search
REKLAMA
Zestawienie

5 NAJLEPSZYCH filmów SCIENCE FICTION 2019 roku

Jakub Piwoński

1 stycznia 2020

REKLAMA

High Life

Czas na film z natury tych bardziej sensualnych. High Life zadebiutowało na festiwalu w Toronto we wrześniu 2018 roku, a w Polsce można było je zobaczyć w marcu 2019 roku. Nie znałem wcześniej dokonań reżyserki Claire Denis, ale po seansie tego filmu z pewnością przyjrzę się jej bliżej. Bo to, co stworzyła, jest cholernie nietuzinkowe, zwłaszcza dla gatunku. High Life przyciągało mnie już na etapie minimalistycznej promocji. Pomysł przywdziania kostiumu astronauty przez Roberta Pattinsona wydał mi się wystarczająco intrygujący, z racji wysokiej formy, jaką aktor ostatnio prezentuje. Kto jak kto, ale facet ma nosa do scenariuszy. Rezultat końcowy bardzo trudno jest mi do czegokolwiek przyrównać, gdyż High Life to film tak bardzo nietypowy, tak szalenie niejednoznaczny, że z miejsca wymyka się oklepanym kategoriom. To duża sztuka wykreować film SF o bardzo powolnej, sennej wręcz akcji, rozgrywający się gdzieś w odległym kosmosie i jednocześnie od pierwszej do ostatniej minuty nie stracić uwagi widza. Nie udało się to twórcom Ad Astra, a udało autorom High Life. Obraz Claire Denis określiłbym mianem filmu, który trudno jest rozumieć, a o wiele łatwiej poczuć. Zwłaszcza za sprawą ukazania próby, jakiej muszą sprostać bohaterowie przebywający w permanentnej izolacji. I to nadrzędne pytanie, zawieszone niejako w próżni: czy liczona w latach świetlnych odległość od Ziemi zmazuje winy z przeszłości na tyle skutecznie, by grzesznik mógł stać się ojcem?

Przepraszam, że przeszkadzam

Film Bootsa Rileya to dla mnie nie tyle największe tegoroczne zaskoczenie w kategorii kina science fiction, ale kina w ogóle. Po pierwsze dlatego, że mamy tu do czynienia z debiutem reżyserskim gościa, który wcześniej z filmem nie miał nic wspólnego, gdyż był zajęty… rapowaniem. Po drugie dlatego, że Przepraszam, że przeszkadzam przemknęło w marcu przez polskie kina niemalże bez echa, trafiając zresztą do nich ze sporym opóźnieniem (tytuł wchodził do kin na świecie w styczniu 2018 roku). O filmie dowiedziałem się dopiero pod koniec tego roku, w ramach nadrabiania zaległości. Pozytywne opinie zwróciły moją uwagę, zasiadłem do seansu i… bam, niczym obuchem w twarz uderzyła mnie istna jazda bez trzymanki. Riley, trzymając się ważnych społecznie tematów, celując w rasizm i konsumpcjonizm, opowiadał z takim luzem, że podczas seansu byłem jak zaczarowany. Reżyser przykuwa uwagę od pierwszych do ostatnich minut, skrupulatnie i mądrze ujawniając warstwy wiszącej nad bohaterem tajemnicy. Z początku można mieć wątpliwości co do tego, czy film faktycznie należy zaliczyć do kina science fiction. Scena kulminacyjna, rozgrywająca się podczas pewnej imprezy, nie pozostawia wprawdzie wątpliwości, że rozwiązania, jakie wywołały konflikt w bohaterze, miały swój początek w nauce; osobiście jednak bardziej sytuowałbym Przepraszam, że przeszkadzam obok dzieł stricte surrealistycznych, parabolicznych, klimatem odpowiadających temu, co dał światu niejaki Franz Kafka. Niczego bowiem w filmie Bootsa Rileya nie można być pewnym – wszystko zdaje się mieć ukryty przekaz.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA