Filmy, które POWINIENEŚ obejrzeć, jeśli jesteś fanem STAR WARS

Flash Gordon (1936), reż. Ray Taylor, Frederick Stephani
Podobne wpisy
Oprócz filmu oczywiście komiksy Flash Gordon (i ich filmowe adaptacje) w ukochanej przez Lucasa konwencji gwiezdnej opery czy też westernu. Odegrały one kluczową rolę w nakierowaniu twórcy Gwiezdnych wojen na stworzenie filmu o takim, a nie innym stylu czy też mieszance gatunkowej. To, że Flash stał się źródłem inspiracji np. dla postaci Imperatora (Charles Middleton jako Bezlitosny Ming), księżniczki Lei Organy (Priscilla Lawson jako Księżniczka Aura) czy samego Hana Solo (Buster Crabbe jako Flash Gordon), jest jednak na drugim planie. Gwiezdne wojny nigdy nie miałyby tak charakterystycznego klimatu gatunkowego, gdyby nie komiksowa postać stworzona przez Alexa Raymonda, a potem sfilmowana przez Taylora i Stephaniego. We Flashu dopatrywałbym się również jednego z wielu źródeł filozoficzno-religijnego konstruktu tzw. Mocy. W produkcji z lat 30. magia miesza się z osobliwym podejściem do technicznego futuryzmu. W połączeniu ze skłonnościami Lucasa do buddyzmu oraz wszelkich rodzajów panteistycznych wizji świata oczywiste zdaje się takie, a nie inne podejście do niematerialnych elementów filozofii Jedi i Sithów.

To jednak nie oznacza, że Lucas od razu wpadł na koncepcję jasnej i ciemnej strony Mocy. Mocował się z nimi po swojemu, czyli przedzierał się przez swoje mgliste pomysły jak dziecko zgubione we mgle, by w końcu dzięki pomocy innych osiągnąć sukces. Bardzo pomógł mu w tym Joseph Campbell (praca Bohater o tysiącu twarzy) i jego koncepcja monomitu, który leży u podstaw każdej wyznawanej na Ziemi religii. Każda z nich jest więc „prawdziwa”, gdy chodzi o podstawy, a może lepiej powiedzieć, że jednakowa lub tożsama. Bezsensem jest więc twierdzenie tak popularne i stanowiące credo religii monoteistycznych, które w rzeczywistości są jedynie ukrytymi politeizmami, że każda z nich ma monopol na prawdę. Lucas o tym wiedział, więc stwierdził, że ani chrześcijaństwo, ani judaizm, a tym bardziej islam nie nadają się na podstawę dla Gwiezdnych wojen, gdyż są wyznaniami siejącymi agresję i cierpienie na świecie oraz antagonizującymi ludzi. Dokonał więc przesunięcia semiologicznego w stronę Dalekiego Wschodu. Moc więc pierwotnie nazywała się „Mocą Innych”, nie wiadomo jakich. Moc była odwieczna, bezosobowa, ulepiona na kształt przenikającej świat harmonijnej, życiodajnej siły, zgodnie ze światopoglądem twórcy. Owa pierwsza Moc wymyślona przez Lucasa dzieliła się na tę dobrą (Bogan) i tę złą (Ashla), tyle że doświadczenie obydwu było za słabe bez katalizatora w postaci kryształu Kyber. Brzmi skomplikowanie? Tak w istocie jest. Z czasem Lucas uprościł swoje koncepcje filozoficzne, co wyszło na dobre całej gwiezdnej sadze.
Ukryta forteca (1958), reż. Akira Kurosawa

Rok 1973 był bardzo ważny dla Gwiezdnych wojen, gdyż to wtedy powstał pierwszy, ręcznie napisany, 14-stronicowy opis podstawowych założeń sagi, który agent Lucasa, Jeff Berg, zawiózł do United Artists. Jak sam otwarcie stwierdził, nic z tej historii nie zrozumiał, chociaż sam Lucas uparcie twierdził, że jest to wciągający, ekscytujący film przygodowy. Jak jednak wiemy, Lucas nie potrafił zanadto sprawnie pisać, stąd mglistość tworzonych przez niego z początku fantastycznych historii. Potrafił za to doskonale kompilować, a ten wstępny draft zawierał już wszystko, co miało zostać później jedynie rozwinięte do finalnej wersji scenariusza Star Wars. Przejawem owej kompilacyjnej zdolności było wykorzystanie postaci generała Rokuroty Makabe (Toshiro Mifune) z Ukrytej fortecy, który został pierwowzorem Luke’a Skywalkera. U Kurosawy eskortował on księżniczkę Yuki wraz ze złotem przez terytorium wroga, a podczas wyprawy napotkał dwóch biednych, dowcipnych i nieporadnych chłopów, którzy mieli wielką chrapkę na ten skarb. U Lucasa zaś generał Skywalker eskortował księżniczkę na planetę Aquilae, a po drodze spotkał tym razem dwóch – równie dowcipnych i nieporadnych co u Kurosawy – urzędników, którzy uciekli z kosmicznej fortecy. Razem udali się do portu galaktycznego, żeby znaleźć tam pilota i dostać się na planetę Ophuchi.
W międzyczasie Skywalker rekrutował i szkolił grupę młodzików, księżniczka została pojmana, a stary generał Jedi (czy też w pierwotnym znaczeniu Bendu) musiał napaść na imperialne więzienie. Co do Taheia i Matashichiego, czyli dwóch chłopów rozładowujących u Kurosawy napiętą atmosferę, czy nie są oni zalążkiem pomysłu na wprowadzenie do historii Star Wars C-3PO i R2-D2? Wtedy to jeszcze sam Luke miał być pilotem nieistniejącego Sokoła Millennium. Potem jednak Lucas spostrzegł, że jego pies, wielki malamut o imieniu Indiana, siedząc w samochodzie z jego pierwszą żoną, Marcią, dotykał podsufitki. Tak zrodziła się postać Chewbakki. Co do Hana Solo, to powstał on znacznie później i wielokrotnie ewoluował. Najpierw był zielony i miał skrzela, potem upodobnił się do Francisa Forda Coppoli, by na końcu swojej artystycznej podróży stać się gwiezdnym korsarzem i buntownikiem w typie Jamesa Deana gadającego z emfazą Humphreya Bogarta.
Kacze opowieści (1987–1990), reż. m.in. Alan Zaslove, David Block
Trudno uwierzyć, że George Lucas mógł mieć kiedyś problemy finansowe, zwłaszcza że wywodził się z dość zamożnej rodziny. Jego ojciec, George Senior, zaczynał w Modesto od zwykłego sprzedawcy w L.M. Morris Company, by zaledwie siedem dni przed śmiercią właściciela stać się jej nowym szefem. Młodemu Lucasowi więc dzieciństwo upłynęło pod znakiem dostatku, niemniej dzisiaj jego majątek wycenia się na prawie 6 miliardów dolarów, zatem trzeba było go jakoś samemu zarobić. Na początku łatwe to nie było, zwłaszcza przed premierą Amerykańskiego graffiti. Potem jednak los się odwrócił i faktycznie George Lucas z roku na rok zaczął przemieniać się w jednego z bohaterów kreskówek, które bardzo lubił i którymi się inspirował. Bajecznie bogaty Sknerus, może nie aż tak skąpy, jak głoszą legendy, na starość wciąż pozostał młodym duchem uczłowieczonym kaczorem, dysponującym tak wielkimi środkami, że mógł organizować przeróżne eskapady i funkcjonować trochę jak dziecko, które nie chce opuścić swojego pięknego snu. Zapłacił za to pewnego rodzaju separacją od społeczeństwa oraz najbliższych. Dlatego tak usilnie próbował ubogacić swoje kontakty z siostrzeńcami, Hyziem, Dyziem i Zyziem. Samotność Sknerusa była jednak faktem i tego nie dało się nigdy do końca zmienić.
Co do zaś George’a Lucasa, mimo tak ogromnego majątku w końcu rozstał się ze światem Gwiezdnych wojen, powierzając je Disneyowi. Najpierw jednak wycofał się z mediów społecznościowych po hejcie, jakiego doświadczył za sprawą premiery Mrocznego widma. Fani najwidoczniej nie zdawali sobie sprawy, co może zrobić z wieloletnią sagą Disney, a tak narzekali na części 1–3. Dzisiaj już to wiedzą, a Lucasowi pozostała jedynie legenda oraz pieniądze. Dziecięce marzenia zostały spełnione i jednocześnie nie zostały. Lucas może wylegiwać się na złocie, ale czy jest do końca zadowolony? Czy Sknerus był szczęśliwy? Samotność bogaczy jest ich wspólnym doświadczeniem.