W tym worku siedzą przede wszystkim dwa najbardziej popularne dzisiaj tematy sporów – LGBTQ+ i rasizm. Oczywiście problem tolerancji jest o wiele szerszy, lecz kryterium wyboru naszych pięciu problemów społecznych jest raczej ilościowe, niż merytoryczno-jakościowe, gdy chodzi o grupę odbiorców. Stąd więc TOLERACJA jest nieco węziej rozumiana. Poza tym Netflix ma już pewne doświadczenie w przedstawianiu tematyki LGBTQ+ i rasizmu. Współczesne kino i wielkie domy streamingowe próbują włączać te problemy do swojego pedagogicznego repertuaru z różnym skutkiem. Generalnie robią to zbyt nachalnie, szybko i pretensjonalnie, przez to czasem szkodzą zainteresowanym i uciśnionym mniejszościom. Bo jak inaczej nazwać próby lokowania czarnoskórych aktorów w roli postaci historycznych, które były białe? Na takie zawłaszczanie kulturowe (cultural appropriation) nie powinno być zgody, bo daje ono jedynie ułudę zmiany podejścia do innych kolorów skóry, podczas gdy rasizm wręcz narasta, tyle że pod powierzchnią, aż w końcu wybuchnie ze zdwojoną siłą.
Zanim jeszcze obejrzałem pierwszy sezon Wiedźmina, życzyłem sobie, żeby twórcy wzięli sobie do serca wnioski na temat tolerancji opowiedziane przez Sapkowskiego w Krwi elfów. Tak się jednak nie stało. Na szczęście Netflixowy serial nie przekroczył granic cultural appropriation aż tak bardzo. No może w przypadku Fringilli Vigo twórcy wykazali się nieznajomością prozy Sapkowskiego, bo zagrała ją czarnoskóra aktorka. Ciekawe, co w drugim sezonie zrobią z Anną Henriettą, której Fringilla była krewną. Też ją poczernią na zasadzie blackwashing czy może pominą? Podobnie sprawa ma się z Istreddem. Nie rozumiem tych posunięć. Takie naginanie faktów, chociażby fikcyjnych literackich, nie ma sensu. Na pewno nie przyczynia się do zwiększenia tolerancji, a jest wytykana jako brak wiedzy, podczas gdy Sapkowski skupił się we wspominanej Krwi elfów na ogólnym pojęciu tolerancji. Przekaz autora jest jasny. Nie ma takiej racji, na podstawie której ktokolwiek mógłby być dyskryminowany ze względu na swoje pochodzenie. Rasa nie determinuje wartości istoty myślącej. Tego nawiązania zabrakło w Netflixowym Wiedźminie, za to musiały pojawić się parytety, stąd myślę, że nikogo z twórców nie obchodziła faktyczna walka z nietolerancją.
Przed nami jednak drugi sezon. Spodziewam się, niestety, kontynuacji dość prostacko zapodawanej widzom problematyki antyrasistowskiej. Mam za to nadzieję, że wątki LGBTQ+ pojawią się w dość szerokim zakresie. Geraltowi z pewnością spodobałoby się, gdyby któraś z jego kochanek była biseksualna, a już byłby naprawdę uszczęśliwiony, gdyby takie potrzeby odkryła w sobie na stałe Yen.
Abstrahując od męskich podniet Geralta rekompensujących mu mutacyjną bezpłodność – prócz Ciri, rzecz jasna, jakoś tam jednak wpływającej na uczucia macierzyńskie – miarą poziomu obywatelskiego społeczeństwa jest stosunek do mniejszości, zwłaszcza tych seksualnych. Wyzwolenie seksualne czy też wiedza na temat seksu są miarą poziomu intelektualnego. Pod naszą szerokością geograficzną, czyli w państwach postkomunistycznych, z edukacją seksualną jest słabo. Komuniści podchodzili do niej podobnie jak katolicy (nie mylić z wszystkimi chrześcijanami), a więc uważali ją za tę sferę życia człowieka, za pomocą której można kontrolować naturę człowieka, aby zbytnio nie myślała o społecznej i ustrojowej wolności. Obecnie więc wciąż seks jest naszym społecznym problemem, zwłaszcza prawo do decydowania o nim przez kobietę, bo w erotyce mężczyźnie wciąż wolno o wiele więcej. Wypowiedzi w stylu „klaps to nie molestowanie” albo „przecież nie krzyczała, więc to nie gwałt” są wyrazem umysłowego kołtuństwa, zatem od tak popularnych medialnych produktów jak Wiedźmin oczekuję, żeby chociaż pod tym względem przekazywana była w nich jakaś edukacyjna treść. Ucząc dojrzałych postaw, również można być na czasie.