search
REKLAMA
Zestawienie

FILMY z ostatnich lat, które STANĄ SIĘ KLASYKAMI

Odys Korczyński

6 marca 2019

REKLAMA

Furia (2014), reż. David Ayer

Według niektórych krytyków Ayer stworzył zbyt dosłowny i przedramatyzowany film o wojnie. Trochę mają racji, jeśli np. przeanalizować niesymetryczne przedstawianie charakterologiczne postaci niemieckich i alianckich. Te pierwsze właściwie personalnie nie istnieją, Amerykanie zaś są nad wyraz bohaterscy, nawet wtedy, gdy mają pełne gacie. Niemniej w ostatnich pięciu latach, a taki zakres przyjąłem w tym zestawieniu, nie widzę bardziej poruszającego i lepiej zrobionego technicznie filmu o II wojnie światowej zasługującego na miano klasyka. Obecnym w Furii patosem wcale się nie przejąłem, bo gdy patrzę na inne filmy wojenne, które za klasyki dzisiaj uchodzą, a kręcone były np. w latach 80. i 70., widzę, że właściwie każdy z nich jest po trosze patetyczny i przesadzony. Takie są reguły gatunku, bo wojnę w naszym zachodnim świecie widzowie zwykli postrzegać heroicznie. Patrząc z tej perspektywy, można stwierdzić, że Furia wcale nie przesadza z górnolotnymi dialogami czy dramatycznie upadającymi na ziemię pozytywnymi bohaterami. Generalnie trup pada gęsto, lecz jest raczej bezimienny, tak jak spora część ofiar wojny dla nas dzisiaj. Na szczęście Ayer zachowuje dystans tam, gdzie mógłby z łatwością zrobić łzawy dramat. Dlatego Furia jako całość ma cechy paradokumentalne, a emocjonalnie wydaje się niekiedy wręcz zimna w porównaniu chociażby z Plutonem Stone’a. To jest jej atut. A znakomite scenograficznie oddanie frontowego klimatu oraz gra aktorska Brada Pitta jedynie umacniają ten film na pozycji klasyka, który trzeba obejrzeć, żeby obrzydzić sobie ideę każdej wojny.

Kler (2018), reż. Wojciech Smarzowski

Dlaczego Kler miałby zostać klasykiem? Bo obejrzało go tyle milionów widzów? Bo jest doskonałym przykładem gatunku? Bo wyróżnia się wizualnie? Absolutnie nie. Klasyczność Kleru polega na zainicjowanie w Polsce nowego rodzaju kina, które w naszym kraju wreszcie nie jest wycelowane w polityków, państwo, naszą historię, przywary obywateli itp. Kino moralnego niepokoju według Smarzowskiego wymierza cios na odlew Kościołowi rzymskokatolickiemu, a więc instytucji, nad którą w Polsce od kilkudziesięciu lat spoczywa parasol ochronny zasilany tradycją, bogobojnością, brakiem wiedzy, umacniany pieniędzmi pochodzącymi od świeckiej władzy i obecnego w nas, Polakach, poczucia winy wyniesionego jeszcze z dawnych, przedzaborowych czasów, kiedy Polska wcale nie była krajem katolickim, a multikulturowym. Smarzowski bez lęku rozprawia się z mitologizacją i fetyszyzacją polskiej wiary, dodatkowo konfrontując jej wewnętrzne zasady z postępowaniem księży oraz prezentując instytucjonalną dwulicowość Kościoła funkcjonującą wyłącznie w celu ochrony jego spójności hierarchicznej.

Człowiek, który zabił Don Kichota (2018), reż. Terry Gilliam

Zwykle bardzo obawiam się w kinematografii łączenia w jednej fabule treści fantastycznych lub science fiction z naszym realnym światem. Często z takiego mariażu wychodzi coś, co wygląda kiczowato i pretensjonalnie. Mam tu na myśli przede wszystkim filmy o superbohaterach, którym nie wymyślono alternatywnego świata przedstawionego, jaki występuje np. w Batmanie Tima Burtona. W kinie surrealistycznym to połączenie jest szczególnie wrażliwe na banał, bo ten gatunek filmów rości sobie o wiele więcej pretensji do głoszenia wysublimowanych mądrości dla wybranych smakoszy intelektualizmu niż np. kino superbohaterskie, które głosi raczej mądrości uniwersalne, więc zrozumiałe dla ogółu. Mimo pewnego rodzaju „przenoszenia”, mówiąc językiem ginekologów, całej produkcji Terry Gilliam uciekł kiczowi i sztuczności, kiedy zetknął świat realny ze światem sennym, mitologicznym i fantastycznym. W jego filmografii może i znalazłyby się filmy lepsze, lecz w ostatnich kilku latach historii kina nie znajduję doskonalszego surrealistycznego kandydata do miana filmu, który powinno się znać ze względu na kanoniczną zawartość wszystkich najważniejszych cech gatunkowych.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA