KINO W FILMACH, czyli FILMY W KINIE
Płonące siodła (Blazing Saddles, 1974)
Chyba żadna inna komedia autorstwa Mela Brooksa nie osiąga równie abstrakcyjnego, zaskakującego wymiaru, jak właśnie ta. W finale swego dzieła, którego akcja toczy się na Dzikim Zachodzie, Brooks niezwykle zgrabnie burzy czwartą ścianę, sadzając swoich bohaterów w kinie właśnie – i to na premierze… Płonących siodeł. Wcześniej burzy ją także dosłownie, dość nieoczekiwanie przenosząc się z obowiązkową bójką na sąsiedni plan zdjęciowy jakiegoś numeru wodewilowego, a nawet poza studio Warnera, gdzie jeden z bohaterów woła taksówkę i nakazuje kierowcy „wywieźć się z tego filmu”. Bezcenne.
Pokuta (Atonement, 2007)
Wojna to koszmar, który trzeba odreagować. Można to zrobić również w kinie, gdzie trafia zdewastowany zarówno psychicznie, jak i fizycznie bohater Jamesa McAvoya. Błądząc po przypominającej swoiste piekło Dunkierce, w końcu dostaje się za olbrzymi ekran, na którym wyświetlani są Ludzie za mgłą – dramat kryminalny z wątkiem romantycznym, gdzie Jean Gabin gra… dezertera. W tej niezwykłej atmosferze, zwieńczonej ekranowym pocałunkiem, nie wytrzymuje i rozkleja się. Moment równie piękny, jak reszta filmu – jednego i drugiego.
Prawdziwy romans (True Romance, 1993)
Randka w kinie to oczywiście na maksa wyświechtany motyw także w prawdziwym życiu. Trzeba jednak przyznać, że początek romansu pomiędzy Clarencem i Alabamą jest niezwykle uroczy. Duża w tym zasługa japońskiej klasyki kina akcji, jakim wspólnie się delektują – Powrót ulicznego wojownika, w którym wykorzystano także fragmenty oryginału, czyli Ulicznego wojownika. Potem na afiszu widać jeszcze tytuł kolejnego sequela: Siostra ulicznego wojownika. Pobudzają one wyobraźnię i żołądki naszej pary, gdyż ta przed wejściem do przybytku próbuje odegrać niektóre ciosy, a następnie wybiera się na ciasto.
Coś zresztą musi być w tych produkcjach z Kraju Kwitnącej Wiśni, gdyż także w młodszym o rok Bodyguardzie Kevin Costner zaoferował Whitney Houston podobny seans – tym razem Siedmiu samurajów. I również w tym wypadku doświadczenie to scementowało związek.
Skazani na Shawshank (The Shawshank Redemption, 1994)
i
Zielona mila (The Green Mile, 1999)
Podobne wpisy
Kolejny dubel – tym razem autorstwa Franka Darabonta, który nie żałuje swoim skazanym odrobiny zapomnienia. Co prawda w żadnym z jego więzień nie mamy do czynienia z budynkiem kina jako takim, co po prostu specjalną salą do wyświetlania filmów, ale nie zmienia to faktu, że oba dużo im zawdzięczają.
W Shawshank, w trakcie projekcji Gildy, Andy Dufresne zamawia u Reda plakat z Ritą Hayworth – i to nie tylko dlatego, że film zna już na pamięć – co bezpośrednio prowadzi do wiadomego finału. To również tam, acz już w mieszczącej się obok projektorni, zmuszony jest stoczyć nierówną walkę – jedną z wielu – z napastującą go grupą Sióstr.
Tymczasem na Zielonej mili seans Panów w cylindrach z Fredem Astairem i Ginger Rogers to proste spełnienie życzenia skazanego na krzesło elektryczne Johna Coffeya, który nigdy wcześniej (ani w sumie nigdy później) nie miał okazji oglądać ruchomego obrazu. Dobroduszny gigant jest pod tak wielkim wrażeniem, że aż przyrównuje tańczących na ekranie aktorów do aniołów. Zatem w kinie jest tu jak w życiu – radości mieszają się z nieszczęściami.
Twister (1997)
Kino samochodowe to właściwie temat na całą odrębną listę, gdyż pojawia się w filmach amerykańskich niezwykle często, nawet jeśli tylko na dalekim tle. Mogliśmy natrafić na nie chociażby w oscarowej Tajemnicy Brokeback Mountain oraz trzeciej części Powrotu do przyszłości, gdzie służy po prostu za miejsce, w którym można odpowiednio rozpędzić wehikuł czasu. Trudno jednak o lepszy przykład aniżeli katastroficzny film Jana de Bonta, w którym w oryginalny sposób złożono hołd majstersztykowi kina grozy, jakim jest Lśnienie Kubricka. To właśnie podczas plenerowej projekcji tego dzieła dochodzi do kolejnego ataku tornada, które bezlitośnie rozrywa olbrzymi ekran akurat w najbardziej charakterystycznej scenie roztrzaskiwania drzwi przez Jacka Torrance’a. Here’s windy!
W paszczy szaleństwa (In the Mouth of Madness, 1994)
W horrorze Johna Carpentera Sam Neill wychodzi w pewnym momencie z psychiatryka, w którym doszło do niezłej masakry. Gdy tak idzie po mieście, wygląda na to, że w międzyczasie cały świat opanowała jakaś apokalipsa, gdyż ulice są wyludnione. W końcu wchodzi do kina, w którym grają… W paszczy szaleństwa z Johnem Trentem (czyli nim). Bierze popcorn do łapki, siada w pustym kinie i ogląda film ze swoim udziałem. Po chwili zaczyna się histerycznie śmiać z tego, co widzi na ekranie. Niepokojące.
Wrogowie publiczni (Public Enemies, 2009)
Stawkę wieńczy opowieść Michaela Manna o życiu i rozbojach Johna Dillingera. Jak dowiadujemy się z niej oraz z kilku wcześniejszych filmów mu poświęconych, słynny gangster lubił gościć w kinie, co potwierdza chociażby humorystyczna sekwencja, w której siedząc na sali pełnej porządnych obywateli, natrafia na dużym ekranie na własny list gończy. Zamordowany został zresztą tuż przed wejściem do budynku kina Biograph w Chicago. Wydarzenia przedstawione w finale filmu Manna nie są co prawda stuprocentowo zgodne z rzeczywistością, ale w jednym reżyser się nie pomylił – ostatnim filmem, jaki Dillinger obejrzał, był… dramat gangsterski Wielki gracz (Manhattan Melodrama) z Clarkiem Gable i Myrną Loy. Przynajmniej odszedł usatysfakcjonowany.
Na koniec warto też trochę uwagi poświęcić Martinowi Scorsesemu, który często zabiera swoich widzów do kina.
Podobne wpisy
Raz czyni to, opowiadając o jego pionierach – jak w Aviatorze (2004), w którym obserwujemy kręcenie przez Howarda Hughesa Aniołów piekieł (a następnie zamyka się on samotnie w prywatnej sali kinowej na bardzo długi czas) lub w Hugo i jego wynalazku (2011), gdzie wraz z hołdem dla Georges’a Mélièsa twórca przypomina nam (i swoim małoletnim bohaterom) filmy z początków kina.
Innym razem słynny reżyser wykorzystuje salę kinową jako zmyślne tło dla wydarzeń kompletnie niezwiązanych z przemysłem filmowym. Tak dzieje się w Infiltracji (2006), w której na seansie pornosa o tytule Debbie Does Dallas: The Revenge spotykają się ze sobą potajemnie antagoniści, nieświadomi faktu, że śledzi ich „ten dobry”. Erotykami na dużym ekranie raczył się także tytułowy Taksówkarz (1976), w którym Robert De Niro ćwiczy swoją cierpliwość podczas takich klasyków gatunku, jak Ur kärlekens språk (aka Swedish Marriage Manual, co luźno tłumaczyć można na Językiem miłości) i Sexual Freedom in Denmark (Swoboda seksualna w Danii).
THE END
korekta: Kornelia Farynowska