Najbardziej BRUTALNE sceny w filmach science fiction
Pocałunek Batty’ego – Łowca androidów (1982), reż. Ridley Scott
Podobne wpisy
Cóż brutalnego może kryć się w pocałunku? To zależy, do czego prowadzi. A ten ofiarowany Eldonowi Tyrellowi (Joe Turkel) przez Batty’ego (Rutger Hauer) był szczególnym okazaniem miłości i zemsty przez syna marnotrawnego swojemu równie marnotrawnemu ojcu. Za co więc bożek biomechaniki mógłby ich obu przyjąć do cybernetycznego nieba? Za odwagę bycia jednocześnie twórcą, geniuszem oraz kuriozum. Śmierć, którą zadał swojemu twórcy Batty, jest straszna. Najpierw pocałował go w usta, jakby odbierał mu duszę. Następnie wyłupił palcami oczy, żeby nie mogły patrzeć na świat i go rozumieć, a na końcu zmiażdżył czaszkę, żeby zniszczyć mózg – ten katalizator wszelkich tych wywrotowych myśli, za sprawą których Batty został stworzony. A w głowie widza słychać dźwięk pękających kości.
Śmierć Alexa J. Murphy’ego – Robocop (1987), reż. Paul Verhoeven
Deptanie zwłok, człowiek jako tarcza – film Verhoevena jest pełen brutalnych sekwencji, do których Hollywood wtedy jeszcze nie nawykło. Najbardziej jednak znaczącą sceną jest zastrzelenie głównego bohatera. Verhoeven zwykle nie liczył się z wrażliwością publiczności. Gdyby zachodni producenci nie ograniczali mu wolności twórczej, zapewne jego najbardziej znane filmy z USA byłyby znacznie ostrzejsze. Mimo to uśmiercenie Murphy’ego przyprawiło mnie za pierwszym razem o palpitacje serca, a teraz wciąż wzbudza jakiś taki dreszcz niepokoju, zwłaszcza ta odlatująca od ciała policjanta ręka i podziurawiona jak sito kamizelka kuloodporna.
Uczta – Chłopiec i jego pies (1975), reż. L.Q. Jones
Nie ma tu pokazanej przemocy. Jest za to wyznanie miłości Quilli Holmes (Susanne Benton) w stosunku do Alberta (Don Johnson). Gdzieś w tle leży ranny pies, którego trzeba zostawić. Do najbliższej osady ludzkiej jest za daleko, żeby ją przebyć bez posiłku, a Albert i Holmes są zmęczeni i głodni. Albert bardzo się cieszy, że tak piękna kobieta go kocha i chce z nim iść. Co jednak z psem, i to gadającym? Najlepszym przyjacielem, którego można mieć w postapokaliptycznych czasach? Potem następuje cięcie, a w kolejnej scenie dopala się ognisko z jakimiś resztkami. Pies wraz ze swoim przyjacielem zostali i nadal wędrują. Nie są już głodni. Albert wspomina, jaka to Holmes była miła, że wyznała mu miłość. Nie tylko była miła, ale też smaczna. Umożliwiła chłopcu i jego osobliwemu psu przetrwanie, a na dodatek udowodniła, że po końcu świata miłość nadal istnieje. Jaka złowroga ironia kryje się w tej scenie, mentalna przemoc, którą sobie jedynie wyobrażamy, lecz mimo to boimy się tych myśli podobnie, a może nawet bardziej, niż gdybyśmy obserwowali na ekranie obgryzanie ludzkich kości.