search
REKLAMA
Recenzje

LABIRYNT. Metafora dojrzewania w konwencji fantasy

Film fantasy Jima Hensona z 1986 roku.

Maciej Kaczmarski

6 stycznia 2024

REKLAMA

Twórcy tego kapitalnego filmu z Davidem Bowie i Jennifer Connelly pod pozorami niewinnej bajki przemycili treści dla całkiem dorosłych (a przynajmniej dojrzewających) widzów.

Jak na bajkę przystało, fabuła filmu jest tak prosta, że można ją streścić w zaledwie kilku zdaniach. Sarah Williams to szesnastoletnia dziewczyna żyjąca w świecie fantazji. Na wyobraźnię nastolatki szczególnie działa zawartość książek stojących na półce w jej pokoju w wiktoriańskiej posiadłości: Czarnoksiężnik z Krainy Oz, Królewna Śnieżka, Alicja w Krainie Czarów, Baśnie braci Grimm oraz Tam, gdzie żyją dzikie stwory. Pewnego dnia Sarah po raz kolejny musi zająć się swoim przyrodnim braciszkiem Tobym pod nieobecność ojca i macochy. Nieustanny płacz niemowlaka doprowadza Sarę do szału i w przypływie frustracji dziewczyna wypowiada na głos niefortunne życzenie: niech Toby zostanie porwany przez gobliny z jej ulubionej książki Labirynt. Tak też się dzieje – dziecko znika, a pojawia się Król Goblinów Jareth, który informuje Sarę, że ma 13 godzin na pokonanie labiryntu i odnalezienie brata, zanim ten zostanie na zawsze przemieniony w goblina. Dziewczyna wyrusza w podróż przez labirynt, w którym spotyka galerię rozmaitych postaci, w tym krasnoluda Hoggle’a, wielkiego rogatego stwora Ludo i dzielnego rycerza Sir Didymusa.

Proces powstawania Labiryntu był długi i żmudny, nad samym scenariuszem pracowało kilka osób, choć ostatecznie jego autorstwo przypisano tylko jednej z nich – Terry’emu Jonesowi z trupy Monty Pythona. Pomysł zrodził się w głowie rysownika i projektanta Briana Frouda i został rozwinięty przez pisarza Dennisa Lee i lalkarza Jima Hensona, ojca słynnych Muppetów. Licząc od pomysłu do premiery w USA w czerwcu 1986 roku, Labirynt powstawał ponad trzy lata. Napisano około 25 (!) wersji scenariusza, wiele czasu poświęcono też na projektowanie i konstrukcję lalek. W jednej tylko scenie zbiorowego tańca „wystąpiło” aż 48 kukiełek sterowanych przez 52 lalkarzy. Długo poszukiwano odtwórców głównych ról: zanim w Sarę wcieliła się Jennifer Connelly, rozpatrywano kandydaturę m.in. Heleny Bonham Carter, Marisy Tomei i Laury Dern; w roli Jaretha początkowo widziano Micka Jaggera, Michaela Jacksona lub Prince’a, wygrał jednak David Bowie, który – jak mówił Henson – „uosabia pewną dojrzałość, ze swą seksualnością, niepokojem i wszystkimi tymi rzeczami, które charakteryzują świat dorosłych” [1]. Bowie nagrał też pięć piosenek do filmu.

Pomimo udziału globalnej gwiazdy pop i szeroko zakrojonej kampanii reklamowej Labirynt nie był natychmiastowym przebojem. Wyniki finansowe w USA były rozczarowujące, chociaż budżet filmu zwrócił się z niewielką nawiązką dzięki sukcesowi w Wielkiej Brytanii. Pierwsze recenzje były jednak mieszane, czołowi (i szalenie przeceniani) amerykańscy krytycy Roger Ebert i Gene Siskel wystawili Labiryntowi negatywne oceny, narzekając na sztuczność arbitralnego świata oraz odpychający styl wizualny. Ebert i Siskel musieli mieć oczy z guzików, bo trudno brać na poważnie zarzut o „sztuczności” i „arbitralności” przedstawionego świata w przypadku filmu fantasy, styl określany mianem „odpychającego” to zaś już kwestia gustu, a ten podobno nie podlega dyskusji (dość powiedzieć, że jednym z ulubionych filmów Siskela była Gorączka sobotniej nocy i niech ten fakt wystarczy za komentarz w sprawie jego kompetencji jako arbiter elegantiarum). Labirynt zdobył drugie życie na rynku wideo i w telewizji, doczekał się adaptacji książkowych, komiksów oraz gier planszowych i wideo. Dziś film cieszy się statusem dzieła kultowego.

Początkowy chłodny odbiór Labiryntu można poniekąd zrozumieć. Podstawowy problem stanowi grupa odbiorców: dla małych dzieci obraz może być miejscami zbyt mroczny i dziwny, nawet przerażający, a z pewnością niezrozumiały. Dla tych większych może być z kolei nieco za bardzo bajkowy, a przez to trochę infantylny (choć w rzeczywistości wcale taki nie jest). Jednak w rzeczywistości pomimo prostej fabuły jest to film znacznie bardziej skomplikowany niż np. Niekończąca się opowieść (1984) Wolfganga Petersena. Pomimo niezaprzeczalnych podobieństw do książek spoczywających na półce w pokoju Sary – zwłaszcza do Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carrolla i Czarnoksiężnika z Krainy Oz Lymana Franka Bauma – Labirynt nie jest typową baśnią pełną przygód ani bajką z morałem. Przygód właściwie tu nie ma, jest natomiast seria spotkań z dziwacznymi stworzeniami – spotkań, które dla Sary stają się próbami charakteru, ale trudno powiedzieć, żeby dziewczyna wyszła z nich odmieniona (do czasu). Próżno też szukać tu morału, chyba że za takowy uznać treść porzekadła „Uważaj, czego sobie życzysz”.

Kluczem do zrozumienia filmu Hensona są dwie sceny następujące tuż po sobie. W pierwszej z nich odświętnie ubrana Sarah tańczy z Jarethem na balu maskowym; podczas zmysłowego tańca Król Goblinów wyznaje dziewczynie miłość, ale ona ją odrzuca i ucieka, trafiając na wielkie wysypisko śmieci. W trakcie tej drugiej sceny Sarah odnajduje swój dziecinny pokój, po którym porusza się z niepewnością; strażniczka wysypiska próbuje ją omamić i odwieść od jej pierwotnego zadania (tj. odszukania Toby’ego), przekonując: „Wszystko na świecie, na czym ci zależało, jest właśnie tutaj”. Sarah odpowiada: „To wszystko śmiecie!” i w furii rozbija lustro jednym z bibelotów, co prowadzi do zawalenia się ścian i całkowitej dewastacji pokoju. To nie przypadek, że scena zniszczenia następuje tuż po sekwencji romantycznego tańca, w czasie którego Sarah słyszy wyznanie miłości od Jaretha. Szesnastolatka nie jest już dzieckiem, ale nie jest jeszcze dorosła, przeprawa przez tytułowy labirynt jest zaś dla niej procesem inicjacji – przejściem od beztroskiej prostoty dzieciństwa do złożoności dojrzałości, także seksualnej [2].

Interpretację o przemianie z dziewczynki w kobietę w ramach seksualnego przebudzenia wzmacnia udział Davida Bowiego. Ten znakomity brytyjski piosenkarz i aktor wielokrotnie podejmował z odbiorcami swoistą grę wizerunkiem, płciowością oraz seksualnością (vide wyznania o homo- i biseksualizmie, z których później skrzętnie się wycofywał, żartobliwie określając się mianem „ukrytego heteroseksualisty” [3]). Bowie w roli Jaretha jest zniewalająco czarujący, uwodzicielski, tajemniczy i jednocześnie groźny, a zarys jego genitaliów w obcisłych rajtuzach jest trochę zbyt często eksponowany jak na niewinny film dla dzieci, którym – jak się rzekło – Labirynt oczywiście nie jest. Sensualny taniec Jaretha z Sarą, połączony z wyznaniem miłości, to wyraźna sugestia miłosnego aktu, na który dziewczyna nie jest jeszcze gotowa. W ostatnich scenach – już po powrocie do domu z labiryntu – Sarah usiłuje jeszcze na chwilę przedłużyć swoje dzieciństwo, przywołując bajkowych przyjaciół. Król Goblinów przybiera tymczasem postać sowy i obserwuje Sarę w jej pokoju. Potem odlatuje w noc, ale od jego uroku nie będzie można się już uwolnić.

Z pozoru Sarah prezentuje archetyp bohatera odbywającego niebezpieczną i pouczającą podróż, ale w rzeczywistości doszło tu do odwrócenia ról. Szesnastolatka jest bowiem rzadką w literaturze, kinie i fantasy postacią żeńską, która ratuje mężczyznę (no dobrze: chłopca) zamiast być przezeń ratowaną. Na tym nie koniec: w przeciwieństwie do Roszpunki, Królewny Śnieżki, Śpiącej Królewny i innych bajkowych i baśniowych postaci, które po wielu perypetiach w finale uciekały od złej macochy i poślubiały księcia, Sarah decyduje się pozostać z rodziną (w tym z macochą!), odrzucając zaloty Jaretha (Króla Goblinów, przypomnijmy) i wszystko, co z tym związane: tytuł Królowej, bogactwo, władzę i moc. Sarah odmawia, bo jej bogactwem jest wyobraźnia, a jej moc drzemie w budzącej się kobiecości. To dlatego Jareth zachęca ją słowami „Bój się mnie, kochaj mnie i rób, co każę, a będę twoim niewolnikiem”. Sarah to zatem bajkowa bohaterka à rebours: silna i niezależna dziewczyna na skraju kobiecości, która przejrzała zamiary męskiego manipulatora. Sarah jako symbol feminizmu? To trop nienachalny, ale całkiem możliwy.

Inne wykładnie mówiły o Labiryncie m.in. jako parafrazie greckich mitów o Persefonie i o Orfeuszu, wariacji na temat Lwa i myszy Ezopa i Pięknej i Bestii Gabrielle-Suzanne Barbot de Villeneuve, a nawet… chrześcijańskiej paraboli. Według tej wykładni Sarah miałaby symbolizować Chrystusa, Jareth byłby kusicielskim Szatanem, zdrajca Hoggle – Judaszem Iskariotą, brzoskwinia zjedzona przez Sarę stanowiłaby zaś odpowiednik owocu (tradycyjnie, choć niekoniecznie trafnie utożsamianego z jabłkiem) z drzewa poznania dobra i zła w biblijnym Edenie [4]. Znakomite filmy mają właśnie to do siebie, że są podatne na różne interpretacje, czego dowodem m.in. Szczęśliwy człowiek (1973) Lindsaya Andersona, Człowiek, który spadł na Ziemię (1976) Nicolasa Roega, Taxidermia (2006) Györgya Pálfiego czy mój ukochany Dawno temu w Ameryce (1984) Sergio Leone. Nie powinno zatem dziwić, że film Hensona także analizowano z wielorakich perspektyw. Rzecz prosta, można też oglądać go bez tych wszystkich intelektualnych nadbudowań. Ich znajomość nie jest wszak niezbędna, aby cieszyć się podróżą do tego pięknego, unikatowego świata.


[1] A. Schlockoff, Jim Henson Interview, tłum. własne, w: „Ecran Fantastique” (luty 1987), s. nieznana.
[2] Zob. N. Darnton, Screen: Jim Henson’s Labyrinth, w: „New Yorker” (27 czerwca 1986), s. 14.
[3] K. Loder, Straight Time, tłum. własne, w: „Rolling Stone” nr 395 (12 maja 1983), s. 22–28.

[4] Zob. D.R. White, Labyrinth: Jim Henson’s „Game” of Children’s Literature and Film, w: L. Rollin (red.), The Antic Art: Enhancing Children’s Literary Experiences Through Film and Video, Highsmith Press, s. 117-129.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA