podróżach w czasie.
Na skraju jutra (2014), reż. Doug Liman
Siłą tej produkcji nie jest z pewnością pierwsze 20 minut. Trzeba je przetrzymać. Jeśli się to jednak nie uda, można odnieść mylne wrażenie, że Na skraju jutra jest kolejnym mało odkrywczym filmem o walce z najeźdźcami z kosmosu. Nic bardziej mylnego. Siłą tytułu jest powtarzanie tej samej historii, za każdym razem nieco inaczej opowiedzianej i odegranej. Zapętlenie się czasowe głównego bohatera, Williama Cage’a (Tom Cruise), prowadzi widza do coraz lepszego zrozumienia, jak bardzo zróżnicowany jest scenariusz filmu, pomysły na reakcje postaci na przeżywanie tych samych wydarzeń oraz sama rzeczywistość, zwłaszcza widziana z perspektywy podróży w czasie. Na skraju jutra to dosłownie Dzień świstaka, tyle że osadzony w gatunku action science fiction.