Najbardziej OCZEKIWANE filmy 2023 roku
Rok 2022 dobiega powoli końca, więc z nadzieją patrzymy na ten następny. Z nadzieją na kolejne znakomite premiery filmowe. Oto te produkcje, na które nasi redaktorzy czekają najbardziej.
Filip Pęziński
1. Indiana Jones i tarcza przeznaczenia – nie mogło paść na inny tytuł, gdy po raz kolejny i ostatni wraca bohater mojego dzieciństwa: Henry Jones Junior. Wprost nie mogę się doczekać, aby ostatni raz obserwować Harrisona Forda w tej kultowej roli i jeszcze raz zobaczyć, jak tłucze nazistowskie gęby.
2. Scream VI – kolejny powrót do kultowej marki, ale tym razem po zaledwie roku przerwy. Nie przeszkadza to jednak w ekscytującym oczekiwaniu, bo piąty Krzyk był świetnym filmem, a szósty ze względu na przeniesienie akcji do metropolii może okazać się równie świeży, co poprzednik.
3. Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One – kolejny powrót i kolejne pożegnanie. Tom Cruise wyrusza na ostatnią misję niemożliwą, ale tym razem rozbitą na dwa filmy. Zwiastun Dead Reckoning obiecuje to, do czego przyzwyczaił nas gwiazdor i twórcy serii: perfekcyjną rozrywkę.
4. Diuna 2 – trudno nie czekać na drugą część ekranizacji kultowej książki Franka Herberta, kiedy pierwsza okazała się tak monumentalnym, perfekcyjnym widowiskiem. Coraz mniej tego typu filmów powstaje we współczesnym Hollywood, więc czekam podwójnie.
5. Challengers – Luca Guadagnino – jeden z największych współczesnych twórców – i Zendaya – jedna z największych aktorek młodego pokolenia – w jednym projekcie. Gdzie mam ustawić się w kolejce po bilet?
Odys Korczyński
1. Indiana Jones i tarcza przeznaczenia – mimo wątpliwości czekam. Chcę się przekonać, ile z moich przewidywań się spełni i jak najnowsza część przygód Indiany Jonesa wypadnie na tle tej ostatniej, bardzo niepopularnej, którą jest Królestwo Kryształowej Czaszki. Nie spodziewam się arcydzieła niestety. Działa tu bardziej sentyment.
2. Diuna 2 – podobnie jak w pierwszej pozycji nie będę odkrywczy w stosunku do moich redakcyjnych kolegów. Jako fan prozy Herberta oczekuję przynajmniej takiej jakości, jaka została mi podana w pierwszej części.
3. Oppenheimer – z filmami biograficznymi znanych postaci jest ten problem, że muszą one zmierzyć się z wiedzą odbiorców na temat postaci, które opisują. Często już tu dochodzi do konfliktów. Mnie bardziej ciekawi, czy Oppenheimer będzie filmem egzystencjalnie głębokim, czy może pójdzie w stronę antyatomowej, prosto zaprezentowanej propagandy.
4. John Wick 4 – pojawiają się nowi wrogowie, starzy przyjaciele już nimi nie są, a niezmienna jest tylko zasada, żeby ubić wszystko, co się rusza, w sposób masowy. Jak mógłbym nie czekać. Tu już nie ma znaczenia treść, a czysta akcja.
5. Dungeons & Dragons: Złodziejski honor – kolejna wydmuszka fantasy, która została wyprodukowana na fali niezmiennej popularności systemu RPG, który stworzyli Gary Gygax i Dave Arneson, niemniej może będzie miłe zaskoczenie. No i oczywiście Chris Pine w obsadzie.
Natalia Hluzow
1. Next Goal Wins – kocham Taikę Waititiego. Kocham Michaela Fassbendera. Kocham Teda Lasso. Chyba nie muszę pisać nic więcej, by wyjaśnić, dlaczego od trzech lat z wypiekami na twarzy czekam na film o najgorszej drużynie piłkarskiej świata, w którym gwiazdor Wstydu zadebiutuje w komediowej roli u jednego z najbardziej pokręconych umysłów współczesnego kina.
2. The Killer – no to jeszcze raz – kocham Michaela Fassbendera… I kocham też Davida Finchera (tak, moje serce jest dość pojemne). Nie będę Was odsyłać do innego serwisu (który niegdyś pisał) o popkulturze, ale gdybyście przypadkiem chcieli zobaczyć, w jakiej euforii można napisać zwykłego newsa o tym, że powstanie nowy film Finchera w stylu neo-noir, pisany przez scenarzystę Siedem, w którym główną rolę zagra Fassbender, to polecam wygooglać mój artykuł o The Killer z początku 2021 roku.
3. Oppenheimer – tu powinno wystarczyć samo nazwisko reżysera, bo stałabym pierwsza w kolejce po bilet, nawet gdyby Christopher Nolan zdecydował się zekranizować książkę telefoniczną. A że wziął się za historię „ojca bomby atomowej” i do jej opowiedzenia zaangażował pół Hollywoodu z Cillianem Murphym i Florence Pugh na czele… pozostaje mi tylko wierzyć, że jakoś wytrzymam do 21 lipca 2023.
4. Barbie – każdy kinoman wie, że 21 lipca 2023 roku będzie dniem szczególnym, w którym będzie musiał zadać sobie pytanie z serii najistotniejszych – czy woli odbyć zachwycającą wizualnie, pełną rozmachu, patosu, intelektualnych wyzwań i filozoficznych pytań podróż do przeszłości, by poznać genezę naukowego projektu, który doprowadził do jednego z najbardziej haniebnych czynów w historii ludzkości; czy jednak sprawdzić wraz z Margot Robbie i Ryanem Goslingiem, czy life in plastic jest naprawdę aż tak fantastic. Mam nadzieję, że dystrybutorzy zlitują się chociaż nad dziennikarzami i nie zorganizują pokazów prasowych Barbie i Oppenheimera tego samego dnia.
5. Babilon/Diuna 2/Gra fortuny – wiem, że to nie fair, że próbuję upchnąć 8 filmów w „szybkiej piątce”, ale to nie moja wina, że niemal wszyscy moi ulubieni reżyserzy postanowili wypuścić nowy film w 2023 roku. Dobrze, że Quentin Tarantino nie zapowiedział żadnej premiery na przyszły rok, bo zaczęłabym się poważnie zastanawiać, czy to jeszcze rzeczywistość, czy jednak jakaś wyjątkowo przyjemna wersja matrixa…
Mary Kosiarz
1. Oppenheimer – hollywoodzka śmietanka aktorska w dawno już zapowiadanym dramacie Christophera Nolana to dzieło, które z pewnością dostarczy nam całej gamy emocji i niemało namiesza w przyszłorocznym sezonie nagród. Konsekwentne dozowanie wypływających na światło dzienne szczegółów z planu produkcji jedynie podsyca oczekiwania fanów, którzy w roli ojca bomby atomowej Roberta Oppenheimera zobaczą w kinach Cilliana Murphy’ego w towarzystwie rozkwitającej w ostatnich latach na ekranie Florence Pugh oraz Emily Blunt i Ramiego Maleka. Nie oszukujmy się – liczę na arcydzieło godne poprzednich tytułów Nolana i z nadzieją czekam na to, aż udowodni, że na wiele go jeszcze stać.
2. Barbie – jedni wróżą Grecie Gerwig koniec kariery, drudzy przekonani są o jej kolejnym sukcesie, który zadebiutuje na świecie już w lipcu 2023. Jeden z najbardziej kontrowersyjnych tytułów ostatnich lat w krzywym zwierciadle przedstawi nam historię wzoru piękna dla dorastających dziewczynek – współczesnej lalki Barbie, która szuka swojego miejsca w świecie zwykłych śmiertelników po opuszczeniu Barbielandu. Z doświadczenia wiemy, iż współpraca Gerwig z Noachem Baumbachem jeszcze nigdy nie zawiodła nawet najbardziej wybujałych oczekiwań widowni, dlatego i tym razem liczymy na tytuł, który zmusi do wielopoziomowej dyskusji na ważne społecznie tematy, w tym przypadku szczególnie o konieczności rewolucji w pojmowaniu dzisiejszego kobiecego kanonu piękna.
3. Wonka – końcówka 2023 przyniesie nam kolejną promowaną z dużym wyprzedzeniem produkcję z udziałem Timothéego Chalameta. Tym razem gwiazda młodego pokolenia aktorów wcieli się w postać spoza swojego dotychczasowego portfolio – zobaczymy go w roli młodego Willy’ego Wonki, jeszcze sprzed fabuły słynnej książki i filmu Charlie i fabryka czekolady. Będzie to również jego pierwszy stricte musicalowy występ, a mając już doświadczenie teatralne, jest szansa, że sprawdzi się w nim doskonale.
4. Diuna 2 – może sequel wielkiego hitu przyniesie wreszcie dla Denisa Villeneuve’a upragnioną nominację do Oscara, na co po cichu liczę. Pierwsza Diuna zrobiła niemałą furorę, a biorąc pod uwagę tak gigantyczną promocję i wyjątkowo doborową obsadę (księżniczkę Irulan zagra Florence Pugh, a oprócz niej powiewu świeżości na ekranie dostarczą również Léa Seydoux czy Austin Butler) – nie można spodziewać się niczego innego poza poziomem jeszcze wyższym od genialnego wprowadzenia sagi.
5. Ballada Ptaków i Węży – wymarzony przez fanów (wliczając mnie) powrót do Panem i bohaterów, których losów sama trylogia Igrzysk Śmierci nie rozwinęła wystarczająco szczegółowo. Ballada Ptaków i Węży przeniesie nas w czasy młodości Coriolanusa Snowa, który jako mentor zadebiutuje podczas 10. Głodowych Igrzysk. Film bazuje na bestsellerowej powieści Suzanne Collins, za sterami reżyserskimi zasiądzie twórca Igrzysk Śmierci, Francis Lawrence, a w jednej z głównych ról pojawi się nie kto inny, jak niemal idealna do roli Tigris – Hunter Schafer. Wprost nie mogę się doczekać tej kinowej uczty pod koniec 2023!
Tomasz Raczkowski
1. Diuna 2 – pierwsza część widowiska na podstawie uwielbianej przeze mnie powieści Franka Herberta bardzo przypadła mi do gustu, czekam więc niecierpliwie na kontynuację. Tym bardziej że teraz powinno zrobić się dynamiczniej, mroczniej i gęściej. Wierzę, że Denis Villeneuve dowiezie i powstanie godne rozwinięcie kreacji sprzed trzech lat i wielka, epicka space opera.
2. Pearl – to, co zrobił Ti West w X, trafiło bardzo dobrze w mój gust gatunkowy. Na prequel czekam z niecierpliwością (i tutaj proszę bardzo uprzejmie, niech ktoś weźmie i wprowadzi ten film na polskie ekrany), by zobaczyć popis jednej z moich ulubionych i najbardziej intrygujących we współczesnym kinie aktorek: Mii Goth.
3. Infinity Pool – zostając przy Goth, kolejną premierą, której niecierpliwie wyczekuję w 2023 roku, jest Infinity Pool Brandona Cronenberga. Jego Possessor był fenomenalny, a zapowiedzi kolejnego projektu sugerują równie frapującą propozycję. A udział wspomnianej już Mii Goth traktuję jako świąteczną kumulację, która winduje moje oczekiwania dodatkowo w górę.
4. Tar – popisową rolę zagrała też ponoć Cate Blanchett w Tar. Tutaj nie naczekam się zbyt długo, bo film powinien trafić na ekrany polskich kin jeszcze tej zimy, niemniej to, co słyszałem i czytałem o filmie Todda Fielda, sprawia, że ostrzę sobie zęby na ten film jak na mało który.
5. Indiana Jones i tarcza przeznaczenia – do pierwszych trzech filmów z serii mam niewypowiedziany sentyment (każdy z nich oglądałem pewnie ponad dziesięć razy), więc pomimo że czwarta część była solidną pomyłką, to piąta odsłona przygód Indiany Jonesa nie może nie znaleźć się na mojej liście oczekiwanych premier. Dodatkowo Harrisonowi Fordowi ma towarzyszyć Phoebe Waller-Bridge, której udział jest dla mnie zawsze plusem, zacieram więc ręce na solidną rozrywkę.
Alicja Szalska-Radomska
1. Między nami żywiołami – Pixar, po prostu Pixar. W ciemno idę na wszystkie filmy z tego studia, bo uważam, że nawet te słabsze, są całkiem niezłe i warte obejrzenia. Po pierwszej zapowiedzi wygląda na to, że historia będzie dotyczyła romansu nietypowej i pozornie do siebie niepasującej pary. Niby nic nowego, ale na animacjach Pixara jeszcze się nie zawiodłam.
2. Ballada Ptaków i Węży – kiedy pierwszy raz usłyszałam o Igrzyskach śmierci, pomyślałam, że to jakieś średnie fantasy dla nastolatków. Okazało się jednak, że to całkiem niezły film. Podobała mi się cała seria i to zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej. Przeczytałam już Balladę Ptaków i Węży i mimo że podobała mi się mniej niż Igrzyska… to chcę ją zobaczyć na ekranie, liczę na rozrywkę na co najmniej dobrym poziomie.
3. Diuna 2 – Druga część filmu Denisa Villeneuve’a na podstawie książki Franka Herberta. Jestem fanką książki, a nawet serii książek Herberta opowiadających o rodzie Atrydów. Wcześniejsze adaptacje jakoś mnie nie porwały, chociaż lubię wracać do tego świata. Mam nadzieję, że z okazji premiery drugiej części będzie można trafić na kinowy seans obu części i na dłużej zatrzymać się na Arrakis.
4. Indiana Jones i tarcza przeznaczenia – tak jak koledzy z redakcji mam ogromny sentyment do starych filmów z Indym. Oglądałam je w telewizji już jako dziecko i później jako nastolatka. Lubię ten klimat przygody i humoru, wracam do tych filmów od czasu do czasu. Nie przepadam zbytnio za Królestwem Kryształowej Czaszki, ale całkiem prawdopodobne, że przed seansem Tarczy przeznaczenia zrobię sobie maraton wszystkich części.
5.Wonka – i kolejny raz czekam na jakiś film z powodu sentymentu do wcześniejszych wersji. Bardzo lubię książki Roalda Dahla, jako jedne z nielicznych czytam je wyłącznie po angielski, ponieważ jakoś nie trafiłam na polskie wersje; w dodatku nie mam pewności, jak wyszło ich tłumaczenie. Sposób pisania autora jest dość specyficzny, ale o dziwo przekładanie jego dzieł na filmy wychodzi całkiem nieźle. Lubię zarówno Willy’ego Wonkę granego przez Gene’a Wildera w filmie z 1971 roku, jak i przez Johnny’ego Deppa w 2005 roku. Jestem bardzo ciekawa, jak poradzi sobie z rolą młody Timothée Chalamet.