Kac Vegas a Kac Wawa. Jak z WARSZAFKI zrobić postkomunistyczne Vegas dla KASIASTYCH PALANTÓW

Na szczególną uwagę zasługuje także jedyne w swoim rodzaju aktorstwo. Nie ma sensu nawet szukać porównania z Kac Vegas. Polscy idole młodego pokolenia, gwiazdy XXI-wiecznego filmu polskiego, wyjątkowo konsekwentnie trzymają poziom gdzieś na szczeblu amatorsko kręconych filmików z YouTube’a. Wybija się zwłaszcza Roma Gąsiorowska w roli prostytutki Sandry. Nie spodziewałem się po niej właściwie niczego, bo ani nie ma dykcji, ani nie potrafi chociaż poprawnie symulować jakichkolwiek emocji. To, co jednak dosłownie odstawiła w Kac Wawie, urąga godności profesjonalnego aktora. A myślałem, że Ken Jeong (pan Chow) i Sasha Barrese (Tracy Garner) nie radzą sobie w Kac Vegas, a raczej wypadają najgorzej. Gąsiorowska wespół z Żurawskim, który zamiast mówić po śląsku, po prostu bełkocze, plus mająca problemy z polskim akcentem Agnieszka Włodarczyk stanowią wizytówkę aktorskiego kunsztu zaprezentowanego w Kac Wawie. Paradoksalnie najlepiej wypadają dwa czarne charaktery – Bluszcz w roli alfonsa Kobyły oraz Mirosław Zbrojewicz jako Kaban, właściciel agencji towarzyskiej. Obydwaj grają trochę siebie. Są naturalni, rubaszni i w prezentowane role nie wkładają zbyt wiele przytłaczających widza starań.
Podobne wpisy
Co ciekawe, wątku agencji towarzyskiej, prostytutek i płatnego seksu właściwie nie ma w Kac Vegas, a został tak rozbuchany w Kac Wawie, łącznie z pseudoerotycznymi wstawkami rojeń z udziałem Borysa Szyca. Trudno sobie wyobrazić, żeby Bradley Cooper tak pląsał, a nad jego głową chybotały się potężne cycki w 3D. Podobnie jak w przypadku innych delikatnych dla stosunku wobec kobiet problemów wykorzystywania ich ciała w celach wyłącznie seksualnych, w Kac Vegas być może potraktowano ten temat, powiedzmy, w sposób nieco eufemistycznie bezpieczny, co trochę zaburza styl całości produkcji. Reżyser Todd Phillips tak jakby nie potrafił się zdecydować, czy kręci mocną, czarną komedię, czy zwykłą, tanią komedię romantyczną. Pewnie zwiększyło to grono odbiorców Kac Vegas. Pozwoliło też na przystępniejszą klasyfikację wiekową w poszczególnych krajach. W Kac Wawie natomiast Łukasz Karwowski osadził właściwie główny motyw fabuły w burdelu. Wszystko oscyluje wokół dziwek, więc mamy sytuację odwrotną. Co ciekawe, i tutaj Karwowski nie poszedł na całość.
Przypomnijmy sobie, jak prostytutki ze stajni Kobyły/Kabana (Przemysław Bluszcz / Mirosław Zbrojewicz) wykonują swój zawód. Sypiają wyłącznie z wybranymi klientami i mają pozwolenie i wręcz nakaz od swoich sutenerów, żeby tak robić. Z klienta należy wycisnąć każdy banknot, nie dając od siebie przy tym zupełnie nic, co byłoby związane z seksem. Dziwne? Jak na taki „odważny” film, być może. Wygląda na to, że kobiety górą, a Kac Wawa zawiera w sobie bardzo pokrętnie ukrytą ideologię feministyczną. Chwała Karwowskiemu i Samojłowiczowi za tę inspirację Kac Vegas. Inaczej ich wspaniały film byłby tylko kawałkiem śmierdzącej kinematograficznej padliny, a tak jest to padlina zakropiona odświeżaczem powietrza. Od premiery Kac Vegas minęło 10 lat. Obserwując polskie wyczyny w gatunku czarnych komedii obyczajowych, minie ich jeszcze sporo, nim nakręcimy swoje Kac Wawa potrafiące bez zażenowania trafić w bardziej wysublimowane gusta publiczności. I żebyśmy się dobrze zrozumieli, Kac Vegas wybitne nie jest. Czasem bywa śmieszne, czasem zbyt powolne, nawet nudne, a z pewnością dalekie od kontrowersyjności. Tutaj bardziej chodzi o to, że Kac Wawa zeszło tak nisko, że nawet osiągnięcie poprawnego i dalekiego od nowatorskości poziomu Kac Vegas jest dla niego jak dla teraźniejszej ludzkości opuszczenie Układu Słonecznego albo założenie kolonii na Merkurym. W tym sensie Łukasz Karwowski ze swoim „dziełem” trafił w sedno. Kac Vegas jest marzeniem, jakże romantycznym mokrym snem dla zapijającej swoje smutki, znerwicowanej, zakompleksionej i korporacyjnej warszafki.