The Weeknd komentuje fatalne przyjęcie serialu „Idol”. „To mogło być świetne”

The Weeknd (Abel Tesfaye) wystąpił w Hurry Up Tomorrow, a w jednym z wywiadów promujących film zabrał głos na temat innego projektu ze swoim udziałem – serialu Idol Sama Levinsona.
Produkcja została zmiażdżona przez widzów i krytyków, a ponadto krążyły niepokojące doniesienia o atmosferze na planie. W nowym wywiadzie twórca opowiada o odbiorze serialu i przyznaje, że krytycy mieli sporo racji. Twierdzi, że problemy pojawiły się na długo przed tym, jak Levinson przejął reżyserię. Projekt miał być miniserialem, ale rozrósł się do pięciu odcinków. To mogło być świetne, gdyby miało początek, środek i koniec. (…) Najlepsze filmy mają jak najbardziej jednolity głos, a wszyscy pracujący nad nimi przejmują się tym tak samo jak reżyser i aktorzy. [Przy „Idolu”] ludzie się przejmowali, na pewno. Ale w pewnym momencie wszyscy po prostu chcieli dobrnąć do końca. Nie można niczego wymuszać.
Tesfaye przyznał, że nie chciał za bardzo dominować na planie z obawy, że zostanie uznany za trudnego we współpracy i że „odpokutował” Idola: Myślę, że instynkt to głos Boga mówiący do nas: ‘To nie jest dobre’. Gdy idziesz wbrew instynktowi, to może być bluźnierstwo. Serio! I zapłacisz za to. W przypadku „Idola” instynkt mówił nam: ‘To nie jest dobre’, ale chcieliśmy, żeby się udało… Gdzie kucharek sześć…
W Idolu u boku Weeknda zagrała Lily-Rose Depp.