5 najlepszych ról ALANA RICKMANA. Więzień Hogwartu aż po śmierć
Na zawsze w mojej pamięci pozostanie jego głos. Młodszemu pokoleniu widzów już nie udowodni, że mógłby być kimś innym niż Severusem Snape’em. Była to z pewnością rola jego życia. Mimo wszystko jednak trochę szkoda, że w XXI wieku, mając za sobą kreacje legendarnych antagonistów, nie stworzył takich ikonicznych wizerunków więcej. Mam tu na myśli Hansa Grubera i Szeryfa Nottingham. Snape’a do tego grona nie wliczam, gdyż jego mroczność była raczej udawana. Mimo tak pamiętnych ról Alan Rickman był aktorem niewykorzystanym, zwłaszcza pierwszoplanowo. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Tłumaczenie tej sytuacji np. jego charakterystyczną urodą jest bez sensu, gdyż wielu brzydszych aktorów robiło kariery na pierwszych planach, chociażby Willem Dafoe.
Severus Snape, seria Harry Potter, reż. m.in. David Yates
Od samego początku przeczuwałem, że ze Snape’em jest coś nie tak, że ma wiele twarzy. Nie chodzi mi o to, że był śmierciożercą. W tamtym uniwersum przynależność do tej grupy odszczepieńców wcale nie oznaczała bycia złym. A sam Dumbledore i jego plany stworzenia rasy czystokrwistych magów? Czyż nie brzmią wręcz nazistowsko? Wracając do Snape’a, z jednej strony do jego roli potrzebny był aktor nie z pierwszej ligi, jeśli chodzi o znajomość nazwiska wśród widzów, a z drugiej strony bardzo charakterystyczny ze względu na rolę, którą miał odegrać Severus w życiu Harry’ego Pottera. Uroda Rickmana predestynowała go do roli posępnego nauczyciela, którego głos zapamiętywało się na całe życie. Nie pomyliłem się, gdy chodzi o przeczucia, chociaż w książce motywy postępowania Severusa są o wiele spójniej wyjaśnione. Cień Harry’ego Pottera okazał się dozgonnym cieniem Rickmana. Rolą, z której współcześnie jest najbardziej znany, w pewnych grupach wiekowych nieporównanie bardziej niż Hans Gruber. Cieszę się z tego, bo zarówno Gruber, jak i Snape są wspaniałymi, wielopoziomowymi kreacjami. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że więcej aktorskiego wysiłku Rickman musiał włożyć w Sape’a. Spośród filmowych czarodziejów to właśnie Snape zasługuje na osobny film z Rickmanem w roli głównej. Niestety już za późno, a obawiałbym się, że jeszcze zbyt mało czasu minęło od śmierci aktora, żeby ktoś mógł go skutecznie zastąpić. Na razie pamiętajmy więc Rickmana jako Snape’a, gdyż to daje nadzieję, że być może tam, gdzie teraz Rickman sobie przebywa, jest szansa, że popija burbona z duchem Dumbledore’a i rozprawia z nim o planach głębszego umagicznienia realnego świata.
Hans Gruber, Szklana pułapka (1988), reż. John McTiernan
Wtedy, w latach 80., światowe kino dopiero zaczynało budować spójny wizerunek współczesnego terrorysty. Może dlatego paradoksalnie wychodził on tak dobrze i dotrwał niezwykle aktualny do naszych skąpanych w ekranowym terroryzmie czasów. Tyle że nasi współcześni terrorystyczni antagoniści nie mają osobowości. Nie czuć w nich determinacji, jaką pozostawił w Gruberze Rickman. Pod tym względem Gruber przypomina mi inną świetnie zaprezentowaną postać czarnego charakteru, którym był Wulfgar grany przez Rutgera Hauera w Nocnym Jastrzębiu. Sądzę, że Rickman wnikliwie przeanalizował tę rolę. I Wulfgar, i Gruber byli typami skrajnymi. Terrorystami, których obawiały się na dłuższą metę nawet duże organizacje terrorystyczne. A to dlatego, że obydwaj byli zbyt inteligentni, żeby dać sobą sterować przez większe siatki przestępcze. Tacy indywidualiści grali zawsze do własnej bramki, kierowani swoimi fanatycznymi i racjonalnymi zarazem celami. Każdy kolejny czarny charakter w każdej kolejnej części Szklanej pułapki był zaledwie namiastką genialnego, terrorystycznego szaleństwa Grubera. Nawet Jeremy Irons jako Simon Peter Gruber (brat Hansa), który był najbliżej Rickmana pod względem aktorskiego rzemiosła, nie oddał takiej umiejętności katalizowania gęsiej skórki, gdy patrzył, przemawiał i decydował o czyimś życiu i śmierci.
Szeryf Nottingham, Robin Hood: Książę złodziei (1991), reż. Kevin Reynolds
Czy Rickman w tej roli mógł uchodzić za przystojniaka? Z pewnością tak. Coś niedobrego zaczęło się dziać z jego urodą dopiero pod koniec lat 90. Wtedy ostatecznie wypadł z ról amantów. Szeryfa Nottingham, rzecz jasna, również nie można zaliczyć do grona uwodzicieli. On raczej po prostu brał to, co mu się podobało, bez uwzględniania zdania innych, kobiet, mężczyzn, dzieci. Wydawało mu się, że mógł zdobyć każdego, aż trafił na Robin Hooda. Historię w interpretacji Kevina Reynoldsa znamy na wylot. Pod względem scalenia z kulturą masową ta wersja przygód leśnego mściciela jest bodaj najbardziej znana. Ale czy można z całą pewnością stwierdzić, że stało się tak dzięki Kevinowi Costnerowi? Patrząc na innych aktorów, którzy wcielali się w role Robina z Sherwood, a zwłaszcza Russella Crowe, mam wątpliwości. Mięsistą, straszną, szaloną, nietuzinkową i pamiętną kreacją filmu okazał się Szeryf, a więc i Alan Rickman. To prawda, że w niektórych scenach przypominał Hansa Grubera. Minęły przecież zaledwie trzy lata od Szklanej pułapki. Nie nazwałbym jednak tego grą na autopilocie lub odcinaniem kuponów od raz dobrze wypracowanego wizerunku złoczyńcy. Rickman w obu tych postaciach poczuł się przez chwilę jak w teatrze, który go wyniósł na filmową arenę. Faktycznie był tymi postaciami, czego nie można powiedzieć o niezdecydowanym Kevinie Costnerze.