search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej pamiętne sceny filmowych MORDERSTW

Krzysztof Dylak

29 września 2019

REKLAMA

Lot nad kukułczym gniazdem (1975)

Kanon kina Miloša Formana z fantastycznym Jackiem Nicholsonem pozostanie na zawsze jednym z najlepiej zarysowanych filmów na temat walki jednostki z systemem łamiącym jej wolę. Akcja historii toczy się w szpitalu psychiatrycznym, który trzyma w ryzach siostra Ratched. Dla niej przestrzeganie porządku i regulaminu jest rzeczą świętą. Do placówki trafia McMurphy, rzezimieszek, który symuluje chorobę umysłową, aby uniknąć więzienia. Coraz bardziej zakłóca tak umiłowany i pilnowany przez Ratched ład. Buntując innych pacjentów, dostrzega w nich rozbieżne osobowości, a nie zbiór jednakowych cech. Wprowadza ducha wolności i swobody, chcąc wyzwolić zamkniętą grupę ze sztywnych, narzucanych ram systemu szpitalnego, gdzie indywidualne potrzeby, spontaniczność, chęć poznawania nowych sfer życia, odkrywania niepoznanych dotąd doznań czy możliwość podejmowania własnych decyzji są tłamszone przez nakazy i zakazy. Ratched nie udaje się poskromić kłopotliwego pacjenta. McMurphy płaci jednak za swój pucz najwyższą cenę. Najpierw dochodzi do tragedii w murach placówki za sprawą nadmiernego pragmatyzmu Ratched. Kierująca zakładem kobieta przyłapuje pacjentów na balandze, którą zorganizował McMurphy pod nieobecność personelu, świętując swój ostatni dzień pobytu w szpitalu. Za sprawą przyjaciółki Randle’a zakompleksiony Billy doświadczył inicjacji seksualnej, jednak Ratched zamierza wyciągnąć konsekwencje, co popycha chłopaka do samobójstwa.

McMurphy ma okazję do ucieczki, lecz przeważa wściekłość. Mężczyzna rzuca się na kobietę i dusząc, omal jej nie zabija. Kara jest dla niego najgorsza z możliwych. Poddanemu lobotomii mózgu McMurphy’emu zostaje odebrane wszystko to, co wyrażał i co chciał zaszczepić swoim kolegom w szpitalu. Wódz Bromden postanawia zrobić mu przysługę, doskonale wiedząc, że jego przyjaciel nie chciałby żyć uwięziony we własnym ciele, maksymalnie ograniczony, wegetujący jak ludzkie warzywo, właściwie pozostający martwy za życia. Dusi go poduszką, a sam zostaje kontynuatorem zamysłu Randle’a. Ucieka z budynku, wybijając ścianę wmurowaną w beton umywalką, której McMurphy nie mógł unieść. Zabójstwo postaci granej przez Nicholsona jest pewną formą eutanazji, jedynym sposobem, a właściwie ratunkiem przed udręką istnienia. Podobnym tropem poszedł Clint Eastwood w swoim Za wszelką cenę, gdzie bokserka grana przez Hilary Swank prosi swojego trenera, aby skrócił jej męki, odbierając życie.

Aż poleje się krew (2007)

Do czego prowadzi zachłanność i pycha połączona z widoczną niechęcią do ludzi? Co się dzieje wtedy, kiedy łapczywość zostaje zaspokojona dobrami materialnymi, ale pozostaje jeszcze potrzeba ujścia swojej mizantropii, zwłaszcza kiedy w zasięgu ręki jest osoba, którą się gardzi i którą się nienawidzi, a w dodatku błaga o wsparcie? Można się o tym przekonać, doczekując końcówki ambitnego filmu Paula Thomasa Andersona. Postać z wymienioną wyżej charakterystyką odgrywa z nagrodzonym Oscarem pietyzmem Daniel Day Lewis jako poszukiwacz ropy, manipulator, cynik dążący do fortuny w podobnym stylu, co Tony Montana w Człowieku z blizną Hawksa i De Palmy. Daniel Plainview zabija co prawda tylko dwie osoby, ale w przypadku filmu Andersona ma znaczenie nie liczba, tylko jakość. Za pierwszym razem pozbawia życia osobnika, który udawał jego brata. Daniel odczytał to nie tyle jako oszustwo i nielojalność, co raczej jako pazerność, ktoś obcy bowiem grał jego krewnego, żeby korzystać z jego przyszłego bogactwa. Przy okazji mamy świadectwo: nafciarz jest gotowy zabić w drodze do wielkich pieniędzy. Bardziej wymowne zabójstwo pojawia się podczas zakończenia seansu.

Daniel stał się bogaczem i zaszył się w swojej posiadłości. Jego przyszywany, dorosły już syn, którego wykorzystywał do wzbogacenia się, zostaje przez Daniela przepędzony prawdą powiedzianą pełnym wzgardy tonem. Po chwili w jego domu pojawia się samozwańczy, nawiedziony kaznodzieja Eli Paul Sunday, rywal z przeszłości, człowiek, który był poważną przeszkodą dla Daniela na drodze do urzeczywistnienia jego celu. Duchowny jest teraz w potrzebie, kaja się, prosząc o finansową przysługę. Plainview jest skłonny wyciągnąć pomocną dłoń pod warunkiem, że wielebny wyrzeknie się głośno swoich religijnych przekonań, wyznając kilkakrotnie i przekonująco, że jest fałszywym prorokiem, a Bóg to zabobon. Daniel celowo się odgrywa, gdyż niegdyś sam musiał udawać przed Paulem oraz jego wyznawcami nawróconego pokutnika. Teraz role się odwróciły. To kaznodzieja musi wbrew swojej woli wygłosić pogląd niezgodny z jego ideologią oraz wiarą. Dla Daniela to dowód, że Paul to zakłamany obłudnik grający duchownego, a tak naprawdę kierujący się wyłącznie chęcią zysku. Wydobywca obnaża jego małostkowość i dwulicowość, a jednocześnie w głębi ducha zauważa kilka wspólnych mianowników. Z satysfakcją upokarza Sundaya, wyjawia, że ziemia obfitująca w złoża ropy, którą ten chciał zagarnąć przy finansowym wkładzie Daniela, została dawno przez niego wykupiona wraz z jego zasobami. Plainview posłużył się drenażem, cała ta maskarada była celowa, żeby pohańbić duchownego.

Nakręcony potentat zaczyna rzucać inwektywami w stronę Eliego, rzuca w niego kręglami, podczas gdy Paul próbuje się wydostać z mieszkania w panice niczym przestraszony dzieciak. Ostatecznie przewraca się, zaś Daniel po krótkim namyśle dwoma ciosami zabija kaznodzieję. Po chwili schodzi lokaj i na zastany widok zadaje osobliwe pytanie, na które otrzymuje jeszcze bardziej kuriozalną odpowiedź. Plainview po rozmowie z synem poczuł gorycz, a uczucie samotności, które tak bardzo celebrował, okazało się w tym momencie jego największym wrogiem. Rozgoryczenie, mimo dobrobytu, dodatkowo wzmocnił alkohol. Daniel, zabijając Paula, poczuł oczyszczenie i harmonię. Scena jest teatralna i groteskowa, ma w sobie odcień tragifarsy i niejednoznaczności. Kadry niosą posmak wysmakowanych i wizyjnych dzieł Stanleya Kubricka, zresztą Anderson nigdy nie zatajał inspiracji legendarnym brytyjskim reżyserem.

Bez przebaczenia (1992)

W prezentacji scen filmowych zabójstw przewinęły się różne gatunki filmowe, takie jak: dramat psychologiczny, społeczny czy wojenny, horror i thriller. Co z westernem? Przecież film spod znaku „kowbojskiego kapelusza i kolta” nie może się obyć bez momentów uśmiercania. I w tym momencie następuje mała rozterka, ponieważ dwa westerny uznawane są za arcydzieła gatunku. Pewnego razu na Dzikim Zachodzie Sergia Leone, kamień milowy spaghetti westernu, oraz powstały dwie dekady później Bez przebaczenia Clinta Eastwooda. Na który się zdecydować w kwestii tego zestawienia? Przecież scena, kiedy Frank (doskonały Henry Fonda) strzela do chłopca, który „poznał jego imię”, czy moment, w którym zabija brata bohatera granego w dorosłym wieku przez Charlesa Bronsona, to diamenty w temacie. Dzieło Eastwooda to renesans i zmierzch westernu w jednej odsłonie. Tak naprawdę jest to dramat moralny ubrany w szaty gatunku. Mit Dzikiego Zachodu zostaje tutaj całkowicie obalony, bohaterowie to ludzie z krwi i kości, przemoc i zabijanie nie posiada efekciarskiej otoczki. Jest realnie i posępnie i przez to znaczniej bardziej wiarygodnie niż w pozostałych westernowych opowieściach.

Główna postać filmu Eastwooda, w którą sam się wciela, to niegdyś bezwzględny zabijaka i rewolwerowiec, obecnie ledwo radzący sobie jako farmer po śmierci ukochanej żony i matki jego dzieci. William Munny porzucił dawne życie i zwyczaje, przeszedł przemianę w imię miłości. Przyjmuje jednak ofertę młodego Schofielda i wraz z nim i przyjacielem z dawnych lat, Nedem Loganem, wyrusza na poszukiwania kilku kowbojów, żeby ich zabić za pieniądze, ponieważ oszpecili prostytutkę. Na drodze staje im cyniczny i brutalny szeryf Mały Bill Daggett (bardzo przekonujący Gene Hackman), który strzeże porządku i sprawiedliwości według własnych reguł. Poszukiwani kowboje zostają wszakże odnalezieni i ukarani, ale podczas wykonywania zlecenia dochodzi do rozrachunku z własnym sumieniem. Ned Logan odpuszcza, nie jest już w stanie zabić człowieka. Munny, który za młodu zabijał nawet kobiety i dzieci, również ma trudności natury etycznej. Przysiągł przecież na grób swojej małżonki, że nie wróci już do dawnego fachu. Młody Schofield, buńczuczny pozer udający zabójcę, zdaje sobie sprawę, że zabić drugą osobę to nie bułka z masłem. Przekonuje się, że nie jest twardzielem i rewolwerowcem.

Film kończy się wymownymi scenami zabójstw. Najpierw Logan zostaje schwytany przez ludzi szeryfa, który chłostą próbuje wydobyć od niego informacje dotyczące Williama. Następnie Munny dowiaduje się, że jego przyjaciel został zamordowany przez Daggetta. Pomimo że widz nie widzi tej sceny, wyobraża ją sobie, słuchając rozmowy Wiliama z prostytutką. Dowiadujemy się, że Ned umarł niesłusznie – pomimo że nikogo nie skrzywdził, szeryf bezprawnie uznał go za winnego. William postanawia się zemścić, sięga po butelkę alkoholu, odrzuca wcześniejsze wątpliwości i pojawia się w barze, w którym został upokorzony przez szeryfa. Wcześniej zauważa martwego przyjaciela wystawionego w otwartej trumnie przed lokalem jako wizytówka i ostrzeżenie dla innych. Dochodzi do konfrontacji Munny’ego z Małym Billem i jego ludźmi. Pomimo przewagi liczebnej drugiej strony William trafia bez pudła swoich przeciwników, którzy nie potrafią oddać celnego strzału. Ktoś może zarzucić, że to nierealna przesada, jednak wyjaśnienie można poznać w scenie, kiedy szeryf przechwala się swoją wiedzą i doświadczeniem przed biografem, Beauchampem w kwestii prawidłowego strzelania do rywala. Daggett twierdził, że zimna krew i opanowanie są ważniejsze niż szybkość. Jego słuszna teoria obróciła się przeciwko niemu podczas pojedynku z Williamem. Na koniec ranny szeryf staje ostatni raz oko w oko z Munnym. Daggett być może po raz pierwszy okazuje słabość, zdaje sobie sprawę, że został pokonany. William dobija go z lodowatym spokojem. Po wszystkim opuszcza miasto nawet niedraśnięty kulą, pokazując namiastkę swojego dawnego oblicza.

REKLAMA