search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy, które mają wyjątkowo NAGŁE ZAKOŃCZENIA

Niektórzy zwą takie zakończenia z angielskiego „cliffhangerami”, ale nie wszystkie faktycznie nimi są.

Odys Korczyński

16 września 2024

REKLAMA

Niektórzy zwą takie zakończenia z angielskiego „cliffhangerami”. Ucinają one fabułę w najmniej spodziewanym momencie, pozostawiając widza bez jakichkolwiek sensownych odpowiedzi. Trzeba je wymyślić samemu, i na tym polega ten reżyserski zabieg. Nagłe zakończenia bywają jednak zupełnie czymś innym. W tych przypadkach wszystkie odpowiedzi znamy, ale filmy mimo wszystko kończą się nagle, to znaczy bez jakiegoś epilogu, zwolnienia akcji, podsumowania itp. Intuicja podpowiada nam, że jeszcze kilka minut powinna fabuła trwać, a tu widzimy tylko napisy. Najgorsze są jednak hybrydy. A więc gdy już się w akcję wciągnęliśmy, gdzieś pod skórą czujemy, jak historia się skończy, a tu pod koniec wszystko nagle się odwraca, powstaje tzw. twist, a zaraz po nim koniec. Twist może być racjonalny lub specjalnie zupełnie bezsensowny. I co wtedy?

Tarantula, „Wróg”, 2013, reż. Denis Villeneuve

Jest to jedno z najbardziej znanych nagłych i enigmatycznych zakończeń, a paradoksalnie sam film w filmografii Villeneuve’a znajduje się w cieniu jego fantastyczno-naukowych i biograficznych osiągnięć. Zakończenie Wroga można interpretować na wiele sposobów, np. racjonalnie, że bohater nagle doznaje apogeum epizodu paranoidalnego, który do tej pory w jakimś sensie kontrolował, bo widzi wielkiego pająka w swojej dziewczynie. Symbolicznie, bo reżyser chce pokazać widzom poprzez tarantulę niemożność wyrwania się z poznawczej spirali własnych lęków i zobowiązań wobec nich. A trzecią interpretacją może być faktyczna przemiana, jako element fantastyczny, aktywowany przez bohatera za pomocą jego rozdwojenia jaźni.

Kryjówka, „Labirynt”, 2013, reż. Denis Villeneuve

Jeden z najlepszych filmów w karierze reżysera, o wiele inteligentniejszy, bardziej przemyślany i trzymający w napięciu niż przereklamowana Diuna, której treść nie jest dla widzów żadną tajemnicą, a finał szczególnie, czego nie można powiedzieć o Labiryncie. Rozwiązania jego finału nie znajdziemy w żadnej książce ani jej streszczeniu. Musimy je sobie opowiedzieć. Dlatego w przeciwieństwie do kilku innych pozycji w tym zestawieniu, akurat tego finału wam nie zdradzę. Mogę powiedzieć tylko, że bardzo długo czeka się w filmie na rozwiązanie niewygodnego dla widzów porwania dzieci, a gdy ono zostaje już wyjaśnione, wcale nie czujemy ulgi, zwłaszcza że produkcja urywa się w tak newralgicznym momencie, na twarzy Jake’a Gyllenhaala.

Tommy Lee Jones, „To nie jest kraj dla starych ludzi”, 2007, reż. Joel Coen, Ethan Coen

I to tyle? – chce się powiedzieć. Naprawdę tyle? Nikt nie będzie go ścigał? Tyle czasu Tommy Lee Jones na to poświęcił i nic? Anton Chigurh ostatecznie się wyrwał sprawiedliwości. To antyintuicyjne zakończenie jest kluczowe dla doskonałości całej produkcji, gdyż radykalnie neguje widzowskie oczekiwania. Urywa narrację. Pozostawia widza z zajmującym cały kadr wizerunkiem twarzy zmęczonego Eda i nagle pojawiają się napisy. Koniec.

Koniec zdjęć, „Monty Python i Święty Graal”, 1975, reż. Terry Gilliam, Terry Jones

Zaryzykowałbym twierdzenie, że jest to najbardziej znany utwór Monty Pythonowców, a historia do dzisiaj nie została zamknięta. Obok Sensu życia Święty Graal z jakże odległego już roku 1975 to wciąż komediowy tytan, który do dziś jest cytowany i przywoływany w innych filmach i programach telewizyjnych, nie mówiąc już o kulturze masowej, a nawet mowie potocznej. Zakończenie więc także musiało być odlotowe i pamiętne. A więc na planie zjawia się policja i aresztuje Artura oraz jego egzotyczną kamarylę. Kamera zostaje zniszczona i film się nagle kończy.

Koniec ataku, „Ptaki”, 1963, reż. Alfred Hitchcock

Zakończenie to było już wiele razy analizowane. Przypomnę je więc tylko szkicowo. Hitchcockowski suspens polegał w wielu jego produkcjach na tym, że doprowadzało się wydarzenia do punktu kulminacyjnego, czyli po wielu scenach przygotowujących do ataku ptaki zaczynały faktycznie najazd na ludzi, a potem napięcie, będąc jeszcze u samego szczytu, nagle na nim zostało urwane. Ptaki nagle się uspokoiły, a bohaterowie opuścili zagrożone miejsce. I co dalej? Właśnie nic, i na tym polega suspens, który wcale nie musi odpowiadać na żadne pytania widzów, zwłaszcza te „dlaczego”.

Powrót do rzeczywistości, „Zawrót głowy”, 1958, reż. Alfred Hitchcock

Zakończenie jest z tych piorunujących. Dramatyczny pocałunek, wyznanie miłości Madeleine, zaprzeczenie Johna, a potem gdzieś w ciemności pojawia się… zakonnica, a przestraszona kobieta wyrywa się z rąk detektywa i spada z dzwonnicy. Zabija się, a on, nieoczekiwanie pewnie dla siebie, wychodzi na krawędź bez strachu. Dzwon bije, a film się kończy. Trudno być przygotowanym na taki finał. Hitchcock pogrywa z oczekiwaniami widza, nie dając mu żadnego oparcia w faktach. Historia kończy się niespełniona, chociaż główny bohater, o dziwo, pokonuje swój największy lęk.

Droga, „Żyć szybko, umierać młodo”, 2002, reż. Roger Avary

Rozmowa nieco skacowanych, zmęczonych życiem Lauren i Paula, gdzieś w pełnej śniegu nocy, przeradza się w całkiem zgrabne zakończenie. To wszystko jednak tylko ma tak wyglądać. Widz ma uwierzyć, że młodzi ludzie są w stanie skonstruować jakieś sensowne podsumowanie swojego życia, tej gorączkowej chęci odnalezienia miłości. Rozmowa się kończy. Widać człowieka, który odjeżdża w śnieżną noc na motocyklu, a potem oświetloną światłami uciekającą drogę. Słychać głos, ten najważniejszy, kończący opowieść. I znów się widzowi tak tylko ma wydawać, bo nagle wszystko się urywa. Narrator nie kończy zdania. Nic nie wiemy, a napisy idą w odwrotną stronę niż zazwyczaj.

Taniec, „Teksańska masakra piłą mechaniczną”, 1974. reż. Tobe Hooper

Ciekawy jestem, jakie wnioski może widz sformułować, i jak bliskie będą one prawdy, jeśli chodzi o wyobrażanie sobie tego, co dzieje się w pozornie spokojnych, lecz zacofanych społecznościach, upierających się, żeby żyć poza głównym nurtem cywilizacji. Ten masochistyczny film pobudza nasze myślenie, sprawia, że zaczynamy bać się opuszczonych miejsc i żyjących w nich samotnie nieznajomych. A koniec jest niesamowicie enigmatyczny. Po ucieczce z domu Sawyerów Sally Hardesty jest jeszcze przez chwilę ścigana przez Leatherface’a, ale bez jakiegoś większego zaangażowania z jego strony. Bardziej interesuje go taniec z piłą. I to właściwie tyle. Morderca tańczy, a film za chwilę się kończy.

Rozmowa, „Coś”, 1982, reż. John Carpenter

Nie jest to może nagłe urwanie akcji w sensie montażowym, ale pozostawienie widza w stanie niezbyt komfortowym, bo po tylu przeżyciach, związanych z kolejnymi zgonami bohaterów, być może należałoby się jakieś szersze wyjaśnienie, kto przetrwa i czym właściwie jest tajemnicza istota z kosmosu. Nic z tego. Carpenter zaplanował emocje widzów, żeby ci poczuli tę niepewność dwójki ostatnich bohaterów, którzy zostali przy życiu. R.J. McReady (Kurt Russell) i Childs (Keith David) czekają na rozwiązanie przy ognisku, a istota w którymś z nich. Liczy się tylko przetrwanie, nawet za cenę dogadania się?

Spotkanie, „Oczy szeroko zamknięte”, 1999, reż. Stanley Kubrick

Żaden sen, dlatego że jest snem, nie jest nim do końca. Nawet jeśli bohaterowie filmu tylko by śnili o swoich seksualnych pragnieniach, senna forma byłaby jedynie niespełnioną w faktach prawdziwą fantazją. Ta wymienność jawy ze snem nie świadczy na niekorzyść snu czy też samej jawy. To poziomy istnienia myśli tym mocniej równorzędne w twórczości Kubricka, im bardziej się ona rozwijała, im częściej sięgał po historie ludzi uwięzionych wewnątrz swoich namiętności, pytając, czy są one immanentnie przypisane do każdego człowieka per se, czy sterowane i katalizowane głównie z zewnątrz, a później celowo penalizowane, by go tresować. Niewielka, a może wręcz żadna jest wolna wola ludzi. Na tym polega sens całej konstrukcji filmu (montaż) – na zrównaniu świata wyobrażonego z tym rzeczywistym, bo nie stajemy się winni przez sam czyn, ale również przez zamiar. Kubrick mimo wszystko nie rozważa, kto jest winny, nie oskarża. On patrzy niemal jak widz-podglądacz na filmową relację małżonków i ich rozdzielające się w bólach światy. Seks jest gdzieś obok, jak przesuwające się na scenie tło. I chociaż relacja Billa i Alice Harfordów nie zostaje rozerwana, Kubrick urywa film. A teraz konkretniej. W ostatniej scenie Bill i Alice zabierają córkę na świąteczne zakupy i wtedy Alice wygłasza swój najważniejszy monolog: Musimy zrobić coś bardzo ważnego, niedługo. Pieprzyć się. A potem jest cięcie.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA