50 powodów, dla których INDIANA JONES I OSTATNIA KRUCJATA to najlepszy film wszech czasów
XXIV. Cameo Arki Przymierza. Działa na dwóch płaszczyznach: dla zaznajomionych z Poszukiwaczami zaginionej Arki malowidło w katakumbach Wenecji stanowi zgrabne nawiązanie, dla nieświadomych – dowód na ogromną akademicką wiedzę Jonesa, któremu wystarczy rzut okiem na niewyraźny obraz, by określić, co się na nim znajduje.
XXV. Dialog:
Indiana Jones: Great! More boats! (Wspaniale, znowu łodzie!).
Henry Jones: Would you say, this has been just another typical day for you, eh? (Czy to typowy dla ciebie dzień?).
Indiana Jones: No! It’s been better, than most. (Nie, dziś jest lepiej niż zwykle).
XXVI. Święty Graal. Nie ma chyba drugiego przedmiotu równie mocno pobudzającego wyobraźnię. Świadczą o tym setki książek o poszukiwaniach Graala, jego związkach z templariuszami i legendami arturiańskimi, czy też ogromny sukces powieści Dana Browna. Lucas postanowił wykorzystać najbardziej utrwaloną w kulturze wersję legendy, w której Graal jest kielichem z Ostatniej Wieczerzy. I pomyśleć, że Spielbergowi początkowo taki Macguffin (przedmiot napędzający akcję) nie przypadł do gustu, ponieważ kojarzył mu się z… Monty Pythonem.
XXVII. Poznajemy konwenanse przy rozstaniach, czyli austriacko-niemieckie pożegnanie. Wolę austriacki sposób, a Wy?
XXVIII. Pióro potężniejsze jest od miecza – Henry zobrazował widzowi prawdziwe znaczenie tego starodawnego przysłowia (a Marcus ubrał myśli w słowa). Innymi przyrządami do pisania też dałoby się zrobić coś podobnego – jak wykorzystać ołówek pokazał Joker w The Dark Knight, a użytkowanie długopisu przedstawił Arnold Schwarzenegger w The Running Man.
XXIX. Imię. Twórcy wykazali wielki tupet i pokazali, że mają dystans do stworzonej postaci, wyjawiając po latach, gdy Indy stał się już ikoną i na stałe wszedł do klasyki kina, iż wziął sobie imię po psie (w rzeczywistości po psie Lucasa). Jakimś cudem żart ten nie tylko został przyjęty przez widzów bardzo ciepło, ale wręcz pasuje do charakterystyki bohatera. Poza tym, przecież z Indianą psem “wiąże się wiele miłych wspomnień…”
XXX. Gra komputerowa – “Indiana Jones and the Last Crusade Graphic Adventure”. Powstała w bardzo krótkim czasie zaledwie kilku miesięcy – twórcy musieli zdążyć przed premierą filmu – i jako jedna z niewielu opartych na obrazie kinowym może być określona mianem bardzo dobrej. Ma w sobie wystarczająco dużo oryginalności, by zaskoczyć widza zaznajomionego z pierwowzorem, a jednocześnie spokojnie egzystuje jako oddzielny od filmu tytuł. No i instrukcja użytkownika (zawierająca mnóstwo smaczków i bardzo bogata w uzupełniające fabułę detale) została wystylizowana na dziennik Henry’ego Seniora. Obecnych graczy zrazi zapewne przestarzała grafika, brak zaszytych podpowiedzi i skromne udźwiękowienie, ale warto dać stareńkiemu tytułowi szansę, tym bardziej, iż kosztuje grosze w internetowym sklepie Steam.
XXXI. Powrót Sallaha. Egipski przyjaciel Indiany, pomógł mu wcześniej w poszukiwaniach Arki, i miło znów widzieć tę postać na ekranie nawet w roli drugoplanowej. To już kolejny powód, dzięki któremu widz czuje się, jakby spotykał grupę dawno niewidzianych znajomych. Wprawdzie postać za wiele do roboty nie ma, ale jednak trudno sobie wyobrazić Bliski Wschód w uniwersum Indiany bez tego sympatycznego bohatera. John Rhys-Davies wystąpił również w dwóch, baaaardzo mocno wzorowanych na przygodach Jonesa filmach – Kopalniach Króla Salomona z 1985 i Słonecznym wojowniku z 1986 z samym Chuckiem Norrisem. Widać pasowały aktorowi klimaty przygodowe. W wywiadach Rhys-Davies podkreślał, że chętnie wróci w czwartej części. Niestety, Lucas stwierdził, iż skoro akcja najnowszej odsłony nie toczy się na Bliskim Wschodzie, nie ma dla Sallaha miejsca.
XXXII. Zwiedzamy kawał świata – Utah, wybrzeże Portugalii, Nowy York, Wenecję, Niemcy (i granicę z Austrią), Hatay.
XXXIII. Efekty specjalne są tu tylko dodatkiem do opowiadanej historii i nigdy jej nie przesłaniają. Prawdą jest oczywiście, że fabuła do świeżych nie należy, a i głębszej psychologii próżno w filmie szukać, ale Indiana Jones i ostatnia krucjata posiada duszę – to nieokreślone coś, co sprawia, iż nawet po latach można bawić się równie dobrze, jak za pierwszym razem.
XXXIV. Julian Glover. Jedyny człowiek, który zagrał postać negatywną w trzech wielkich cyklach: sadze Gwiezdnych wojen (a dokładniej w Imperium kontratakuje z 1980), przeciwnika Indiany Jonesa i przeciwnika Bonda (Tylko dla twoich oczu z 1981).
XXXV. Rozbijanie posadzki połączone z przebitkami na einsteinopodobnego bibliotekarza stemplującego książki. Gag głupawy, ale za to uroczy.
XXXVI. Moment, gdy Indianie spada kapelusz. Reżyser daje znać widzowi, że tym razem będzie Jonesowi ciężko wyjść z tarapatów. Niby proste, mało znaczące ujęcie, ale spójrzmy – nakrycie głowy trzymało się podczas pływania, latania samolotem, jazdy motocyklem, samochodem i na koniu, bijatyk, huśtania się w deszczu na pejczu oraz wiszenia na lufie czołgu, wygładzania skał plecami i gąsienicy opancerzonego pojazdu twarzą. Więc, gdy w końcu kapelusz odlatuje z głowy… “That can’t be good. That can’t be good at all”. (“Niedobrze. Bardzo niedobrze”).
XXXVII. Cytat:
Henry Jones: Our situation has not improved. (Nie poprawiliśmy naszej sytuacji).
XXXVIII. Tryumf nauki. Jeśli ktoś zastanawia się, w jaki sposób wykorzystać nauki humanistyczne w praktyce – Henry daje mu odpowiedź. “I suddenly remembered my Charlemagne. »Let my armies be the rocks and the trees and the birds in the sky«”. (“Nie ma jak literatura piękna. »Niechaj moimi wojskami będą skały i drzewa i ptaki w niebiesiech…«”). Jak powiedział Hans Gruber – “Plusy klasycznego wykształcenia”.
XXXIX. Happy End. Wpisany w konwencję? Jasne, ale któż nie lubi szczęśliwych zakończeń. Zło zostaje ukarane, znajdujące się w pozornie beznadziejnej sytuacji dobro zwycięża, słońce świeci na błękitnym niebie. Serce kraśnieje.