Najlepsze filmy SF opowiadające o podróżach w czasie
Strażnik czasu (1994), reż. Peter Hyams
Podobne wpisy
Być może niektórzy zarzucą mi, że do wysokiej klasy legendarnego kina wprowadzam czarną owcę klasy B, a może nawet D (lub jeszcze gorzej), lecz moje popkulturowe życie byłoby niezmiernie puste bez literatury i komiksów, a Strażnik czasu to przede wszystkim książka z należytym szacunkiem przeobrażona w obraz filmowy. Zastrzegam sobie więc prawo do subiektywnego wskazania, co jest w tym zestawieniu NAJLEPSZYM filmem sci-fi o podróżach w czasie. Akurat pod względem gatunkowym Strażnikowi czasu niczego nie brakuje. Jasno wyłożona w komiksie Marka Verheidena koncepcja podróży w czasie i infrastruktury stworzonej wokół tego wynalazku znalazła całkiem klimatyczne odzwierciedlenie w filmie, zapewne dzięki Mike’owi Richardsonowi, twórcy stajni Dark Horse Comics. Gdyby jeszcze nieco lepiej zostały zrealizowane kwestie techniczne… Rozumiem, rzecz jasna, z tym budżetem mogło to być niemożliwe. Doceniam więc obsadę i atmosferę, którą udało się w tym fantastycznym akcyjniaku stworzyć.
Faceci w czerni 3 (2012), reż. Barry Sonnenfeld
Generalnie Faceci w czerni są jedną z najlepszych komedii science fiction w historii kina. Trzecia część serii sprawdza się również jako rewelacyjny film o podróżach w czasie. Przypomnę tylko, że Agent K zostaje ukazany w „trójce” w zupełnie innym świetle, również za sprawą umiejętności Josha Brolina. K nigdy zbyt wiele nie mówił. Miał swoje powody. Jego przeszłość wreszcie zostaje wyjaśniona za sprawą dowcipnie rozegranej intrygi zaplanowanej przez przenoszącego się w czasie Borysa Bestię, który chce zamordować młodego agenta K. To najbardziej klasyczny motyw pojawiający się w temacie podróży w czasie – cofnięcie się w czasie, żeby zamordować kogoś, by w teraźniejszości móc swobodnie działać już bez niego. Zastosowano go również w Terminatorze, lecz w Facetach w czerni został opowiedziany z niesamowicie ujmującym dowcipem.
Bonus
Dzień świstaka (1993), reż. Harold Ramis
A nad wszystkimi powyżej wspomnianymi produkcjami unosi się niczym duch nad przestworem oceanu Dzień świstaka. Nie jest to z pewnością film science fiction. Niektóre wydarzenia można by jednak podciągnąć pod fantasy. Wspominam komedię Ramisa dlatego, że jest to wzorzec filmu o podróżach w czasie i relacji człowieka z czasem, z którego kino science fiction jakoś w większości nie chce czerpać inspiracji. W ogóle czas w fantastyce naukowej nie jest, delikatnie mówiąc, wyeksploatowanym tematem. To dobrze, gdyż może już nadszedł odpowiedni moment, żeby nakręcić kolejny kultowy film pokroju Powrotu do przyszłości, odpowiadający na potrzeby rozrywkowe współcześnie dojrzewającego pokolenia fanów science fiction. Czy Dzień świstaka nie byłby odpowiednią inspiracją? To fantastyczna refleksja nad jednym dniem z życia.
W historii gatunku są jeszcze dwa filmy, co do których jestem pewien, że są dobrymi przykładami produkcji o podróżowaniu w czasie, choć traktuję je bardziej jako filmy sensacyjne niż science fiction. Nie można o nich jednak zapomnieć, gdyż elementy fantastyki naukowej zawierają. Są to: Przeznaczenie Michaela i Petera Spieringów (2014) oraz Looper Riana Johnsona (2012).