5 najlepszych ról ALANA RICKMANA. Więzień Hogwartu aż po śmierć

Harry, To właśnie miłość (2003), Richard Curtis
Podobne wpisy
Oprócz niewątpliwego talentu do odgrywania czarnych charakterów w filmach sensacyjnych i historycznych Rickman posiadał umiejętność odnajdywania się w tematach obyczajowych. To właśnie miłość oczywiście zaliczana jest do tzw. komedii romantycznych, jednak rola Harry’ego wcale komediowa nie jest. Uczuciowe zagubienie doświadczane przez przeżywających klimakterium mężczyzn wcale nie jest przyjemne dla nich, a poza tym z powodu ich chwilowych zauroczeń cierpią inni wokół. Rickman podszedł do roli dość nonszalancko. Widać, że nie musiał wykorzystać maksimum swoich zdolności dramatycznych. Przez takie podejście postać Harry’ego nabrała charakteru i gdzieś z drugiego planu zaczęła konkurować z Hugh Grantem. Stało się coś podobnego, co w Robin Hoodzie, z tym że w tamtym przypadku Rickman kompletnie zdominował Kevina Costnera. Pamiętacie te dziesiątki najróżniejszych emocji, które przepłynęły po twarzy Harry’ego, gdy zostało odkryte jego zauroczenie i prezent?
David Weinberg, Dark Harbor (1998), reż. Adam Coleman Howard
Jedną z najważniejszych cech thrillera psychologicznego jest pozostawianie widza w kompletnej nieświadomości aż do ostatnich minut produkcji, a przy tym takie wystopniowanie suspensu, że nie można się oderwać od ekranu. Aktorzy mają tu kluczowe zadanie podtrzymywania fabularnego ognia, lecz z drugiej strony nie mogą go rozniecić zbytnio, gdyż wtedy widz domyśli się, o co chodzi. A intryga skryta w Dark Harbor jest niecodzienna, metodycznie zrealizowana oraz bezlitosna. Jedną z piękniejszych scen filmu jest moment, gdy Alan Rickman wypływa na środek jeziora motorówką, rozbiera się do naga, skacze do wody i przepływa aż do brzegu. Potem idzie nagi do domu. Nie mogę zaspojlerować, ale napiszę tylko, że jest to symboliczny moment, obrazujący wolność – czy może lepszym określeniem będzie WYZWOLENIE. Rickman zaczął swoją rolę Weinberga niespiesznie, nawet na granicy nudy, żeby następnie przemienić się w ofiarę, a potem w bohatera swojego życia, realizującego najodważniejszy plan na bycie sobą. Niesamowicie się ogląda Dar Harbor. Przeżywa się film, jakby był najwyższych lotów osiągnięciem filmowym Romana Polańskiego, a nie praktycznie nieznanego Adama Colemana Howarda. O takim Rickmanie w roli głównej pisałem na samym początku tekstu i takiego aktora będzie mi zawsze brakowało.