Co nas ZABIJE? Filmowe wizje APOKALIPSY
Magia kina polega m.in. na tym, że możemy przeżyć (tudzież być świadkami) rzeczy, których nie moglibyśmy, a czasem wręcz nie chcieli, doświadczyć w prawdziwym życiu. Chyba nie ma lepszego przykładu dla poparcia tej tezy niż filmy katastroficzne, ukazujące w nierzadko efektowny i porywający sposób zagładę naszej planety i jej cywilizacji. Apokalipsę widzieliśmy na ekranach kinowych (lub domowych odtwarzaczy) naprawdę wiele razy i w wielu wariantach. Ich zróżnicowanie, ale i pewna regularność, powtarzalność motywów wskazują na dominujące obawy i obsesje ludzkości, konfrontującej się w kinie z własnymi lękami przed końcem świata. A co może go spowodować? Kino science fiction dostarcza kilku głównych pomysłów, które krótko omawiam poniżej.
Epidemia
Podobne wpisy
Pierwszym „sposobem” filmowej eksterminacji ludzkości, jaki przychodzi mi na myśl (może to znak czasów), jest globalna epidemia, czy też – ściślej rzecz ujmując – pandemia. Motyw ten, kulturowo sięgający jeszcze czasów średniowiecznych i demonicznych epidemii dziesiątkujących Europę, jest stałym elementem krajobrazu kina katastroficznego (nie tylko zresztą science fiction – w wersji historyczno-filozoficznej po temat zarazy sięgnął chociażby Ingmar Bergman w Siódmej pieczęci). Na przestrzeni lat powstało naprawdę sporo filmów ukazujących zagładę ludzkości spowodowaną przez śmiertelne wirusy, a do najbardziej pamiętnych można zaliczyć Epidemię z Dustinem Hoffmanem czy 12 małp – porównanie tych dwóch filmów pokazuje zresztą, jak płodnym motywem może być epidemia i do jak różnych wizji apokalipsy może prowadzić. Co ciekawe, często epidemie nie tyle zabijają ludzi, co przemieniające ich w krwiożercze, odczłowieczone bestie, tak jak chociażby w kręconych na podstawie książki Richarda Mathesona Ostatnim człowieku na Ziemi, Człowieku Omedze i Jestem legendą, słynnej serii George’a Romero rozpoczętej przez Świt żywych trupów czy 28 dniach później Danny’ego Boyle’a. Niezależnie od tego, co właściwie „robi” ludzkości wirus, zagłada dokonywana za jego przyczyną jest budulcem wielu intrygujących filmów, cechujących się poczuciem osaczenia, ciągłego zagrożenia i nierównej walki z właściwie niewidocznym przeciwnikiem.
Katastrofa ekologiczna
Dziś całkiem racjonalną (coraz mniej fantastyczną, a coraz bardziej naukową) wizją zagłady wydaje się również koniec ludzkości wskutek ekologicznej katastrofy, która spowoduje radykalne zaostrzenie warunków do życia na Ziemi, a w efekcie całkowite przewrócenie porządku społecznego, eliminację milionów jednostek i narodziny nowego, brutalnego świata w ekstremalnych warunkach. Oczywiście najbardziej nośnym przykładem świata wyniszczonego przez klimat jest seria Mad Max, gdzie (choć jako czynnik decydujący wskazywana jest również wojna) obserwujemy rzeczywistość gwałtownego niedoboru zasobów z wodą na czele. George Miller chyba najbardziej sugestywnie i atrakcyjnie narracyjnie ukazał konsekwencje załamania łańcucha zasobów naturalnych. Inni twórcy (np. Kevin Costner w Wodnym świecie) rysowali z kolei wizję zalania Ziemi przez oceany, przytłoczenia przez śmieci (Wall-E), bionaturalnego wyjałowienia (Niemy wyścig, Ziarno) oraz po prostu porażki z globalnym ociepleniem i powstania niemożliwych do życia warunków na planecie (Interstellar, Snowpiercer). Osobnym wariantem tej wizji, nie skupiającym się tak na skutkach przemian, tylko na gwałtownym uderzeniu ekologicznego zagrożenia, są takie efektowne filmy jak Pojutrze czy 2012, pokazujące destrukcyjną siłę natury w pełnej okazałości. Niezależnie od podejścia niezmiennym pozostaje tu podświadomy lęk przed „zemstą” Ziemi i jej przyrody w postaci końca ekosystemu, jaki znamy, a w konsekwencji kres naszej cywilizacji.
Wojna
Po traumach XX wieku dosyć oczywistą wizją zagłady ludzkości stała się perspektywa globalnej wojny, niszczącej wszystkich i wszystko. Motyw ten obecny jest szczególnie w kinie okresu zimnowojennego, kiedy to widmo nuklearnej zagłady było rzeczywiście wyczuwalne, jednak utrzymuje się on w nurcie katastroficznym do dziś. Trudno zresztą się dziwić, biorąc pod uwagę doświadczenia Hiroszimy i Nagasaki (które w momencie gdy piszę ten tekst, będą miały właśnie swoje rocznice), że wizja światowego konfliktu przy użyciu najnowocześniejszych technologii wojskowych jest bardzo nośnym motywem w filmach katastroficznym. Do mnie osobiście najbardziej przemawia ujęcie tematu z Doktora Strangelove, w którym to nuklearny holokaust następuje w wyniku tragikomicznego splotu okoliczności na samych szczytach światowej władzy oraz na linii „obsługi” maszynerii śmierci. Bo im bardziej trywialne są przyczyny, tym straszliwsza zdaje się sama apokalipsa.