search
REKLAMA
Analizy filmowe

Siódma pieczęć

Sylwia K

14 lipca 2016

REKLAMA

Rozpoczynający się wersetem z Apokalipsy św. Jana (“A kiedy Baranek otworzył siódmą pieczęć, nastało w niebie milczenie na pół godziny…”), znakomity czarno-biały film jest jednym z ważniejszych osiągnięć w dorobku wybitnego szwedzkiego reżysera, Ingmara Bergmana. Niezwykłe dzieło o licznych walorach artystycznych, religijnych i filozoficznych należy do kanonu najbardziej rozpoznawalnych filmów o tematyce egzystencjalnej. Obok tego dzieła nie sposób przejść obojętnie z różnych powodów. Być może dlatego, że jest on piękną, mistyczną narracją. Dlatego, że porusza bardzo ważne problemy zarówno religijne, jak i duchowe. Może wreszcie dlatego, że wpisuje się w nurt kina artystycznego i jest dopracowany po mistrzowsku w każdym calu – biorąc pod uwagę formę i treść.

Dzieło Bergmana jest obrazem trudnym w odbiorze ze względu na wielowarstwowe nasycenie symboliką biblijną, której interpretacja może sprawiać trudności. Niemniej jednak jest to film niezwykły. Opisuje smutne losy szlachetnego, średniowiecznego rycerza Antoniusa Blocka (w tej roli znakomity Max von Sydow), który właśnie wrócił z wyprawy krzyżowej.

Fabułę rozpoczyna magiczna scena odpoczynku nad brzegiem morza. Antonius leży w średniowiecznej zbroi, obok niego spoczywa giermek Jöns (Gunnar Björnstrand), a nieopodal znajduje się szachownica. Gdy rycerz odwraca głowę, spostrzega zakapturzonego mnicha o groźnym obliczu. Owa tajemnicza postać to Śmierć (w tej roli niezwykły Bengt Ekerot). Wygląda na to, że życie Antoniusa dobiegło kresu. Ten jednak nie chce umierać, proponuje więc Śmierci partię szachów. Stawką w tej grze jest życie.

Tak zaczyna się najsłynniejszy filmowy pojedynek szachowy – strukturalna i merytoryczna kanwa całej fabuły.

Antonius, otrzymawszy od Śmierci kilka dodatkowych dni, wyrusza w swoją ostatnią podróż, w trakcie której chce odnaleźć sens życia, zgłębić tajemnice bytu, poznać prawdę, by odkryć sens ludzkiego cierpienia i dostrzec Boga w sobie. Rycerz wierzy, że odnajdzie wiarę, chociaż cały czas odczuwa samotność, pustkę i zwątpienie. Na swojej drodze napotyka różnych ludzi, styka się z różnymi sytuacjami. Wszystko, czego doświadcza, to elementy gry szachowej. Każde doświadczenie i przesunięcie pionka jest grą o życie ludzi, których obserwuje, z którymi rozmawia. Ze wszystkimi ludzkimi dramatami, cierpieniem i nędzą wiąże się jakieś odkrycie, częściowe zbliżenie do prawdy. Jednakże prawie każde doświadczenie nie przynosi nic owocnego. Block nie odnajduje Boga, Śmierć triumfuje w grze. Zdesperowany woła: “Dlaczego Bóg skrywa się za mglistą zasłoną niespełnionych obietnic, dlaczego nie mogę odnaleźć Go w sobie“. Bóg niestety milczy, a Śmierć beznamiętnie wykonuje swoje zadanie. Ostateczne żniwo zbierze w końcowej scenie filmu, kiedy triumfująco zatańczy ciągnąc w swoim długim orszaku wszystkich, których zamierzała zabrać ze sobą.

Antonius Block przegrał walkę ze Śmiercią. Chciał poznać prawdę, pragnął, by wiara przywróciła mu sens życia. Nie udało się. Swoim sprytnym posunięciem szachowym zdołał tylko uratować rodzinę bogobojnych, szczerych, prostych i radosnych kuglarzy – Mię, Jofa i ich małego synka. Dlaczego tylko para poczciwych prostaczków wymknęła się szponom śmierci? Być może dlatego, że obydwoje znali sens życia, potrafili się kochać nawzajem i ciągle odczuwali obecność Boga w sobie. To właśnie oni – szczęśliwi i zakochani – oglądali z oddali korowód śmierci.

Trudno zakwalifikować gatunkowo film Bergmana. Ma on elementy baśni, jest też przypowieścią i moralitetem. Jest to dzieło fasadowe – opiera się głównie o motyw pojedynku szachowego. Podróż Antoniusa jest doniosłym, mistycznym zanurzeniem w tajemnicę bytu, ale pewne dialogi i poszczególne sceny są przedstawione w sposób groteskowy, np. pomysł pokazania Śmierci jako posępnego zakapturzonego mnicha grającego z rycerzem w partię szachów. Groteskowy jest też sposób przedstawienia Jofa i jego żony czy też niedowiarka Jönsa, który jest bardzo barwną postacią i trochę przypomina Sancho Pansę. Żartuje i często zachowuje się jak komediant.

REKLAMA